https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krakowskie odłownie dzików na razie idą w odstawkę. "Jednoznaczne wskazanie do uśmiercania"

Małgorzata Mrowiec
Kraków zainwestował w odłownie dzików, które pozwalały złapać te nękające mieszkańców zwierzęta i wywieźć na tereny niezurbanizowane, a teraz musi z takiej metody zrezygnować. Dokładniej - z relokowania dzików. Krakowski magistrat otrzymał aktualne stanowisko powiatowego lekarza weterynarii w tej sprawie, który stwierdził, że przepisy obecnie wymuszają konieczność zaniechania przemieszczania wyłapanych dzików. Jest to związane ze zwalczaniem afrykańskiego pomoru świń.

FLESZ - Krótszy tydzień pracy?

od 16 lat

Odłownie to metalowe klatki zaopatrzone w czujniki ruchu i z zamknięciem sterowanym za pomocą aplikacji w telefonie. Dziki zachęca do wejścia do takiej pułapki wysypana w środku karma. Pierwszą odłownię w Krakowie ustawiono w lutym tego roku. Jak podsumowywali niedawno urzędnicy, do września złapało się w nią 150 dzików. Ponieważ rozwiązanie się sprawdziło, miasto zainwestowało w kolejne dwie pułapki, które ustawiono w październiku. Teraz muszą zostać zamrożone.

W piśmie, które skierował do Urzędu Miasta powiatowy lekarz weterynarii, czytamy, że 31 sierpnia weszło w życie rozporządzanie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi w sprawie środków podejmowanych w związku z wystąpieniem afrykańskiego pomoru świń. Wprowadza ono zakaz przemieszczania dzików. Pojawienie się tego zakazu wynika z regulacji unijnych. Jak tłumaczą służby weterynaryjne, Komisja Europejska uznała, że "dzik stanowi główny czynnik wektorowy przenoszenia wirusa ASF w środowisku", w szczególności na świnie. A przy tym też choroba jest śmiertelna dla dzików, dziesiątkuje te zwierzęta w przypadku infekcji stada.

Jak kwituje w piśmie do krakowskiego magistratu powiatowy lekarz weterynarii, w celu zapobiegania zagrożeniu, jakie stwarzają dziki, należy sięgnąć "do alternatywnych metod rozwiązania problemu". I wskazuje na przepisy mówiące o odłowie lub odstrzale redukcyjnym zwierzyny, o działaniach mających na celu ograniczenie populacji zwierząt, gdy stanowią one nadzwyczajne zagrożenie dla życia, zdrowia lub gospodarki człowieka.

Magistracki Wydział Kształtowania Środowiska pytany przez nas, czy odłownie zostaną zdemontowane, odpowiada, że rozporządzenie ministra wprowadza jedynie zakaz przemieszczania dzików, które jednak nadal mogą być odławiane. Ale co miałoby się dziać z dzikami, które złapią się do odłowni?

- Po przeanalizowaniu przedstawionego przez służby weterynaryjne jednoznacznego wskazania do uśmiercania wyłapanych dzików, a także technicznych możliwości postępowania ze zwierzętami złapanymi do odłowni, pozostaje tylko metoda farmakologicznego uśmiercania, która jest całkowicie humanitarna, niemniej jednak w odniesieniu do dzikich zwierząt nie jest prostym działaniem. Wymaga zaangażowania lekarza weterynarii i niesie wysokie koszty. Wobec czego odłów zostanie ograniczony do minimum, gdyż zadania związane z redukcją populacji muszą być rozwiązywane przez Polski Związek Łowiecki na zasadach pozyskania planowego oraz płatnych odstrzałów sanitarnych na obrzeżach miasta oraz poza jego granicami, co uniemożliwi wkraczanie zwierzyny z tych terenów do miasta - odpowiadają urzędnicy.

