W "Gwałtu, co się dzieje!" Aleksander Fredro zastosował jeden z ulubionych scenicznych zabiegów - cross-dressing, czyli zabieg polegający na noszeniu odzieży i innych akcesoriów powszechnie kojarzonych z płcią przeciwną w danym społeczeństwie.
- Maskarada, która odbywa się na poziomie tekstu jest z dzisiejszej perspektywy krytyką patriarchalnej władzy, myślę, że dla Fredry także taką była z tą różnicą, że prawa kobiet wówczas w ogóle nie istniały. Podobnie z opowiadaniem o tym, czym jest przemoc i którędy wchodzi do naszego życia - mówi Tomasz Cymerman, reżyser przedstawienia.
Komedia opowiada historię kobiet z miasteczka Osiek, które, korzystając z niedołęstwa swoich mężów, przejmują rządy. Dopiero wieść o napadzie Tatarów przywraca władzę mężczyznom.
- Wciąż daleko nam do ideału w kwestii równości jeśli chodzi o władzę. Ten tekst nie jest jednak o tym, że kobiety chcą rządzić, ale o tym, że chcą zmiany i zrozumienia ze strony mężczyzn. W trakcie sztuki okazuje się, że mężczyźni marzą o tym samym. Można powiedzieć, że w tej sztuce Fredro wyrzucił wszystkich - i kobiety i mężczyzn - ze strefy komfortu - tłumaczy Tomasz Cymerman.
Jak dodaje, nie do końca zabawny może się dziś wydać widzowi także obraz kobiet przebranych za mężczyzn, z którymi ci "robią porządek" w kontekście trudności z jakimi wciąż mierzą się kobiety z przebiciem się do władzy.
Aleksander Fredro ma w swoim dorobku niemal czterdzieści dramatów, z czego na scenie regularnie pojawia się kilka. Choć "Gwałtu, co się dzieje!" powstało w okresie, kiedy Fredro napisał swoje najpopularniejsze utwory do grona najpopularniejszych nie należy - w Krakowie przez ponad sto lat zaledwie kilka razy. Komedia powstała w 1826 roku, prapremiera sztuki miała miejsce 6 maja 1832 r. pod Wawelem - to jedyna prapremiera w teatrze krakowskim za życia Fredry.
- Nie zdziwiłbym się, gdyby mężczyźni bali się tekstu Fredry, a w polskim teatrze to głównie mężczyźni byli reżyserami. Być może tak należałoby tłumaczyć fakt, że tak rzadko ten tytuł gościł na polskich scenach - zastanawia się reżyser.
Być może samemu autorowi temat sztuki wydał się na tyle kontrowersyjne, że jego akcję umieścił sto lat wcześniej.
W rolę jednej z bohaterek - Agaty wciela się Dariusz Starczewski, jak przyznaje z tekstem Fredry pracowało mu się niezbyt łatwo.
- To karkołomny tekst. Nie ma tu jednego, prostego porządku. Chcieliśmy, by była to opowieść o ludziach, którzy dostają władzę i wydaje im się, że będą rządzić lepiej, a wychodzi albo tak samo źle, albo nawet gorzej - mówi Dariusz Starczewski. - To okrutna i przygnębiająca sztuka.
Szalone, bogate, kolorowe kostiumy nawiązujące do queerowej estetyki sprawiają, że „Gwałtu, co się dzieje!” sprzyjają podkreśleniu zabawy, ironii i frywolności, od której nigdy nie uciekał Aleksander Fredro.
- Chciałbym, żeby to przedstawienie było zabawne, choć nie można powiedzieć, że to komedia "pełna gębą", bohaterowie dowcipkują, ale mrocznych wątków jest tu sporo - wyjaśnia reżyser.
Premiera 21 grudnia. Najnowszy spektakl Teatru Bagatela będzie można zobaczyć w sylwestrową noc, to tytuł, którym scena przy ul. Karmelickiej pożegna rok o godz. 17.00 i 20.00.
