Zielenicki kościół nie pomieścił wszystkich, którzy chcieli po raz ostatni pożegnać zmarłego księdza.
- Ja mam już prawie 80 lat, ale takiego pogrzebu jeszcze tutaj nie widziałem – powiedział starszy mężczyzna, wychodząc z żałobnej mszy.
W ostatniej drodze księdzu Bieleckiemu towarzyszyła siostra z rodziną, przyjaciele, znajomi, liczni księża, z którymi przyszło mu się uczyć, a potem współpracować. Na uroczystości zjawiło się mnóstwo osób, nie tylko z jego rodzinnej wsi i parafii, ale też parafii, w których pracował jako wikariusz, a następnie proboszcz.
Po ukończeniu Liceum Ogólnokształcącego w Proszowicach w 1985 roku Tadeusz Bielecki wstąpił do Seminarium Duchownego w Kielcach i 15 czerwca 1991 roku otrzymał święcenia kapłańskie z rąk biskupa kieleckiego Stanisława Szymeckiego w tamtejszej katedrze. Jako wikariusz pracował w parafiach pod wezwaniem Chrystusa Króla w Kielcach, następnie w Oleśnie, Staromieściu, Łopusznie oraz w Jędrzejowie. Proboszczem był najpierw przez cztery lata w Jaworzni, a od 2011 roku w Mniowie.
- Pozostawił tam swoje ślady. Ślady duchowe w postaci troski o wiernych, ale też ślady dobrego gospodarza. Dał się poznać jako człowiek dobrego serca, czego wyrazem jest środowiskowy dom samopomocy utworzony wspólnie z Caritas. Pewnie przez kolejne nie tylko dni, ale miesiące i lata będzie nas nurtowała ta jego niespodziewana śmierć – mówił podczas pogrzebowej mszy biskup Jan Piotrowski.
Ksiądz Bielecki zginał w miniony wtorek, gdy wracał z krakowskiego szpitala do swojej parafii. W miejscowości Przyjmo koło Miedzianej Góry jego toyota uderzyła w tył samochodu ciężarowego. Ksiądz poniósł śmierć na miejscu.
