Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Globtrotterzy z Krakowa: W czasie świąt najważniejsze jest spotkanie z drugim człowiekiem

Karolina Gawlik
Egipt. Świętowanie na Nilu.
Egipt. Świętowanie na Nilu. fot. Archiwum Elżbiety i Andrzeja Lisowskich
Choć na Boże Narodzenie zjeżdżają do domu, nie byliby sobą, gdyby nie sprawdzili, jak wyglądają święta w innych zakamarkach świata. Podróżnicy Elżbieta i Andrzej Lisowscy jedli wigilijnego karpia przy stole z widokiem na Manhattan i w samolocie w drodze do Bangkoku. Słuchali kolęd na słonecznych Wyspach Kanaryjskich i w amerykańskim klubie gejowskim. Ale zgodnie przyznają: nic nie zastąpi polskiej tradycji świątecznej. Bo ona mieszka w nas, gdy jesteśmy kilka tysięcy kilometrów od ojczyzny.

Samotność w Teheranie
Elżbieta jako studentka wyjechała na stypendium do stolicy Iranu. Tam spędziła pierwsze święta poza domem. Choć z Bożym Narodzeniem nie miało to wiele wspólnego - bo kraj muzułmański, środek rewolucji, a na ulicach czołgi.

- Poszłam na spacer po obrzeżach miasta. Święto, a ja się włóczyłam po jakichś wysypiskach śmieci - opowiada. - Czułam się dziwnie. Czegoś istotnego mi brakowało. Wspomina, jak siedziała na wzgórzu, a słońce powoli zachodziło. Boże Narodzenie było tylko w niej. Później opowiadała koleżankom w akademiku, czym są dla nas święta. Chętnie słuchały, choć polskich kolęd nie mogły zrozumieć.

Noc na dachu hotelu w Tajlandii
Jedne święta Lisowscy spędzili w Bangkoku. Zaprosił ich tam tajski rząd, w ramach programu "Niezwykła Tajlandia."

- Samolot odlatywał w wieczór wigilijny z Okęcia. Lotnisko było opustoszałe. Ale świąteczna atmosfera i tam dotarła. Wszyscy byli dla siebie mili, nawet celnicy jacyś tacy bardziej sympatyczni - wspominają. W czasie lotu podano karpia i barszcz.

- Byłem wśród obcych ludzi 10 tysięcy metrów nad ziemią. Atmosfera była wspaniała. Gdyby ludzie byli tacy na co dzień w Polsce, to powiedziałbym, że mieszkam w raju - mówi Andrzej Lisowski.

Dolecieli do Bangkoku. Przy śniadaniu, które jedli na dachu hotelu przy basenie, usłyszeli "Cichą noc" po niemiecku. To był szok! - mówi Lisowska. - Przecież jesteśmy w Bangkoku, centrum buddyzmu! A tu świąteczny nastrój...

Przy recepcji w hotelu stały dziewczyny w strojach mikołajów i śpiewały amerykańskie przeboje kolędowe. Na ulicach pełno żłóbków. Choć to tropiki, domy towarowe przystrojone były choinkami, bombkami, płatkami śniegu.

- To zagranie pod turystów czy pod społeczność chrześcijańską? - pytam.

- Przede wszystkim pod samych siebie - wyjaśnia Elżbieta Lisowska. - Oni są dużo mądrzejsi od Europejczyków. Dlaczego? Bo obchodzą wszystko ze wszystkimi! Mają na przykład kilka Nowych Roków. Buddyjski, zachodni, taoistyczny. Obdarowują się często prezentami i są szczęśliwi. Tam uśmiech jest autentyczny, prawdziwy - dodaje.

Świąteczne akcenty nikomu nie przeszkadzały, mimo że w Tajlandii mieszka społeczność zarówno buddyjska, jak i muzułmańska. - Ludzie szanują swoje wartości i zwyczaje. Dopóki nie zaczną się mieszać w to politycy. Wtedy dopiero wybuchają konflikty, które kończą się rzeziami - uważa Lisowski.

W amerykańskim metrze
W 1999 roku Lisowscy polecieli do Nowego Jorku. Pilnowali tam domu i kota swojej koleżanki, która mieszkała na wyspie Roosevelta (3,2 km długości, 240 m szerokości) w Nowym Jorku. Wyspa położona jest na rzece East River, między Manhattanem a dzielnicą Queens. Mimo że były wtedy spore mrozy, dużo spacerowali. I spostrzegli dwa światy. Ten pierwszy, to Nowy Jork, komercyjna, świąteczna wizytówka: wszystko musi być największe i najbardziej świecące.

Z drugiej strony, po ulicach biegają ludzie zmordowani pracą. Na Wall Street nikt się nie uśmiecha. Wszyscy są spięci, bo w każdej chwili mogą stracić kilka milionów.

- To była rozrywka: siedzieć dwie godziny na Wall Street i fotografować smutnych ludzi. Wtedy się odechciewa dużych pieniędzy - śmieje się Lisowski.

W ogóle nie czuło się, że są święta. - W Wigilię ludzie wracają do domów najwcześniej o godz. 20. I choć w Polsce też się tak zdarza, to jednak Wigilię czuje się u nas cały dzień - zauważa Lisowska.

Lisowscy u Chińczyka kupili karpia (mówią, że Chiny to jedyny kraj, w którym się docenia tę rybę jak w Polsce). Wrócili do mieszkania, gdzie pani Elżbieta go upiekła.

- Wigilijny stół stał przy oknie z widokiem na rzekę. Pływały wielkie statki, migotały światełka Manhattanu - wspomina. - A my mieliśmy karpia i białe wino argentyńskie! - dodaje jej mąż.

Po kolacji poszli w jedyne miejsce na Manhattanie, które kojarzy im się z Europą: Greenwich Village. Wchodzili do barów, gdzie grały kapele. Czasem byli jedynymi słuchaczami. W końcu trafili do gejowskiego klubu, gdzie stał fortepian. Ktoś do niego podszedł i zaczął grać kolędy. Zrobiło się bajkowo, domowo. Dopiero tam poczuli święta.

Potem zapragnęli pójść na pasterkę. Wybierali się na taką ze zwierzętami (sami mają w domu pięć kotów). Problem w tym, że na stacji metra objawiła się po raz pierwszy nietypowa choroba pana Andrzeja.

- Napadł mnie wtedy jakiś dziwny stan lękowy - wspomina. - Kiedy widziałem dużą przestrzeń bez ludzi, nie mogłem zrobić kroku.
Stacja metra miała trzy poziomy, Lisowscy utknęli na środkowym. Nie mogli ani wejść na górę, ani zejść na dół. Tam więc spędzili swoją noc wigilijną.

Pierwszy dzień świąt w Nowym Jorku był bardzo uroczysty. Drugiego się tam nie obchodzi, to zwykły dzień pracy. A w milenijnego sylwestra na ulice wyjechały wozy pancerne, postawiono druty kolczaste, a nad głowami latały F16.

Chodziły słuchy, że szykuje się zamach.

Wyspy idealne na święta
Lisowscy podkreślają, że takiej Wigilii jak w Polsce, nie ma nigdzie indziej. Jeśli już ją jednak porównywać, to do tej w Portugalii czy Hiszpanii. Fantastyczna świąteczna atmosfera jest też na Wyspach Kanaryjskich

- Spotyka się tam kilkumetrowe postacie mikołajów, sztuczny śnieg, choinki i śpiewy w kościołach. Na wyspie Lanzarote były ogromne żłóbki pod palmami wyrzeźbione w lawie. Najpiękniejsze, jakie w życiu widziałem - wspomina Andrzej Lisowski.

- Wyspy Kanaryjskie na Boże Narodzenie to bardzo ciekawy pomysł. Jest bardzo ciepło, ale i bardzo chrześcijańsko - dodaje jego żona. Ale jedna rzecz na Wyspach Lisowskim nie spasowała. Na mszy koguciej, czyli odpowiedniku naszej pasterki, głównym przysmakiem było... młode koźlę. - Naprawdę nie mogliśmy go zjeść - mówi Lisowski.

Na Wyspach Kanaryjskich popularne jest - tak jak u nas - kolędowanie. Z tym, że kolędy nie brzmią jak nasze. Po nastroju pieśni Polak nie wywnioskuje, że to jest świąteczna. - Tamtejsze kolędy pobrzmiewają Ameryką Środkową, słychać dużo mandoliny, jest w nich siła - opowiada Lisowski. Podczas pobytu na wyspie Fuerteventura trafili w jednym z kościołów na kolędowanie zespołów, które zjechały się z całych "Kanarów". Tak na marginesie, zaprowadził ich tam Kanaryjczyk o imieniu Jezus, który ma żonę Polkę Marię. Ich dzieci to Adam i Ewa.

Kolędowanie w Krakowie
- Jesteśmy naznaczeni Wigilią i świętami. To dobrze. Mamy swój piękny zwyczaj - zaznacza Lisowska.

To jak spędzają wigilię w Krakowie? Najpierw jest krótka wieczerza z mamą, potem uroczy moment prezentów, a na koniec wizyta znajomych. Do nocy siedzą, rozmawiają. W drugi dzień świąt też jest frajda: wielkie kolędowanie u Anny Dymnej. Na pianinie gra Andrzej Sikorowski albo syn gospodyni. Goście dostają nutki i teksty. - Jest cudownie - mówi Elżbieta Lisowska. - Nigdzie tego nie dostaniemy - wtóruje jej mąż.

Podróżnicy przypominają sobie Święto Diwali w Kalkucie. Na uliczkach wszystko było odświętne, do domów prowadziły świeczki, rodziny siedziały przy stołach pokrytych potrawami, w powietrzu unosił się zapach kadzidła.

- To inny kraniec świata, inna religia, a ja się poczułem, jak w dawnych czasach w domu - zauważa Lisowski. - Potrzeba spotykania się bliskich osób była, jest i będzie na całym świecie. I tego żadni politycy dzielący ludzi nam nie odbiorą.

Elżbieta i Andrzej Lisowscy - podróżnicy i dziennikarze, twórcy telewizyjnego "Światowca" (blisko 180 premier w TVP Info) i radiowego "Południka Cafe" (prawie 200 premier na antenie Radia Kraków). Autorzy filmowych reportaży z Azji i przewodników, wydawanych także za granicą. Członkowie The Explorers Clubu. Pracują nad uruchomieniem podróżniczego autorskiego portalu travelpress.pl. Tworzyli i redagowali pierwsze w Polsce podróżnicze dodatki prasowe, a w TVP Kraków tworzyli przez wiele lat magazyn podróżników "Z plecakiem i walizką".

Południk Cafe
Specjalnego świątecznego wydania "Południka Café" na antenie Radia Kraków można posłuchać w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, 26 grudnia, o godz. 14. W świątecznym godzinnym programie usłyszymy m.in. kolędy z Dalmacji.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska