FLESZ - Uwaga nad Polskę nadciągają upały

"Afera ławkowa" wybuchła w kwietniu (szczegóły dalej). Ławki na terenie KL Plaszow, jak szybko się pojawiły, tak szybko znikły. Urzędników sprawa mocno rozsierdziła. Padały słowa o hitleryzmie, o wykorzystywaniu miejsca pamięci, o braku szanowania przepisów. W tym ostatnim kontekście wypowiadał się m.in. Piotr Kempf, dyrektor ZZM.
- Aby ustawić ławki należy wykonać projekt, uzyskać wymagane zgody, w tym konserwatora, który nadzoruje wykonywane tam prace. Następnie je zakupić i zamontować. To wymaga wprowadzenia odpowiedniego zadania do budżetu i zarezerwowania środków. Aby postawić ławki na terenie KL Płaszow nie wystarczy tam zawieźć to, co jest odpadem w innym miejscu - byłoby po prostu nam wszystkim za to wstyd, a do tego byłoby to niezgodne z przepisami – tak dyrektor Kempf mówił o sytuacji z ławkami.
Dyrektor Zarządu Zielenie szeroko komentował całą sprawę w mediach społecznościowych. W innym miejscu pisał, ławki powinny być postawione z wymaganymi zgodami - konserwatora zabytków czy gminy żydowskiej. "Bez odpowiedniej wiedzy można je postawić w miejscu, które będzie nieodpowiednie - miejsce rozstrzelania lub rozsypania prochów. To obóz koncentracyjny nasączony tragiczną historią" - tłumaczył Piotr Kempf.
Stowarzyszenie pyta o ławki. Te stoją bez zgody konserwatora
Tymczasem okazuje się, że ławki na terenie KL Plaszow, za które odpowiada ZZM są postawione… bez zgody konserwatora zabytków. O postawione już ławki zapytało bowiem stowarzyszenie "Stop Ogradzaniu Krzemionek", które wcześniej apelowało o dostawienie nowych. Stowarzyszenie zapytało o podstawy montażu koszy na śmieci i ławek, tych już zamontowanych. Oto co odpowiedzieli urzędnicy:
"Kosze na śmieci znajdujące się obecnie na terenie dawnego Obozu KL Plaszow stanowią elementy niezwiązane trwale z gruntem. Zarząd Zieleni Miejskiej w Krakowie nie występował do Miejskiego Konserwatora Zabytków o pozwolenie na ich umieszczenie.
Ławki znajdujące się na terenie dawnego Obozu KL Plaszow zostały ustawione w ramach bieżącego utrzymania obszaru - wymiany starych zużytych ławek. Zarząd Zieleni Miejskiej w Krakowie nie występował do Miejskiego Konserwatora Zabytków o pozwolenie na ich umieszczenie".

Jak tłumaczy nam Piotr Kempf, obecne ławki 4-5 lat zastąpiły stare i zniszczone. Wymieniono je bez żadnego trybu, bo stanęły dokładnie w miejscu poprzednich. A poprzednie nie miały zezwolenia konserwatora, bo wcześniej teren KL Plaszow był traktowany jako teren parkowy.
- Być może ktoś je kiedyś postawił na prośbę mieszkańców (stare ławki - red.). KL Plaszow jest wpisany do rejestru zabytków od 2002 roku. 10-15 lat na ławkę to średni wynik. Myślę, że mogło to być znacznie wcześniej. Kosze, które tam są, to często elementy ruchome, podobnie jak przy ulicach, które są dostawiane i przestawiane - mówi Piotr Kempf. Dodaje jednak, że problemem bywa nadmierna biurokratyzacja, przez którą postawienie zwykłych ławek bywa tak problematyczne, zwłaszcza na obszarach zabytkowych, ale takie są obowiązujące przepisy.
Afera ławkowa wybuchła w kwietniu
Przypomnijmy: akcja z dwiema ławkami, z której filmik trafił do Internetu, była odpowiedzią na fiasko starań grupy mieszkańców skupionej wokół facebookowej grupy "Stop ogradzaniu Krzemionek". Ci mieszkańcy krakowskich Krzemionek poprosili Zarząd Zieleni Miejskiej o dostawienie kilkunastu ławek w rejonie dawnego obozu Płaszów. ZZM odpowiedział, że nie ma na to pieniędzy.
Autor strony "Co jest nie tak z Krakowem" przeprowadził wtedy oddolną akcję: sam kupił, przywiózł i ustawił dwie ławki, z dedykacją dla mieszkańców. Pokazał, że mieszkańcom można pomóc. Zebrał podziękowania na profilu grupy "Stop ogradzaniu Krzemionek" na Facebooku.
Ale też pojawiły się wtedy krytyczne komentarze, mówiące, że była to samowolka, jak tez podkreślające, że ławek nie zamontowano w parku, tylko na terenie dawnego obozu koncentracyjnego. Natomiast Jaśko podkreśla, że ławki zamontował obok kosza i innych ławek już wcześniej stojących na tym terenie.
Kilka dni później Michał Niezabitowski, dyrektor Muzeum Krakowa, wystąpił z publicznym apelem o usunięcie ławek z terenu dawnego obozu KL Plaszow. Jak pisał, "nie możemy pozostać obojętnymi na to, że naruszona została pamięć tego miejsca, złamane zostały regulacje prawne chroniące ten obszar". Dyrektor stwierdził też: "Kraków jest miejscem, które potrzebuje terenów zielonych, ogrodów, miejsc wypoczynku - ale teren obozu KL Plaszow nigdy nie będzie zwykłym parkiem. To miejsce śmierci, miejsce cierpienia". I ławki rzeczywiście zniknęły. Nie wiadomo, kto je usunął.
- Na dnie Jeziora Czorsztyńskiego leży zatopiona wieś. Tak kiedyś wyglądało to miejsce
- W tych znakach zodiaku łatwo się zakochać
- Mistrzostwa Europy w piłce nożnej EURO 2020
- Oto finalistki Miss Małopolski i Miss Małopolski Nastolatek
- Drapacze chmur i 100 tysięcy mieszkańców. Tak ma wyglądać nowa dzielnica Krakowa
- Kraków. Najlepsi z najlepszych mistrzów parkowania. Przeszli samych siebie!