Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdy kończył roczek, każdy życzył mu mamy. Już ją ma

Redakcja
Doc. Spodaryk i pielęgniarka na imprezie urodzinowej Pawełka
Doc. Spodaryk i pielęgniarka na imprezie urodzinowej Pawełka Fot. archiwum szpitala
Pawełek nie będzie przesądny, trzynastka bowiem nie zawsze jest pechowa. Może być nawet szczęśliwa. Tyle bowiem miesięcy chory maluszek czekał na swoją mamę wszpitalu. A trzymał się dzielnie. Operacje, ból przy przełykaniu, samotność. Dziś jest już inaczej - pisze Katarzyna Jasińska.

Kiedy inne dzieci przytulali rodzice, on mógł liczyć tylko na ramiona pielęgniarek. 20 listopada miał swoje pierwsze urodziny. Lekarze i pielęgniarki z krakowskiego szpitala życzyli mu tylko jednego - domu i rodziny. Trzy dni temu nowa mama zabrała go do domu.

- To jest możliwe - tymi słowami mnie przywitała.
- Ale co? - pytam zdziwiona.
- Adoptowanie chorego dziecka jest możliwe. I potrzebne.

Pani Małgosia jest niedużą brunetką po trzydziestce. Mimo tego, że poprzedniej nocy spała zaledwie cztery godziny, jej oczy błyszczą radością. Sprężysty chód, pogoda ducha, choć widać, że ostatnie dni były pełne emocji. O Pawełku dowiedziała się dwa miesiące temu. Zaraz przed świętami Bożego Narodzenia dostała decyzję sądu o możliwości adoptowania chorego dziecka. Jak na skrzydłach z budynku sądowego poleciała do Prokocimia, do swojego nowego dziecka. I już tam została.

Drugie życie po powodzi

Siedziała u niego non stop. Doc. Mikołaj Spodaryk, ordynator oddziału leczenia żywieniowego z pielęgniarkami musiał ją niemal siłą wyrzucać ze szpitala na święta. Dała się przekonać argumentem, że tam przecież czeka drugie, stęsknione dziecko. Po jej wyjeździe cały personel znalazł ukryte przez panią Małgosię kartki świąteczne, od niej i Pawełka.

- Wszystkie dzieci potrzebują rodzica w tym samym stopniu. To jest takie samo dziecko jak każde inne - pani Małgosia irytuje się, kiedy pytam, czy opieka nad chorym maluchem jest szczególnie wymagająca. Dodaje, że bycie rodzicem w ogóle jest trudne.

- Tyko na reklamie rodzina to pięknie uśmiechnięta kobieta w lekkim makijażu, wyprasowanej bluzce i szczęśliwy tata - mówi. Dzisiaj wiele osób chciałoby mieć dzieci stworzone na zamówienie: wysokie, piękne, zdolne, najlepiej blondynów z niebieskimi oczami...

Twierdzi, że jest jej nawet dużo łatwiej niż komuś, komu rodzi się chore dziecko, bo dla niej opieka nad Pawełkiem to była świadoma decyzja. - Nie byłam świadkiem tych wszystkich operacji, które przechodziło dziecko, nie widziałam jak cierpiał. Był w bardzo dobrym stanie zdrowia - opowiada. - Owszem nie umie przełykać, ale poradzimy sobie z tym.

Zaraz po urodzeniu Pawełek musiał walczyć o życie. Teraz jest żywiony pozajelitowo, dożylnie. Ma skrócone jelito krótkie. Z pokarmu, który przyjmuje doustnie, jest w stanie przyswoić tylko jakąś część substancji odżywczych.

Kiedy kobieta opowiada o dziecku, które od dwóch tygodni jest jej synem, czuć jak wiele już ich łączy. Pawełek jest ciekawy świata, zaskakująco radosny, jak na dziecko, które od urodzenia żyje w szpitalu, które cierpi. Jest bardzo kontaktowy, lubi... pukać w przedmioty, we wszystko, co wydaje dźwięki.
- Zakochała się już Pani w nim? - pytam.
- A wierzy Pani w miłość od pierwszego wejrzenia? - po dłuższym zastanowieniu pyta mnie kobieta.
- Tak.
- Jeżeli Pani wierzy, to niech Pani będzie - i obie wybuchamy śmiechem.

Doktor Spodaryk: - Ona oszalała na jego punkcie! Od pierwszego momentu! Szybko podbiła nasze serca, całego personelu. Paweł zmienił się w jej towarzystwie nie do poznania. To zupełnie inne dziecko.

Pawełek nie chce jeść, bo to dla niego bolesne. Ale trzeba go zmuszać, bo inaczej nie wyzdrowieje. Codziennie na noc jest przyłączany do kroplówki na 16 godzin. Prócz tego troszeczkę je, ale bardzo mało i z dużym trudem. Dodatkowo dostaje pokarm dożołądkowo przez sondę, żeby żołądek się nie skurczył. Ma bardzo dużą szansę na powrót do zdrowia, na życie bez pompy infuzyjnej. Dzieci z tym schorzeniem mogą prawie normalnie funkcjonować. Najczęściej nie widać, że dziecko jest w ten sposób odżywiane. Może jeździć za granicę, latać samolotem. Przy odrobinie ostrożności można się kąpać, chodzić na basen, uprawiać sporty. Trzeba tylko uważać, żeby nie doszło do zakażenia. Wizyty kontrolne są raz na dwa, trzy miesiące.

Drugie adoptowane dziecko pani Małgosi też chorowało na tę samą chorobę. Chłopczyk ma 4,5 roku i już rok żyje bez pompy, choć lekarze prorokowali, że dopiero po ok. dziesięciu latach będzie mógł normalnie jeść.

Pani Małgosia nie chce oskarżać rodziców Pawełka, którzy go zostawili. Wie, że to nie była dla nich łatwa decyzja. Jednak z drugiej strony uważa, że my Polacy powinniśmy się wstydzić, że tyle dzieci nie może znaleźć rodziców.

Nowa mama jest przygotowana na diametralne zmiany w swoim życiu. Jej starszy syn czeka niecierpliwie na brata. Ale po jakimś czasie, jak każde dziecko, może stać się zazdrosny.
Nowa mama Pawełka ma swoją firmę, dlatego może pracować, kiedy chce. Jak trzeba, siedzi w nocy, żeby nadrobić zaległości. Czasami musi z czegoś zrezygnować.

- Uważam, że praca i opieka nad dzieckiem są możliwe do pogodzenia, a wręcz jest to niezbędne, żeby zachować równowagę psychiczną - twierdzi. Pawełek wymaga opieki. Żeby mógł żyć w miarę normalnie, musi się nauczyć jeść i czerpać z tego przyjemność, a na to w warunkach szpitalnych nie ma szans. Bywa, że takie dzieci mają kłopoty z trawieniem, cierpią na niestrawność i okropne biegunki. Żeby wrócił do zdrowia trzeba mieć dużo cierpliwości i czasu, musi się czuć bezpiecznie. A żeby czuł się bezpiecznie, trzeba mu stworzyć dom. Nic nadzwyczajnego, potrzebuje po prostu normalności. Nie trzeba być aniołem.
- Nie jestem idealną matką - zaznacza. - Czasami się wściekam, mam wszystkiego dosyć. Opieka nad chorym dzieckiem daje jednak bardzo dużo. Porządkuje świat, stawia pracę na odpowiednim miejscu, często pomaga spotkać ciekawych ludzi i przeprowadzać niebanalne rozmowy. Tego się nie da z niczym porównać.

Takich dzieci jak Pawełek jest w Polsce ok. 120. Troje z nich czeka na adopcję. W Rzeszowie, Łodzi i Warszawie. Przemek i Michał mają po 3 lata, Patryk 8 miesięcy. Więcej informacji można uzyskać w Fundacji Dzieci Żywione Inaczej.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nastolatek oblał się benzyną i podpalił!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska