Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kleszcze czyhają w roślinach. Co robić gdy go złapiemy?

Julia Kalęba
Julia Kalęba
Anna Kalinowska-Nowak, specjalista chorób zakaźnych ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie
Anna Kalinowska-Nowak, specjalista chorób zakaźnych ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie Michal Gaciarz / Polska Press
Na pierwsze ukłucia jesteśmy narażeni już wiosną. O tym, kiedy możemy zarazić się boreliozą, jakie są pierwsze objawy zakażenia i czym jest zespół poboreliozowy, opowiada dr Anna Kalinowska-Nowak, specjalista chorób zakaźnych ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie

To prawda, że najczęściej kleszcze spadają na nas z wysokich leśnych drzew?
Kleszcze są wszędzie wokół nas. Najwięcej z nich znajduje się rzeczywiście w lasach, ale bardzo często atakują też w parkach, na łąkach i w ogródkach. Nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy narażeni na ukłucia kleszczy, nawet kiedy idziemy na spacer z psem i podążamy za nim w wysokie trawy i zarośla. Bo mitem jest, że kleszcze przebywają na gałęziach wysokich drzew i stamtąd na nas spadają. One znajdują się na krzewach i w trawach, a my, przechodząc obok takiej rośliny, ocieramy się o nią i zgarniamy kleszcza. Dlatego najczęściej znajdujemy go w naszym ciele na kończynach dolnych. Tylko u małych dzieci kleszcze są wbite w innych miejscach - na szyi, za uchem, we włosach.

Ale kleszcze mogą też przemieszczać się po naszym ciele.
Oczywiście. Docierają do najbardziej ocieplonego miejsca, gdzie skóra jest najcieńsza i gdzie blisko znajdują się naczynia krwionośne. Dlatego u dorosłych lubią zgięcia podkolanowe, pachwiny, okolice narządów płciowych, a u dzieci okolicę za uszami.

W jaki sposób wybierają swoje ofiary?
O tym decyduje temperatura i zapach. Jako ludzie jesteśmy ich przypadkowym żywicielem. Kleszcze karmią się krwią ssaków oraz ptaków i najczęściej atakują zwierzęta leśne. Ale kiedy jesteśmy w pobliżu i nie mamy odpowiedniego stroju ani żadnych środków odstraszających, to też stajemy się ich ofiarami.

To prawda, że po tak łagodnej zimie kleszczy będzie jeszcze więcej?
Tak, ocieplenie klimatu, zwłaszcza łagodne zimy, spowodowało, że kleszczowy sezon zaczyna się już w marcu i trwa do listopada, z małą przerwą na gorące miesiące letnie. Są dwa szczyty aktywności rocznej: maj-czerwiec oraz wrzesień-październik. W ciągu dnia szczyt porannej aktywności trwa od pierwszej rosy do południa, a wieczorny od godziny szesnastej do zmroku. Gdy temperatura spada poniżej czterech stopni Celsjusza, zapadają w letarg: chowają się w ściółce i przesypiają niekorzystne warunki.

Ratuje nas odpowiedni strój, czyli jaki?
Przede wszystkim długie spodnie, długi rękaw koszuli, skarpetki i pełne buty. Najlepiej by było, gdyby spodnie były włożone do skarpetek, a rękaw ściśle zapięty. Kiedy ubieramy krótkie spodenki, spódnice i podkoszulki, stajemy się bardzo łatwym celem. Aby uniknąć ukłuć, wskazane jest także stosowanie na odkryte części ciała repelentów, czyli środków odstraszających kleszcze.

Kleszcz wbija się, a my nawet tego nie czujemy.
Tak, ponieważ wstrzykuje nam substancję znieczulającą. Poza tym, atakują nas zarówno postacie dorosłe, jak i larwy oraz nimfy, a te są bardzo małe - od 0,5 do 1,5 mm długości. Dopiero potem, kiedy żerują, powiększają swoje wymiary nawet 200 razy. W ślinie kleszczy znajdują się substancje dla nas toksyczne. Dlatego u osób, które mają tendencję do reagowania odczynami alergicznymi na ukłucia owadów, w miejscu ukłucia powstaje duży odczyn alergiczno-zapalny.

To też pierwszy znak, że będziemy zakażeni boreliozą?
Nie, odczyn alergiczny jeszcze o niczym nie świadczy. Trzeba rozróżnić to alergiczne zaczerwienienie na skórze, które pojawia się tuż po ukłuciu, od rumienia wędrującego, o którym pani myśli. Oba powstają w miejscu ukłucia, ale odczyn alergiczny ustępuje po kilku dniach. Natomiast rumień wędrujący, będący pierwszą oznaką boreliozy, pojawia się po kilku dniach od usunięcia kleszcza, maksymalnie do czterech tygodni, dlatego powinniśmy obserwować to miejsce nawet miesiąc.

Słyszałam też, że można wykonać testy, które pozwolą nam wcześniej stwierdzić czy jesteśmy zakażeni, czy nie.
Nie ma sensu ich wykonywać. Żeby mówić o chorobie, trzeba przede wszystkim mieć jej objawy. Wówczas sprawdza się, czy one są rzeczywiście związane z boreliozą. Przy czym rumień wędrujący, który jest podstawowym objawem u osób zakażonych, wygląda tak charakterystycznie, że rozpoznanie stawia się na podstawie samego obrazu klinicznego. Zresztą na tym etapie choroby odczyny serologiczne w kierunku boreliozy mogą być jeszcze negatywne. Nie ma też sensu badanie kleszcza, ponieważ nie wszystkie osoby ukłute przez zakażonego pajęczaka, będą chorować.

