Artur Andrus to chyba najbardziej sztandarowy, obok Piotra Bałtroczyka, polski konferansjer kabaretowy. Znany z nieco flegmatycznego usposobienia i sporego dystansu do rzeczywistości dziennikarz i artysta, ma też swoje muzyczne oblicze. Do dziś dorobił się czterech płyt, z których udało mu się wylansować kilka przebojów. Dwa z tych albumów pokryły się platyną, a jeden - złotem.
- Są takie piosenki, które opowiadają o najważniejszych sprawach w życiu człowieka i one faktycznie mogą zmieniać świat. Tymczasem większość moich piosenek jest wymyślona po to, aby rozbawić. I jeśli już zmieniają świat, to tylko w tym sensie, że wywołują na kilka minut uśmiech słuchacza. Nie ma w tym co powiedziałem jednak niczego pesymistycznego. Bo te zabawne piosenki też mają jakąś wartość i dają mi mnóstwo satysfakcji - mówi nam Artur Andrus.
Piosenki będą przeplatane wierszami, humorystycznymi komentarzami i anegdotami, zawsze na najwyższym poziomie – o czym chyba nikogo, kto zetknął się z występami Mistrza Mowy Polskiej nie trzeba przekonywać. Arturowi Andrusowi towarzyszyć będą czterej muzycy: Wojciech Stec – fortepian, gitara, Łukasz Borowiecki – kontrabas, akordeon, Łukasz Poprawski – saksofony, klarnet i Paweł Żejmo – perkusja.
- Kiedyś wychodząc na scenę poprosiłem szefa kelnerów, aby w czasie występu nie roznosił talerzy, bo to przeszkadza. Stoję już na estradzie, patrzę, a tam kilkunastu kelnerów lata między stolikami. Zacisnąłem zęby i dokończyłem występ. Kiedy zszedłem ze sceny, podszedłem do tego faceta: "Przecież prosiłem pana grzecznie, żeby kelnerzy nie roznosili talerzy w czasie występu!". A on patrzy mi w oczy i mówi ze śmiertelną powagą: "Ale myśmy nie roznosili, tylko znosili!". To mi uświadomiło, że jak ktoś ma tytuł Mistrza Mowy Polskiej, to powinien być precyzyjny w tym, co mówi - podkreśla kabareciarz.
