Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszykarka Wisły Can-Pack: Nigdy się nie poddaję!

Justyna Krupa
Alana znalazła w Krakowie nowy dom i klub zaczynający się - jak pokazuje - od litery W.
Alana znalazła w Krakowie nowy dom i klub zaczynający się - jak pokazuje - od litery W. Krzysztof Porębski
Jej życiowe motto brzmi: "gdy mówią, że nie dam rady, na pewno sobie poradzę!" Alana Beard, nowa koszykarka Wisły Can- Pack, opowiada o tym, jak wiele kosztował ją powrót do zawodowego sportu.

Ostatni sezon WNBA spędziła Pani w ekipie Los Angeles Sparks. Jak się Pani podobało życie u progu Hollywood?
Na początku trochę się bałam przeprowadzki na drugi koniec USA, bo przez lata mieszkałam w Waszyngtonie. Ale ostatecznie zakochałam się w Los Angeles. Choć - jak dotąd - wielu gwiazd tam nie spotkałam. Tylko aktora Samuela L. Jacksona na lotnisku. Ale zapewniam: to miejsce nie jest takie, jak je pokazują w telewizji. Pewnie, jeśli pojedziesz do Hollywood czy udasz się na Rodeo Drive - tam atmosfera jest specyficzna. Ale ja zatrzymałam się w Santa Monica, blisko plaży Venice Beach. Niesamowite miejsce! Trenowałam półtorej godziny dziennie, przez resztę czasu smażyłam się na plaży.

Zatęskniła Pani za zimnem?
Tak, w Krakowie wystarczy, że wyjdę na zewnątrz i trochę postoję na mrozie i już, zabieg krioterapii mam za darmo! A tak serio, to pierwszy raz z krioterapią miałam do czynienia, gdy grałam w Gdyni. Na początku nie miałam pojęcia, o co w tym chodzi. Później jednak bardzo mi się to spodobało i w Stanach często korzystałam z tych zabiegów. Może dzięki temu uda mi się utrzymać w dobrej formie mój organizm aż do czterdziestki. Chociaż nie, nie chcę tak długo grać w koszykówkę, wolałabym zacząć życie wcześniej! (śmiech)

W Wiśle spotkała Pani Tinę Charles, z którą macie wiele cech wspólnych. Chociażby to, że obie bardzo udzielacie się charytatywnie.
Sportowców powinno się wykorzystywać w słusznej sprawie. Ich głos może sprawić, że dany przekaz będzie naprawdę słyszalny w społeczeństwie.

Założyła Pani fundację pomagającą młodym sportowcom. Na czym dokładnie polega jej działalność?
Nie każdy, kto chce komuś pomóc, musi od razu zakładać fundację. Ale zdecydowałam, że skoro dysponuję środkami, by to zrobić, to warto. Sponsoruję 6 amatorskich zespołów koszykarskich. Wiele zawodniczek WNBA zaczynało właśnie w takich drużynach, w tym ja i Tina Charles. Wiadomo, że potrzebują funduszy na codzienne potrzeby: przejazdy, hotele, stroje, specjalne obuwie. Moja fundacja im to zapewnia. Gdy tylko jestem w Stanach, staram się bywać na treningach i meczach tych drużyn, być blisko tego, co się u nich dzieje. Chcę, żeby dzieciaki nie miały już żadnej wymówki, by miały wszystko, czego potrzeba, by odnieść sukces. Ja w młodości nie miałam takich możliwości, jakie dzieci teraz posiadają: nie uczestniczyłam w campach, nie miałam osobistego trenera. Wszystko osiągnęłam dzięki moim rodzicom i własnej pracy.

Działała Pani też w kampanii informacyjnej dotyczącej zagrożeń związanych z cukrzycą.
Dwa lata temu podjęłam się roli rzecznika tego programu. Brałam też udział w innej kampanii WNBA, pod hasłem "Get Fit" ("bądź sprawny"). Programy te doskonale się uzupełniają i łączą. W obu chodzi o utrzymanie aktywnego i zdrowego stylu życia. W przypadku cukrzycy edukacja jest sprawą kluczową. Ludzie cierpiący na tę przypadłość często nie odżywiają się właściwie, nie ćwiczą, nie odwiedzają lekarza. Jako ambasador tego programu zachęcałam ludzi do badań. Cukrzyca to naprawdę poważna choroba, ale dotknięta nią osoba może nawet nie mieć pojęcia, że na nią cierpi (dziadek Alany z tego powodu musiał przejść amputację nogi - przyp. red.).

Jakie były cele kampanii Get Fit?
Organizatorzy chcą zachęcić dzieci do prowadzenia aktywnego trybu życia. W dzisiejszych czasach dzieciaki siedzą tylko w domu, oglądają telewizję albo grają w gry komputerowe. Nie robią zbyt wiele dla swojego zdrowia. Dobrze jest zacząć taką edukację od dzieci, bo one potem "zarażą" chęcią prowadzenia zdrowego trybu życia swoich rodziców.

