O 1 w nocy operator monitoringu miejskiego zwrócił uwagę na dziwnie zachowującego się mężczyznę. Szedł ulicą Pawią pod Galerią Krakowską, pchał przed sobą dwa markowe rowery i podchodził do każdej napotkanej osoby. Operator przekazał te informacje najbliższemu patrolowi straży miejskiej, który zjawił się przy Pawiej w kilka minut.
Gdy strażnicy pojawili się w zasięgu wzroku mężczyzny, ten zaczął pośpiesznie oddalać się w przeciwnym kierunku. Nie odszedł jednak daleko i już po chwili dostał proste pytanie, czy to jego rowery. Odparł, że w zasadzie to nie, że znalazł je na śmietniku, a teraz próbuje je sprzedać. I dlatego przedstawia swoją „ofertę handlową” napotkanym osobom.
Ponieważ oba bicykle były markowe i w bardzo dobrym stanie, to strażnikom trudno było uwierzyć w to, że ktoś je tak po prostu wyrzucił. Dlatego wezwali na miejsce policję, a wtedy wyszło na jaw, że jeden z rowerów widnieje w rejestrze, jako kradziony. Z kolei mężczyzna okazał się być osobą poszukiwaną.