Działające na zlecenie Urzędu Miasta Krakowa pogotowie dla dzikich zwierząt, zajmujące się stawianiem i obsługą odłowni, jest wprawdzie w posiadaniu decyzji wydanej w porozumieniu z Polskim Związkiem Łowieckim na odłów, odłów z uśmierceniem oraz na odstrzał redukcyjny zwierzyny łownej. Ale to tylko zabezpieczenie na wypadek bezpośredniego zagrożenia ze strony dzika dla ludzi zajmujących się łapaniem i wywożeniem tych zwierząt. Pogotowie nie jest od regularnego odłowu zwierzyny. I teraz odłownie tak naprawdę idą w odstawkę.

Jak miasto w obecnej sytuacji będzie się pozbywać się dzików, które niepokoją mieszkańców i stanowią zagrożenie? "Interwencje przekazywane do Straży Miejskiej w pierwszej kolejności kierowane są do kół łowieckich dzierżawiących dany obwód, które bezpośrednio odpowiadają za stan populacji zwierzyny w granicach Krakowa" - taką odpowiedź otrzymujemy z Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta. Jak dodają urzędnicy, pogotowie do spraw zwierząt chronionych i łownych podejmuje interwencje tylko w sytuacjach, w których dziki zagrażają bezpośrednio życiu i zdrowiu mieszkańców.

Magistrat wskazuje też, że Wydział Kształtowania Środowiska UMK prowadzi akcje edukacyjne dla mieszkańców dzielnic najbardziej zagrożonych obecnością dzików. W listopadzie zamontowano na terenie miasta kilkadziesiąt tablic dotyczących prewencji związanej z dzikami, a w grudniu odbyły się działania edukacyjne ze szczególnym uwzględnieniem Borku Fałęckiego, gdzie dziki od dłuższego czasu stanowią duży problem.

Urzędnicy pytani o ewentualny planowany odstrzał dzików odpowiadają, że za prowadzenie gospodarki łowieckiej w granicach Krakowa odpowiedzialne są koła łowieckie zrzeszone w Polskim Związku Łowieckim. To w zakresie ich działalności leży regulacja liczebności populacji zwierzyny łownej przy uwzględnieniu specyfiki miasta, również to koła łowieckie na podstawie decyzji służb weterynaryjnych w zakresie zwalczania ASF są zobligowane do prowadzenia odstrzałów sanitarnych dzików. - Należy pamiętać jednak, że wszelkie działania kół muszą być prowadzone w zgodności z przepisami dotyczącymi używania broni palnej, które wprowadzają szereg zakazów i ograniczeń - zaznaczają urzędnicy.

Wideo

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

E
Ehh
16 grudnia, 19:10, Co za filozofia?:

Przestańcie się pieścić z tymi dzikami -- jest ich za dużo, nie mają wrogów naturalnych (wilków jest w Polsce mało), pchają się między ludzi, gdzie potem bywają agresywne. A jeśli nawet nie, to przecież roznoszą pasożyty.

Skoro nie można się z nimi cackać w tych "odłowniach" -- to należy wydać myśliwym zezwolenie na odstrzał, a dziki zjeść (po zbadaniu mięsa przez weterynarza) -- i tyle.

17 grudnia, 07:44, Ehh:

No nie wiem czy strzelanie 1-2 km od Wawelu to madre rozwiazanie.A to ,ze cala sytuacja to tlamszenie sumień, to inna sprawa,bo to ogólnie tragikomedia,bo nie od dziś było wiadome,co sie z tymi dzikami i tak stanie.Rozwiązaniem mogloby byc utworzenie tzw City Village albo ostoi dla dzikich zwierząt do których po przebadaniu i kwarantannie(kastracji )mogłyby trafiać.

17 grudnia, 20:17, Gość:

Jeżeli ma to być "1-2 km od Wawelu" to jest to nie tylko -- w opisanej sytuacji -- rozwiązanie dobre, ale także NIEZWYKLE PILNE! Chodzi bowiem o to, aby jak najszybciej wydłużyć tę odległość np. do chociaż 40 km. A skoro jest to "1-2 km" to znaczy, że sprawy -- poprzez safandulstwo i opieszałość władz miasta, cackających się z "biednymi dziczkami" -- po prostu zaszły stanowczo zbyt daleko!