To znaczy, że boreliozy nie pomylimy z żadną inną chorobą.
Rumień wędrujący to typowa zmiana, która, jeśli nie jest leczona, utrzymuje się przynajmniej kilka tygodni i ciągle rośnie. Ma co najmniej pięć centymetrów średnicy, jest płaska, nie boli, ani nie jest ocieplona. Na początku ma jednolite zabarwienie, potem wygląda jak obrączka. Czasem można czuć świąd w miejscu zmiany, u części chorych pojawiają się objawy grypopodobne, takie jak bóle mięśniowe, stawowe, stany podgorączkowe, ogólne osłabienie i złe samopoczucie. Jednak u niektórych osób zakażonych rumień wędrujący może nie wystąpić, inni pacjenci mogą go nie zauważyć, szczególnie jeżeli jest zlokalizowany w trudno dostępnych miejscach lub jego kolor jest zbliżony do koloru skóry.

A choroba się rozwija.
Tak, po pierwszym etapie choroby, jeżeli jest nieleczona wcale lub nieprawidłowo, może przejść w kolejne stadia. Na początku bakterie są zlokalizowane w miejscu, w którym było ukłucie, ale po jakimś czasie drogą krwionośną przedostają się do naszych stawów, mięśnia sercowego czy ośrodkowego układu nerwowego, dając neuroboreliozę.

I to już najcięższa forma choroby.
Tak, przebiega pod postacią zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych, porażenia nerwów czaszkowych lub obwodowych. Ale z drugiej strony boreliozę możemy łatwo wyleczyć, wbrew powszechnym przekonaniom, że jest to choroba śmiertelna i trudna w kuracji. Nawet przy zapaleniu opon mózgowo-rdzeniowych, które jest rzeczywiście niebezpieczne dla życia, jeśli rozpoznamy odpowiednio szybko i zastosujemy odpowiednie leki, to pacjent po niedługim czasie w pełni powróci do zdrowia.

Jak wygląda leczenie?
Zawsze włączamy do niego antybiotyki. Rumień wędrujący, postać stawową boreliozy można wyleczyć antybiotykami doustnymi w domu. Ale kiedy dojdzie do neuroboreliozy czy zapalenia mięśnia sercowego, konieczne jest podawanie antybiotyków dożylnie, czyli w warunkach szpitalnych.

Czasem mówi się o zespole poboreliozowym, jako pewnej konsekwencji choroby. Kiedy on się objawia i czym właściwie jest?
To utrzymujące się bóle stawowe, mięśniowe i złe samopoczucie, które pojawiają się po przebyciu choroby, mimo że bakterii już w naszym organizmie nie ma. To znaczy, że zakażenie skutecznie zlikwidowaliśmy, ale doszło już do pewnego uszkodzenia narządów. Taki zespół poboreliozowy może dokuczać jeszcze przez pewien czas po przebyciu choroby, ale nie jest wskazaniem do ponownego leczenia antybiotykami. Wtedy należy zastosować leki przeciwzapalne oraz fizjoterapię.

Czym jeszcze mogą zarazić nas kleszcze?
W Polsce przede wszystkim wirusem kleszczowego zapalenia mózgu. To choroba, na którą mamy, na szczęście, skuteczną broń, czyli szczepionkę. Zaleca się ją wszystkim osobom związanym zawodowo lub rekreacyjnie z lasem. Warto też pomyśleć o szczepieniach przed wyjazdem na obozy letnie, które często są organizowane w terenach sprzyjającym zakażeniu zapaleniem mózgu, jak na przykład Mazury. Aby szczepienie było skuteczne, należy je rozpocząć odpowiednio wcześnie przed sezonem żerowania kleszczy, czyli już zimą lub wczesną wiosną.

Czyli kleszcze mogą atakować nasz układ nerwowy na dwa sposoby: poprzez groźną postać boreliozy lub wirusowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych.
Dokładnie. Zdarzają się pacjenci, u których dochodzi do obu infekcji jednocześnie. Dlatego tak bardzo ważna jest profilaktyka, rozumiana jako odpowiedni ubiór, stosowanie środków odstraszających, szybkie usunięcie wbitego w naszą skórę kleszcza, a także szczepienie przeciw kleszczowemu zapaleniu mózgu.

***

Dr Anna Kalinowska-Nowak: Ukończyła studia na Wydziale Lekarskim CMUJ w Krakowie i całe życie zawodowe związała z Kliniką Chorób Zakaźnych tej uczelni, gdzie szkoli przyszłe pokolenia lekarzy, stomatologów i dietetyków. W oddziale szpitalnym zajmuje się chorymi z różnymi infekcjami, specjalizuje się w leczeniu zakażeń ośrodkowego układu nerwowego, chorób tropikalnych i pasożytniczych. Leczy pacjentów zakażonych wirusem HIV. Prowadzi Ośrodek Medycyny Podróży i Szczepień Profilaktycznych przy Szpitalu Uniwersyteckim. Uczestniczy w licznych konferencjach krajowych i zagranicznych poświęconym chorobom zakaźnym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska