„Chcę poinformować o skandalicznej sytuacji” - tak zaczyna swoją wiadomość do redakcji jedna z osób, które w ostatni piątek po południu były świadkami narodzin ocelota w krakowskim ogrodzie zoologicznym. W naszym zoo żyje jedna para tych pięknych drapieżnych kotów podobnych do geparda. Przez kilka lat nie miały potomstwa, a teraz urodził im się jeden ocelotek.
Co sprawiło, że kobieta obserwująca te narodziny, roztrzęsiona przybiegła do pracowników zoo? Tak sama opisuje całe zdarzenie: „Samica ocelota okociła się na oczach turystów. Kiedy podeszliśmy do klatki, zastaliśmy krążącą po klatce zdenerwowaną samicę, która nosiła w pysku coś, co przypominało szczura, gonił ją samiec. Po chwili zorientowaliśmy się, że to nie szczur. Był to świeżo urodzony, z wiszącą jeszcze pępowiną, maluszek. Gromadzili się ludzie, samica była coraz bardziej zdenerwowana”.
W tej sytuacji zwiedzająca zoo szybko odnalazła i poinformowała obsługę. „Zszokowała mnie jej opieszałość, dopiero po chwili pojawił się mężczyzna, który zbagatelizował sytuację i stwierdził: koty tak mają... Nie podjęto żadnych działań” - twierdzi kobieta.
Jak opisuje, znów udała się do obsługi i tym razem zagroziła konsekwencjami. Według jej relacji dopiero wtedy przyszło na miejsce trzech mężczyzn, którzy zabrali samicę i młode od widoku gapiów. Mały ocelot, którego samica nosiła w pysku, miał - zdaniem kobiety - wyglądać na martwego.
Autorka maila - wysłanego zresztą również do zoo - kwituje emocjonalnie: „Uważam to za skandal, samica przed porodem powinna być odseparowana, by móc w godnych i spokojnych warunkach urodzić i zaopiekować się potomstwem. Jest to pogwałcenie praw zwierząt, które w dodatku są trzymane w niewoli i nie mają prawa do samostanowienia.”
W krakowskim zoo, gdzie spytaliśmy, jak sytuacja wyglądała z punktu widzenia pracowników, na początek słyszymy zapewnienie, że nikt sprawy nie bagatelizował. Pracownicy dziękują też pani zwiedzającej za reakcję. - Zawsze chętnie korzystamy ze wszystkich informacji i spostrzeżeń, jakie zgłaszają nam zwiedzający - mówi Jerzy Piróg z krakowskiego ogrodu zoologicznego.
Przekazuje też, że informacje o porodzie opiekunowie zwierząt otrzymali chwilę wcześniej od pracowników ochrony zoo. Asystent, który był tego dnia na dyżurze, szybko powiadomił pracowników właściwego działu, którzy umożliwili samicy wejście do pomieszczenia wewnętrznego.
- Jest to spokojna, dobrze dobrana para ocelotów, więc nie chcieliśmy rozdzielać ich zbyt wcześnie. Ciężko jest nam też określić co do dnia termin porodu - wyjaśnia Jerzy Piróg. - Kolega, mówiąc że „koty tak mają”, wcale nie zbagatelizował sytuacji. Po prostu miał na myśli, że zaniepokojone matki noszą w pysku swoje kocięta.
Słyszymy też, że musiało minąć kilkanaście minut, zanim pracownik dotarł na miejsce (zoo to rozległy teren). Nie była to reakcja na zagrożenie przez zwiedzającą „konsekwencjami”.
- Jeszcze raz bardzo dziękujemy pani zwiedzającej za reakcję. Matka i młody ocelot czują się dobrze - powiedział nam Jerzy Piróg.
WIDEO: Dzieci mówią jak jest
- Pol'and'Rock Festival tuż-tuż. A tak wyglądały kiedyś Przystanki Woodstock!
- Tak wyglądał Kraków u schyłku II wojny światowej [GALERIA]
- Tak wyglądają porodówki w naszych szpitalach. Zobacz zdjęcia
- Nie jedz tego! Te produkty zostały wycofane przez GIS
- Jak odpoczywają piłkarze Wisły? [PRYWATNE ZDJĘCIA]
- Jak Trasa Łagiewnicka zmieni Kraków? Zobacz jej wizualizacje
