Taksówkarze uważają, że takich osób może być w mieście kilkaset. - Są tacy, co wyrabiają sobie licencję, bo dobrze zarabiają w centrum. Chcą mieć łatwiejszy dojazd. Mają kasę na egzaminy i sprzęt - opowiada pan Jan, taksówkarz z korporacji. Egzamin kosztuje ok. 240 zł. Kasa fiskalna i taksometr - ok. 1500 zł. Połowę tej kwoty zwraca jednak Urząd Skarbowy. Bywa też, że taksówkarzy jako
kierowców zatrudniają przedsiębiorcy. Jeżdżą oni dla nich, zamiast wozić pasażerów. Dzięki pasom dla busów i taksówek omijają korki. Nie mają też problemów z wjazdem do strefy.
Prezydent ostro przytnie budżet na krakowskie zabytki?
Licencję kierowcy można odebrać w takim wypadku tylko na podstawie przepisu o tzw. bezczynności. - Urząd Skarbowy zgłasza nam, czy taksówkarz miał przerwę w działalności dłuższą niż pół roku. Następnie sprawdzamy, czy nie zgłosił tego do nas. Jeśli nie, dopiero wtedy możemy wszcząć postępowanie o odebranie licencji - tłumaczy Wiesław Szanduła z magistrackiego Wydziału Ewidencji Kierowców i Pojazdów. Inny problem to kierowcy montujący koguta na dachu, aby na pierwszy rzut oka dla policji czy Inspekcji Transportu Drogowego wyglądać jak legalni przewoźnicy. Policja i ITD może już ścigać takie przypadki. Za poruszanie się z kogutem bez licencji grozi 3 tys. zł kary.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nastolatek oblał się benzyną i podpalił!