https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Tadeusza Płatka. Panorama w Forum

Tadeusz Płatek
Restauracja Panorama w hotelu Forum
Restauracja Panorama w hotelu Forum Wojciech Matusik
Dużo wody po pierogach spłynęło do Wisły odkąd przestałem pisać recenzje kulinarne w Gazecie Krakowskiej. Ostatnio niestety poszedłem do na nowo otwartej „Panoramy” na dachu hotelu Forum, którą pamiętałem jeszcze sprzed lat, a w której dziś krystalizują się wszystkie okropieństwa krakowskiej sceny restauracyjnej A.D. 2024.

Napiwki w wysokości 10% dolicza się automatycznie. Ta informacja gdzieś tam podobno jest w menu, natomiast się jej nie widzi, bo przeglądając menu nasza uwaga skupia się na… jedzeniu i cenach. Zawsze zostawiałem napiwki. Ojciec wpoił (nie wiem, czy to słuszne), że wyjście bez napiwku jest szmaciarstwem. Pracowałem też, studentem, jako kelner, i jak każdy były pracownik gastro, tipuję, w wymiarze przynajmniej 10%. Tu mi ktoś mi tę radość zabrał. Tak się po prostu w niektórych zachodnich państwach i w USA robi, co jest bezczelnym przerzucaniem kosztów utrzymania pracowników na klienta.

Po drugie złoto-zielenioza. My, Polacy, jesteśmy ambitni i lubimy raz na jakiś czas zrobić coś od nowa, modnie, wyrzucając przy okazji do kosza wszystko, co stare. Mieliśmy więc jakiś czas temu szał na szary minimalizm, a teraz wszyscy meblują restaurację zielonymi kanapami i złotymi lampkami, co już się zestarzało, jest bezduszne, banalne, już w momencie narodzin niemodne. Czytałem, że „Panoramę” ze wszystkich detali ery PRL ogołocono już dawno. Nie można więc posądzać nowego właściciela o niszczenie historii. Nie można go jednak też pochwalić za próbę wskrzeszenia historii tego legendarnego miejsca, ze szklaną mozaiką, białymi obrusami i serwisem francuskim, które razem z zapierającym w piersi widokiem tworzyły aurę luksusu. Dziś ten „luksus” widać tylko na wejściu, w postaci gabloty z drogimi cygarami. (Szczerze dziękuję fajnemu bufetowemu, który w obliczu braku w barze normalnych papierosów, poczęstował mnie swoim prywatnym. Manager też spoko, wpuścił nas mimo, że przyszliśmy parę minut przed otwarciem).

Po trzecie: ocet ryżowy, do wszystkiego kolendra, granaty, bataty, wydziwianie, słowem fusion, czyli prześcignijmy się w czymś, czego na pewno nikt nie gotuje w domu, bo tam, zmęczeni Polacy po pracy w fabryce pichcą sobie pierogi, schabowe i placki ziemniaczane z gulaszem. Dajmy rodakom kuchnię orientalną i autorską, bo to jest teraz super wow. Tylko, że to jest wszędzie, w lepszym, lub gorszym, a na pewno wtórnym wydaniu. Mamy to w Lidlu. A łączenie kurczaka „kukurydzianego”, (wiadomo teraz wszystkie muszą być kukurydziane) z suszonym tuńczykiem jest co prawda efektowne, ale smakowo dysonujące. Ubogi surf and turf. Trudniej byłoby poszperać w Ćwierciakiewiczowej, przetłumaczyć na dziś Disslową, czy nawet przenieść z historycznego menu choćby wybitnego dewolaja z ziemniaczkami po krakowsku.

No i wreszcie "food-sharing concept". Czyli róbmy dania w wersji mikro, dorabiając do tego ideologię „współdzielenia”, żeby zamiast dwóch talerzy, trzeba było zamawiać pięć (i za tyle skasować.)

Adamie Gesslerze - nie lubimy Cię za sprawy finansowe - ale błagamy: wróć do takich miejsc!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska