Kraków. Burzliwy związek. Znęcanie i rozbój z nożem - tak menadżer klubu traktował życiową partnerkę

Para poznała się w Lublinie w 2012 r., ale potem przeniosła się do Krakowa. Anna M. darzyła uczuciem Patryka M. i dlatego długo nie zawiadamiała policji, że jest ofiarą przemocy fizycznej i psychicznej. Oboje pracowali w sklepie monopolowym, a potem byli też menadżerami i promotorami jednego z krakowskich klubów w okolicach Rynku.

Oskarżony wyśmiewał partnerkę, poniżał ją publicznie zwłaszcza, gdy był pod wpływem alkoholu. Gdy trzeźwiał – przepraszał za swoje zachowanie. Zdarzało się, że groził Annie M. śmiercią, podduszał, bił, wyrwał włosy z głowy. Czasem podkradał pieniądze z jej karty bankomatowej. Raz użył noża, by wymusić 20 zł, które miała w torebce. Po tym incydencie kobieta zawiadomiła policję.

Patryk M. nie przyznawał się do winy i przed sądem sam kreował się na ofiarę partnerki. Przedstawiał ją w negatywnym świetle, opisywał jako manipulantkę, pijaczkę i kłamczuchę.

Zaprzeczał, by groził nożem Mówił, że ślady na rękach miała od samookaleczeń. Faktycznie raz na łóżku przygniótł jej ręce, by się uspokoiła, bo „była w maniakalnym stanie”. Innym razem, jak mówił, pokaleczył ją kot. Potem mężczyzna na sali rozpraw przeprosił za swoje zachowanie i opowiadał, że obecnie są na koleżeńskiej stopie z Anną M.

Był już karany m.in. za znęcanie się nad babcią, znieważenie policjantów i groźby. Tamte wyroki były z warunkowym zawieszeniem kary.

Sąd Okręgowy w Krakowie wymierzył mu 3 lata i 5 miesięcy bezwzględnej odsiadki, ale skuteczna okazała się apelacja obrońcy mężczyzny Sąd Apelacyjny w Krakowie o ponad połowę obniżył karę dla oskarżonego, czyli do półtora roku więzienia. Ma też zapłacić Annie M 1500 zł za krzywdę i 800 zł grzywny. Wyrok jest ostateczny.

WIDEO: Dzieci mówią jak jest