Naprawdę chce Pani prowadzić własny lokal z owocowymi szejkami i soczkami?
Trudno jest prowadzić ten biznes i nie doglądać go osobiście. W końcu w tej chwili mieszkam poza USA. To takie moje zabezpieczenie na czas, gdy przejdę już na koszykarską emeryturę. Wielu zawodnikom i zawodniczkom wydaje się, że ich kariera będzie trwać wiecznie. A tymczasem życie sportowca może zostać ci odebrane w jednym momencie. Doświadczyłam tego, gdy z powodu kontuzji stawu skokowego przez dwa lata nie mogłam grać w koszykówkę. Dzięki biznesowym planom czuję, że nie będę miała problemów, by płynnie przejść do kolejnego etapu w moim życiu.

Właściwie mogłaby Pani napisać podręcznik pt. "Jak przekuć nieszczęście w błogosławieństwo". Często podkreśla Pani, że dzięki tej kontuzji - paradoksalnie - wiele w Pani życiu zmieniło się na lepsze.
Były dni, gdy zastanawiałam się, czy nie zakończyć kariery, czy się nie poddać. Ale jednocześnie czułam, że chcę sobie udowodnić, że potrafię wrócić na parkiet. Sobie i innym - tym, którzy twierdzili, że już nigdy nie wrócę do zawodowego sportu. Nawet mój lekarz oświadczył mi w pewnym momencie: jest możliwość, że już nigdy nie zagrasz w koszykówkę. Tymczasem jestem żywym przykładem na to, że jeśli tylko człowiek wytrwale pracuje, osiągnie swój cel. Ludzie pytali, czy ty nie wariujesz już przez to, że od tylu miesięcy nie możesz grać? Nie, nie oszalałam, bo czułam, że ta sytuacja buduje mój charakter. Dzięki temu dziś wiem, że nic nigdy nie będzie dla mnie zbyt trudne. Jakiekolwiek wyzwanie by mnie nie czekało, wiem, że mu sprostam. A poza tym na nowo pokochałam koszykówkę.

Na Twitterze ustawiła sobie Pani takie słowa: "Gdy mówią, że nie dam rady, na pewno sobie poradzę!"
To zabawne. Na początku tego roku moja mama przypomniała mi, jak kiedyś - jako dziecko - powiedziałam jej: któregoś dnia będę milionerką. I co? Udało mi się. Wiele lat później zapowiedziałam jej, że wrócę do koszykówki. I tak się stało. Cokolwiek sobie postanowię, zrealizuję to.

Czyli Alana Beard nigdy się nie poddaje.
Myślę, że obecnie wielu młodym ludziom brakuje takiej determinacji. Wszystko mają podane na srebrnej tacy. Nie muszą ciężko pracować, by coś osiągnąć. Czasem jednak, w przyszłości, będzie im tej umiejętności brakować. Nie mówię, że jestem bohaterką. Po prostu jestem chodzącym dowodem na to, że konsekwentna praca nad sobą popłaca. Podobnie, jak pozytywne nastawienie i wiara. Chciałabym to właśnie przekazać młodym ludziom: że każdy z nas ma siłę, by decydować o sobie. Nie można za swoje porażki winić innych - rodziców, trenerów itd. To twoje życie. I jeśli potrafisz przejąć nad nim kontrolę, wszystko staje się proste.

Umiejętność pracy z dziećmi niebawem może się Pani przydać. W niedzielę Wisła organizuje camp dla młodzieży. Będzie się Pani mogła wykazać talentem pedagogicznym.
Kocham dzieciaki, uwielbiam z nimi pracować. Cieszę się, że także w Krakowie będę miała taką możliwość.

Jest Pani w Krakowie od miesiąca, ale problemów z aklimatyzacją nie było?
Nie jestem w stanie nawet opisać, jak bardzo się cieszyłam, gdy dostałam telefon z Wisły. Znów otwierała się przede mną szansa gry z w jednym zespole z jedną z moich najlepszych przyjaciółek - Pauliną Pawlak! Poznałyśmy się, gdy grałam w Gdyni i teraz Paulina to moja polska "siostra". Jej rodzina swego czasu przyjęła mnie i traktowała, jak własną córkę. Poza tym Wisła to jeden z najbardziej profesjonalnie zorganizowanych klubów, w jakich grałam. I nie mówię tego tylko dlatego, że teraz tu jestem. Gdy traktują cię tak profesjonalnie, to chcesz wygrywać dla klubu.

Rozmawiała Justyna Krupa

Przedwojenny Lasek Wolski [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska