Inga Reene, mieszkanka ul. Podzamcze w niedzielę wróciła z wakacji. Ulica była zastawiona autami tak, że nie miała gdzie stanąć i wyjąć bagaży. - Jak zobaczyłam, co się dzieje, szlag mnie trafił - nie kryje irytacji. - Meleksiarz, taksówkarz, czy dorożkarz może stanąć pod moim domem. Ale ja nie, bo jest zakaz zatrzymywania i postoju. Po raz kolejny władze miasta zrobiły nas na szaro. Gołym okiem widać, że miejsc parkingowych nie starczy dla wszystkich.
Mieszkańcy wielokrotnie spotykali się z urzędnikami Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu. Jeszcze w styczniu zapewniano ich, że po zakończeniu prac powstanie 200 miejsc parkingowych. Teraz usłyszeli, że będzie ich zaledwie 83. - Miejsce na parkingu podziemnym kosztuje 800 zł miesięcznie - mówi Urszula Kosakowska, mieszkanka ul. Tenczyńskiej. - Nie wiem, kogo na to stać. Czy miasto chce pozbyć się nas z centrum? - pyta.
- Jeszcze wcześniej miasto postawiło nam znaki zakazu, ale wywalczyliśmy strefę B i możemy parkować - opowiada Jerzy Dąbrowski. - Płacimy 120 zł miesięcznie, a i tak problem z parkowaniem nie zniknął, bo na naszych miejscach stoją samochody turystów - dodaje. Bogusław Krzeczkowski, przewodniczący dzielnicy Stare Miasto zauważa, że to nie pierwszy raz po remoncie ulicy znikają miejsca parkingowe. - Tyle było spotkań, ustaleń z projektantami placu - przypomina. - Czujemy się bezsilni. Czy mieszkańcy mają parkować w innych dzielnicach i przyjeżdżać do domu tramwajem?
Jacek Bartlewicz, rzecznik ZIKiT nie potrafi powiedzieć, ile ostatecznie będzie miejsc postojowych. - Organizacja ruchu jeszcze nie została ustalona - zaznacza. - Zatoki są szerokie, będziemy dążyć do tego, by wprowadzić parkowanie ukośne. To diametralnie zmieni sytuację. Chcemy, by mieszkańcy byli usatysfakcjonowani - podkreśla.