Elektronika jest wszechobecna na najwyższym poziomie rywalizacji w futbolu, a co chwilę zmieniane interpretacje przepisów spowodowały, że piłka nożna nie tylko przestała być prosta, ale i nie zawsze jest w pełni zrozumiała dla kibica. Czyli odbiorcy.
W półfinale Ligi Mistrzów w Madrycie pomylił się Szymon Marciniak. To znaczy później (podobno, kto chce – ten uwierzy) udowodniono, że arbiter liniowy słusznie pokazał pozycję spaloną dwóch graczy Bayernu – którzy mieli być odpowiednio o 7,15 i 14,7 centymetra bliżej bramkarza Realu niż najbliższy obrońca gospodarzy – ale zbyt pospieszne machnięcie chorągiewką przez asystenta wyeliminowało z analizy sytuacji VAR... Bawarczycy wszczęli aferę, która odbiła się szerokim echem w UEFA i zapewne nie pozostanie bez wpływu na rozwój kariery naszego najlepszego sędziego w historii.
W FIFA zapomnieli o ograniczeniach, które mamy jako ludzie?
Zważywszy że 7,15 centymetra to najwyżej ćwierć długości buta zawodnika, a tempo gry było najwyższe z możliwych – podobnie jak natężenie emocji – każdy może sobie wyobrazić jak wielka była skala trudności dla sędziego oceniającego sytuację. Tymczasem można odnieść wrażenie, że ludzie, którzy w FIFA odpowiadają za modyfikacje przepisów za nic mają ograniczenia, które niesie ludzka natura. I udziwniają regulaminy, zamiast pilnować, aby arbiter miał jak najmniejsze – co podpowiada logika – pole do interpretacji.
Do dziś nie mogę na przykład zrozumieć, dlaczego ręka we własnym polu karnym zawodnika zespołu broniącego z automatu nie oznacza rzutu karnego. Bez względu na to, czy został powiększony obrys ciała, a zagranie piłkarza drużyny atakującej miało miejsce z 15 czy z 2 metrów sprzed rywala. Ręka to ręka i powinna skutkować w każdym przypadku jednakową karą. Czyli jedenastką. A jeśli rywal zagrywał głową z kilkudziesięciu centymetrów – trudno, miałeś pecha. I tyle. Bo tak byłoby najprościej, bez wgłębiania się w intencje i okoliczności złamania przepisu...
Pamiętam, że dyskutowałem na ten temat z Michałem Listkiewiczem jeszcze w czasach, gdy był prezesem PZPN i ten niewątpliwy autorytet w kwestiach sędziowskich podniósł argument, że wyborni technicy – tacy, jak Leo Messi – zaczęliby się specjalizować w nastrzeliwaniu rąk obrońców w krytycznych momentach. Zapytałem wówczas i dziś mogę ponowić pytanie: – Ilu jest takich magików jak Messi, i czy Leo wykorzystał każdego karnego, do którego podszedł?
Mleko w Madrycie się rozlało, ale kara może okazać się... niemoralnie wysoką nagrodą
Cóż, mleko w Madrycie się rozlało i powszechna jest opinia, że Marciniak po występie na Santiago Bernabeu będzie miał trudniej, a nawet – pod górkę. Tymczasem moim zdaniem – przynajmniej w jednym aspekcie nasz najlepszy sędzia w historii i jeden z najwybitniejszych na świecie będzie miał teraz łatwiej. Jeśli lobby ze starego futbolowego świata, któremu przeszkadzała dominacja Polaka z gwizdkiem uprze się i zepchnie go na dalsze pozycje w europejskim rankingu, to Szymon już bez większych oporów będzie mógł przyjąć niemoralnie wysoką finansowo propozycję z Arabii Saudyjskiej.
I tyle będą go W UEFA widzieli...