W strone Tynca ,Bielan to takie odległości Do Salwatora jest 2 km .Miasto sobie całkiem radzi.Nawet dosyc innowacyjnie przy konsensusie społecznym. Bardziej Państwo sobie nie radzi z ASFem. Polowali na tygrysa w Warszawie to odstrzelono...weterynarza, takze jakiekolwiek strzelanie tylko na wypadek wiekszego zagrożenia.Sami to ze ,,człowiek strzela a Pan Bóg kule nosi"ale tez czasem jeden strzał nie wystarczy i gonić po mieście za stadem rannych ,sploszonych dzikow to tez mozna narobić większego problemu. Pomysl z zywolapka to byl dobry kompromis.

G
Gość
16 grudnia, 19:10, Co za filozofia?:

Przestańcie się pieścić z tymi dzikami -- jest ich za dużo, nie mają wrogów naturalnych (wilków jest w Polsce mało), pchają się między ludzi, gdzie potem bywają agresywne. A jeśli nawet nie, to przecież roznoszą pasożyty.

Skoro nie można się z nimi cackać w tych "odłowniach" -- to należy wydać myśliwym zezwolenie na odstrzał, a dziki zjeść (po zbadaniu mięsa przez weterynarza) -- i tyle.

17 grudnia, 07:44, Ehh:

No nie wiem czy strzelanie 1-2 km od Wawelu to madre rozwiazanie.A to ,ze cala sytuacja to tlamszenie sumień, to inna sprawa,bo to ogólnie tragikomedia,bo nie od dziś było wiadome,co sie z tymi dzikami i tak stanie.Rozwiązaniem mogloby byc utworzenie tzw City Village albo ostoi dla dzikich zwierząt do których po przebadaniu i kwarantannie(kastracji )mogłyby trafiać.

Jeżeli ma to być "1-2 km od Wawelu" to jest to nie tylko -- w opisanej sytuacji -- rozwiązanie dobre, ale także NIEZWYKLE PILNE! Chodzi bowiem o to, aby jak najszybciej wydłużyć tę odległość np. do chociaż 40 km. A skoro jest to "1-2 km" to znaczy, że sprawy -- poprzez safandulstwo i opieszałość władz miasta, cackających się z "biednymi dziczkami" -- po prostu zaszły stanowczo zbyt daleko!

E
Ehh
16 grudnia, 19:10, Co za filozofia?:

Przestańcie się pieścić z tymi dzikami -- jest ich za dużo, nie mają wrogów naturalnych (wilków jest w Polsce mało), pchają się między ludzi, gdzie potem bywają agresywne. A jeśli nawet nie, to przecież roznoszą pasożyty.

Skoro nie można się z nimi cackać w tych "odłowniach" -- to należy wydać myśliwym zezwolenie na odstrzał, a dziki zjeść (po zbadaniu mięsa przez weterynarza) -- i tyle.

No nie wiem czy strzelanie 1-2 km od Wawelu to madre rozwiazanie.A to ,ze cala sytuacja to tlamszenie sumień, to inna sprawa,bo to ogólnie tragikomedia,bo nie od dziś było wiadome,co sie z tymi dzikami i tak stanie.Rozwiązaniem mogloby byc utworzenie tzw City Village albo ostoi dla dzikich zwierząt do których po przebadaniu i kwarantannie(kastracji )mogłyby trafiać.

C
Co za filozofia?
Przestańcie się pieścić z tymi dzikami -- jest ich za dużo, nie mają wrogów naturalnych (wilków jest w Polsce mało), pchają się między ludzi, gdzie potem bywają agresywne. A jeśli nawet nie, to przecież roznoszą pasożyty.

Skoro nie można się z nimi cackać w tych "odłowniach" -- to należy wydać myśliwym zezwolenie na odstrzał, a dziki zjeść (po zbadaniu mięsa przez weterynarza) -- i tyle.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska