https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Fiakrzy z Morskiego Oka: Niszczy nas meleksowe lobby

Tomasz Mateusiak
Wozacy pracujący na drodze do Morskiego Oka sądzą, że ktoś chce im zabrać miejsce pracy
Wozacy pracujący na drodze do Morskiego Oka sądzą, że ktoś chce im zabrać miejsce pracy Tomasz Mateusiak
Do obrońców zwierząt walczących o likwidację przewozów konnych w Tatrach zgłosiła się właśnie firma gotowa wyprodukować pojazdy elektryczne, które mogłyby zastąpić konie przy wożeniu turystów na szlaku. Zdaniem wozaków to dowód na to, że ataki na ich środowisko nie mają tak naprawdę nic wspólnego z obroną koni.

- Ktoś chce przejąć nasz biznes - przekonują.

Do Morskiego Oka turysta stojący na początku szlaku na Palenicy Białczańskiej może dostać się na dwa sposoby. Pierwszy z nich to kilkugodzinny marsz pod górę. Drugi to przejażdżka jednym z kilkudziesięciu wozów konnych. O ile jednak pierwszy wariant jest darmowy, o tyle już za "miejscówkę" na wozie trzeba zapłacić 70 zł (w górę) i 40 zł (w dół). Jeżeli założymy, że jednorazowo każdy wozak zabiera 12 turystów, to znaczy, że za kurs kasuje nawet 840 złotych, a w ciągu dnia zrobi ich nawet kilka. W sezonie daje to miesięcznie spory zarobek.

Szum wokół fiakrów od kilku miesięcy się nasilił. Towarzystwa opieki nad zwierzętami twierdzą, że na szlaku należące do wozaków zwierzęta masowo zdychają z przemęczenia (udowodniono jeden taki przypadek).

- Tylko od początku tego roku opublikowaliśmy dwa raporty mówiące o skali "końskiego nieszczęścia" w Morskim Oku - mówi Beata Czerska, prezes Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - Obydwa pokazują, że konie w tym miejscu pracują ponad siły. Dlatego będziemy walczyć, by wozy z Morskiego Oka zniknęły.

Czerska nie mówi, jak wyobraża sobie ruch na szlaku, gdyby jej marzenie się spełniło. Wiadomo, że do współpracującego z TTOZ Dominika Nawy (Komitet Pomocy dla Zwierząt) zgłosił się przedstawiciel działającego w Sosnowcu Instytutu Komel, który zajmuje się budową pojazdów elektrycznych. Mężczyzna zapewnia, że ma pojazd, który z powodzeniem wywiezie do Morskiego Oka jednorazowo nawet 10 osób.

- Chcą nam zabrać chleb - reaguje na takie wieści Stanisław Chowaniec, prezes stowarzyszenia fiakrów z Tatr. - Moim zdaniem firmy produkujące takie pojazdy od dawna marzą o tym, by zarabiać zamiast nas. Myślę, że to one mogą sponsorować działania obrońców zwierząt, które na siłę doszukują się w naszym działaniu męczenia zwierząt. Gdy nas bowiem wykończą, sami zarobią.
- A my pójdziemy na bezrobocie. Przeszło 70 rodzin zostanie bez środków do życia. Na szlak wejdzie obcy kapitał - dodaje fiakier Paweł Stasik.

Podobnego zdania jest większość jego kolegów. Zarządzający przewozami Tatrzański Park Narodowy przyznaje, że sygnały od producentów pojazdów elektrycznych chętnych na wejście w Tatry ma od dawna. - Rok temu dostaliśmy pierwsze propozycje współpracy - mówi Szymon Ziobrowski z TPN. - Nie wiem, czy to działanie jakiegoś lobby, bo zawsze odmawialiśmy.
Zarzuty fiakrów stanowczo odrzucają sami zainteresowani.

- Nie chcemy nikogo pozbawiać pracy - mówi Jakub Bernatt z Instytutu Komel. - Skoro mamy jednak rozwiązania, które można zastosować w górach, a na szlaku do Morskiego Oka dręczone są zwierzęta, to grzechem by było nic nie robić. W najbliższym czasie zwrócimy się do TPN z prośbą o możliwość przeprowadzenia testu naszego pojazdu. Gdy się sprawdzi, to będziemy rozmawiać o ewentualnym wprowadzeniu go do służby zamiast przestarzałego transportu konnego. Górale będą zarabiać dalej, ale zamiast koni będą musieli kupić nasz pojazd. Moim zdaniem nic na tym nie stracą.

Powiedział: nie

Kilka dni temu w wywiadzie dla naszej gazety starosta tatrzański Andrzej Gąsienica Makowski (po części zarządza drogą, po której jeżdżą fiakrzy) powiedział, że jeśli z Tatr znikną wozacy, to on nie wpuści tam żadnego innego transportu. Fiakrów taka deklaracja mocno uspokoiła. - Pewni losu jednak nie jesteśmy - mówi jeden z nich. - Za rok przecież są wybory i starosta może je przegrać. Wówczas to jego następca będzie decydował o naszym losie. Jemu zaś możemy przeszkadzać...

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 42

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

w
wesoło mi
J/w za dużo większe pieniążki konie się zajeżdża i nikomu nie przeszkadza to o co tu chodzi ??????
M
Maniek
Szczególnie ,że nie są od zdawania TEKSTU :PPPPP
z
zokopion
lepiej że tam chodzą konie a nie w stajni burzą nogami sam mam to wiem jak jest a meleksy tam nie zdaja tekstu bo miałem to po 3 dniach tu w zakopany wysiadł
g
góral
No to pokaż co masz...ja się nie wstydzę.Ciężko pracowało się żeby zdobyć tytuł magistra i dostać się na doktoranckie.
G
Gość
błeee...
n
no to już
nie mam nic do ukrycia,uczciwie pracuje,nie wyłudzam od ludzi pieniędzy,nikogo nie szykanuje....nic mi nie zrobisz.Zastanówcie się czy przypadkiem na was nic nie ma.Właśnie sprawdzam pogłoski jakoby znana fundacja nie mając za co wyżywić konie sprzedała je na rzez.Niech no okaże się to prawdą.....
o
od ttonz
i co?
g
góral
hahaha
g
góral
Co mi zrobisz jak mnie złapiesz.Jeden koń zutylizowany,po drugim ślad zaginął a wy dalej gonicie za własnym ogonem.Idzcie ratować koniki które nie mają co jeść i kopytka się im psują od stania na mokrym...
w
wnuczka
jw
a
aśka
Szkoda że nie pomyślałeś o niepełnosprawnych dzieciakach albo starszych ludziach -moja babcia ma 80+ i powiedziała ze tak chciałaby przed śmiercią zobaczyć na własne oczy znajomy piękny widok Stawu, schroniska, kojarzącego się jej z jej młodymi latami....
Mam ją tam ciągnąć na piechotę??
(nie, nie jest grubasem, jest wręcz chuda, nigdy nie paliła ale po prostu jest stara i nie ma siły iść na piechotę)
d
diplodok
'Odbierają nam chleb'! Chyba luksusy a nie chleb!
Gdyby nienasyceni dudkami górale używali koni w granicach ich sił i o nie dbali, to by mieli niezły biznes na wiele lat. A że nie mogą sie nachapać, to dobrze im tak!
Nie tylko towarzystwa ochrony zwierząt twierdzą, że konie są tam dręczone. Tak twierdzi większość turystów. Właśnie kolega wrócił z Tatr i mówił, że na tym upale konie z wywieszonymi jęzorami sapały i wyraźnie już nie dawały rady pod górę na zakrętach!
g
góralka
i telo ...
g
góralu, hahaha
wyjdzie szydło z worka !!
t
tyz gorol
powiedz gorolu,ktoz ci placi za te dyskusje hejjj.bo ona ani kupy ani d......sie nie trzymo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska