To jest dla naszych dzieci taki może trochę nieformalny, ale jednak plac zabaw - mówi Marta Dzik z Woli Łużańskiej. - Od czasu, gdy zaczęli tu składować azbest, to naprawdę się o nie boimy - dodaje wzburzona.
Azbest w Woli Łużańskiej zwożony jest na plac manewrowy koło nieczynnego dworca kolejowego. Miejscem zarządza Oddział Gospodarowania Nieruchomościami PKP S.A. w Krakowie.
- To jest jedyny utwardzony plac na terenie gminy, z jakiego możemy korzystać, przeprowadzając program zbiórki azbestu - mówi na to Kazimierz Krok, wójt gminy Łużna. - I proszę pamiętać, że to w żadnym wypadku nie jest plac zabaw, ale normalny plac rozładunkowy dla wagonów towarowych.
Gmina Łużna od trzech lat uczestniczy w programie likwidacji azbestu. Mieszkańcy, o ile spełnią kryteria dochodowe, mogą wymienić bezpłatnie szkodliwe pokrycia domów na blaszane, z zastrzeżeniem, że będzie to maksymalnie 200 metrów kwadratowych. Azbestowych pokryć bezpłatnie mogą pozbyć się ci, których miesięczny dochód nie przekracza 456 zł netto na osobę w rodzinie. W przypadku osób samotnych próg wynosi 542 zł netto.
- My to świetnie rozumiemy, że likwidacja tego azbestowego świństwa jest ważna - komentuje Agnieszka Igielska, mieszkająca po sąsiedzku z placem, na którym składowany jest azbest. - Ale proszę zrozumieć naszą sytuację. Tu w najbliższej okolicy mieszka co najmniej 14 małych dzieci. Przecież nie będziemy ich trzymać przez cały czas zamkniętych w domach - dodaje.
Pani Agnieszka zwraca również uwagę, że niedaleko, niecały kilometr w stronę Mszanki jest gminny ogrodzony plac, na którym znajduje się komunalne składowisko odpadów.
- Dlaczego tam tego świństwa nie zwożą? - pyta rozżalona.
Bez wiedzy mieszkańców
Azbest koło dworca pojawił się mniej więcej dwa tygodnie temu. Nikt wcześniej nie poinformował mieszkańców, że będzie tam składowany.
- W czasie ostatniego zebrania wiejskiego zapytałem o tę sprawę - opowiada Ryszard Janik. - Odniosłem wrażenie, że nikt o niczym nie wie, że to jakaś samowola firmy, która wywozi odpady. A wójt Krok mówił, że na tym placu zaplanował powstanie targowiska.
Pan Ryszard skontaktował się również w tej sprawie z PKP. Tam usłyszał, że nic im nie wiadomo o jakimś składowisku azbestu.
- To nie jest tak do końca - prostuje sprawę wójt Krok. - Osobiście rozmawiałem z panią dyrektor Elżbietą Baran, z oddziału gospodarowania nieruchomościami PKP w Krakowie i uzyskałem jej zgodę - tłumaczy.
Zgoda PKP dotyczy krótkiego deponowania na placu azbestu, zwożonego z terenu gminy samochodami o niskiej ładowności, a następnie przeładowywanego na duży samochód, którym jest on wywożony poza teren gminy.
- To jest konieczne - mówi wójt. - Przecież w większości przypadków nie ma takiej możliwości, by ciężarówką o ładowności około 40 ton wjechać na posesję.
Według wójta azbest leży koło dworca najwyżej kilka godzin, czasem oczywiście może się zdarzyć, że nawet jeden dzień.
- Z tymi godzinami to jakieś nieporozumienie - stwierdza stanowczo Ryszard Janik. - Pierwsza partia to leżała tu chyba dwa tygodnie. Po naszej interwencji przyjechały ciężarówki i zaczęli to ładować, ale w taki sposób, że nad całą okolicą unosiła się chmura azbestowego kurzu.
W chmurze pyłu do marca
Jak opowiadają mieszkańcy, załadunek wygląda w ten sposób, że dźwig podnosi do góry wielki wór z azbestem, jest on od dołu otwierany, a zawartość wysypuje się na pakę samochodu. W tym czasie niebezpieczny pył azbestowy unosi się nawet nad okolicznymi posesjami.
- Kilka metrów od tego miejsca mamy pasiekę - mówią Antonina i Antoni Kmiecikowie. - Kto nam da gwarancję, że ta toksyczna chmura nie zatruje naszych pszczół? - martwią się.
Wójt Krok stara się ich uspokoić. Twierdzi, że to już ostanie chwile działania programu.
- Zostało nam jeszcze do zrealizowania kilka wniosków - opowiada - Wtedy problemy się skończą.
Program likwidacji azbestu w gminie działa od 2013 roku. Jego zakończenie planowane było na koniec grudnia 2016.
- W trakcie realizacji powstało trochę oszczędności - opowiada wójt.
Dlatego jest możliwość bezpłatnej wymiany pokryć również na budynkach gospodarczych. Chętni mogą zgłaszać się jeszcze do marca przyszłego roku.
- Gdy program się skończy, to niestety w gminie nadal będzie sporo azbestowych dachów - mówi wójt. - Z takich pobieżnych szacunków wynika, że zostanie nam co najmniej 500 takich.
A co na to mieszkańcy?
- Nie odpuścimy - mówią zgodnie. - Nie pozwolimy się truć, nawet jeśli to tylko tymczasowe - twierdzą.