https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kasy samoobsługowe. Szybkie zakupy czy test cierpliwości?

Tadeusz Płatek
Opracowanie:
SZYMON STARNAWSKI /POLSKA PRESS
Wszystkie „normalne” zamknięte, poza jedną, do której ustawiła się kolejka analfabetów funkcjonalnych, ewentualnie ludzi z zasady płacących gotówką, żeby ludzkość nie zginęła w szponach masonów kontrolujących banki. Stoję więc w kolejce do kas samoobsługowych co samo w sobie jest trochę bez sensu.

Jest ich siedem, i co chwila któraś się zwalnia, nie jest to jednak zawsze oczywiste. Czasem ktoś odbiega, bo coś mu się w ostatniej chwili przypomniało. Pewnie stojąc do ”normalnej”, mając ludzi na plecach by sobie odpuścił, ale tak, to biegnie - przynajmniej przez 10 metrów, żeby wszystkim oczekującym pokazać, że przeprasza, że już szybciutko, raz dwa! 

Potem sobie zwalnia, wybiera spokojnie, czasem nawet ulega niezdecydowaniu. Skoro go nie widać, to nikt nie wie czy potrzebował czegoś z nieodległego regału, czy z końca sali. Nikt się za nim rozglądał nie będzie. Gdy już weźmie to, czego zapomniał, przyspiesza znowu, by zrobić wrażenie, że cały czas biegł, że robił wszystko, aby innym kasę swoją udostępnić możliwie najszybciej. Bo przecież wszyscy się gdzieś spieszymy, mamy ważne sprawy. W ogóle wszyscy jesteśmy bardzo ważni.

Innym razem ktoś odejdzie od kasy, tego robota z wagą, wyjdzie ze sklepu, a tu się dalej świeci na czerwono. Podchodzę, wyciągam słoje, kasować chcę, ale się nie da. Robię więc to, co robią wszyscy w takich sytuacjach, czyli rozglądam się wymownie. Szukam wzrokiem pracownika w niebieskiej, czy żołtej koszulce, ale jedyny którego widzę siedzi przy „normalnej” kasie i właśnie odbywa rytuał karty lidla albo mojej biedronki. Oczywiście nie będę mu zawracał głowy, bo przecież on robi to, co do niego należy. On jest tam sam - jeden pracownik na jednej normalnej kasie, podczas gdy przy siedmiu samoobsługowych nie stoi w ogóle nikt. Wszyscy łażą po sklepie, roznoszą, celują, ale raczej w tych dalszych alejkach.

W końcu ktoś przychodzi, odblokowuje, ale on i ja doskonale wiemy, że to nie jest ostatni raz kiedy się widzimy, bo ja, wysoce funkcjonujący klient, będę miał do niego jeszcze kilka spraw. Na pewno schrzanię ważenie owoców. To na pewno. Położę je na wadze za wcześnie albo za późno, a jeśli nawet mi się z tym ważeniem poszczęści, to wszystko się zepsuje przy przekładaniu do pojemnika. Będę się oczywiście starał to naprawić ale się nie uda i znów zapuszczę żurawia, dyskretnie machał będę (samym przedramieniem, nie jak jakiś chamski wiatrak). 

Trzeci raz wezwę odsiecz przy okazji zgrzewki wody, która ma na folii kod kreskowy, ale lepiej - jak się okaże - było wyciągnąć jedną butelkę i wpisać ilość, co już przekracza moje możliwości intelektualne. Jeszcze croissanty. Czy one są zwykłe, czy może z kremem w środku? Kto to wie? 

   

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska