Eryk Goczał dopiero w listopadzie zdał egzamin na prawo jazdy, ale zdążył już wygrać rajd Baja Dubaj. W Dakarze startuje w jednym zespole z uczestnikami dwóch poprzednich edycji - ojcem Markiem i jego bratem Michałem. Inauguracyjne zwycięstwo stało się faktem dopiero po nałożeniu 15-minutowej kary na Litwina Rokasa Baciuskę. Tegoroczna edycja Rajdu Dakar jest pierwszą w karierze dla Eryka Goczały w roli kierowcy. Wcześniej dwukrotnie pojawiał się na trasach wyścigu, gdzie pełnił funkcję mechanika. Teraz przeszedł do historii będąc najmłodszym uczestnikiem w historii wyścigu, od razy ze zwycięstwem etapowym.
- Od początku Dakaru trzeba naprawdę bardzo uważać na kamieniach. Około setnego kilometra złapaliśmy kapcia. Natomiast później rozpoczęły się wydmy – ogromne, patrzyło się na nie wysoko, jak na wieżowce gdzieś w mieście. Tam udało się odrobić trochę cennego czasu. To było piękne zapoznanie z Dakarem. Nie mogę się doczekać kolejnych prób - powiedział na mecie pierwszego etapu, Eryk Goczał.
Trzecie miejsce z niewielką stratą czasową zajęli wujek Eryka - Michał jadący z Szymonem Gospodarczykiem, którzy przebili w niedzielę aż cztery opony.
Na Dakarze nigdy nie jest łatwo
- To był na pewno bardzo trudny etap otwarcia i mieliśmy dużo szczęścia. Tuż przed strefą tankowania dojechaliśmy do Eryka, później złapaliśmy kapcia. Na szczęście udało się go dosyć szybko zmienić. Z tankowania wyjechaliśmy razem, jechaliśmy niemal koło w koło i później złapaliśmy kolejnego kapcia. A to jeszcze nie był koniec przygód... Jestem zadowolony z wyniku, bo naprawdę mieliśmy sporo emocji i wszystko mogło się skończyć zupełnie inaczej – podkreślił Michał Goczał.
Nieco większą stratę czasową na otwarcie rajdu zanotowali Marek Goczał z Maciejem Martonem, którzy mieli problemy z podnośnikiem.
- Dakar pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Nie przebiliśmy opony, ale kamień dostał się chyba gdzieś między zacisk i kompletnie uszkodził nam felgę. Wyciągnęliśmy podnośnik – okazało się, że jest zepsuty. Staraliśmy się jakoś podkopać ten samochód, aby wymienić koło. Próbowaliśmy zatrzymywać innych zawodników. Jeden z nich pożyczył nam podnośnik, za co serdecznie dziękujemy – dopiero wtedy udało się zmienić koło. Nasz Can-Am się trochę gotował – mam nadzieję, że mechanicy sobie z tym poradzą. Odcinek bardzo mi się podobał, początek był ciężki, ale teraz może być już tylko lepiej – dodał Marek Goczał.
Mocni również w cross-country
Inny wielki sukces przywieźli ostatnio z Rajdu Andaluzji. Były to tytuły mistrza oraz wicemistrza świata dla członków Energylandia Rally Teamu. Impreza była ostatnią rundą Mistrzostw Świata w Rajdach Cross-Country. W klasyfikacji generalnej całego sezonu Marek Goczał został wicemistrzem świata w klasie T4 wśród kierowców. Do zwycięstwa zabrakło mu zaledwie 6 punktów. Jeszcze większe powody do zadowolenia miał Łukasz Łaskawiec, który w klasie T4 został mistrzem świata wśród pilotów.
