Po 30 latach uwolniła się od męża-kata
Pani Sabina pracowała w jawiszowickich zakładach mięsnych. Kiedy jej szef przestał płacić, odeszła z firmy. Nie ona jedna czeka na zaległą wypłatę. Z tym samym przedsiębiorstwem zmagała się Dorota Kurzyńska z Przeciszowa. Ona również zgłosiła się do redakcji "Gazety Krakowskiej". Z naszą pomocą sprawę skierowała do sądu pracy. Czeka na korzystny dla niej wyrok. Podobne kroki chce podjąć pani Sabina.
- Muszę te pieniądze odzyskać, nie podaruję ani złotówki - mówi Sabina Gutka. - Szef ciągle mnie zwodzi, obiecał wypłacić w sobotę. Kiedy zadzwoniłam, usłyszałam, że nie ma pieniędzy. Niech mercedesa sprzeda i wypłaci ludziom zaległe pensje - dodaje oburzona. Jej koleżanka z pracy miała więcej szczęścia. Po wielu tygodniach obiecanek, w minioną sobotę otrzymała zaległe wynagrodzenie za...sierpień.
- Według moich wyliczeń powinnam dostać 539 złotych, a wypłacił mi 430 złotych - mówi Małgorzata Szostak. - Ze mną na szczęście jest rozliczony, ale inne dziewczyny czekają - dodaje.
Edyta Rapczak straciła już nadzieję na odzyskanie 450 złotych. Kobieta poszukała sobie innego zajęcia i nie zamierza dochodzić swoich spraw przed sądem. - Szkoda czasu i nerwów - mówi pani Edyta. - Co prawda razem z koleżankami złożyłam pozew, ale one się wycofały - dodaje.
Szef jawiszowickiej firmy, z którym udało nam się skontaktować, twierdzi, że pensje wypłaci, ale dopiero wtedy, gdy firma... będzie miała pieniądze.
Takie tłumaczenie szokuje inspektorów pracy. - Wystarczy się zgłosić do nas. Wydany nakaz płacowy jest podstawą bezzwłocznej zapłaty - mówi Anna Majerek, rzecznik inspektoratu PIP w Krakowie.
Konkurs fotograficzny "Mamo, tato, zrób mi portret". Weź udział i zgarnij nagrody!
Wybieramy najpiękniejszy rynek w Małopolsce! Weź udział w plebiscycie i oddaj głos!
Wielka galeria! Zobacz archiwalne zdjęcia strojów Wisły Kraków z ostatnich stu lat!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!