O potrzebie budowy mariny w mieście mówi się od lat, ale do tej pory nic nie zrobiono. Liczono na prywatnego inwestora, ale ten się nie pojawił.
- Kraków nie jest przygotowany na wybryki Wisły. Statki mają problem z ewakuacją w razie powodzi - przekonuje Marcin Królczyk, prezes Stowarzyszenia Armatorów i Inwestorów Dorzecza Górnej Wisły. - Tymczasem ta rzeka to skarb, który powinien być lepiej wykorzystany. Potrzeba jednak infrastruktury, aby zachęcić armatorów do inwestowania tutaj, a turystów do żeglowania.
Najważniejszym elementem mariny byłby wysunięty w kierunku rzeki falochoron. To pod jego osłoną w czasie powodzi bezpiecznie cumowałyby jednostki. Dziś w przypadku ataku żywiołu statki muszą spływać do portu na Dąbiu lub poza miasto, ale często Wisła przybiera tak szybko, że nie są w stanie zdążyć przepłynąć pod niskimi mostami lub przejść przez śluzę na Dąbiu.
Armatorzy chcieliby w marinie zgromadzić wszystkie instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo na rzece. Komisariat policji wodnej, posterunek Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, urząd żeglugi śródlądowej, sztab kryzysowy, stację meteo z wodowskazem oraz organizacje samorządowe i społeczne związane z rzeką, w tym pracownie modelarskie, szkółki wodne i przygotowania zawodowego dla potrzeb żeglugi śródlądowej.
Ponadto z przystani mogliby korzystać turyści i mieszkańcy Krakowa, którzy posiadają sprzęt pływający.
- Wiele osób chce pływać po Wiśle, ale nie ma na to warunków. Z mariną można by organizować rejsy między Krakowem i Oświęcimiem. Dziś nikt nie kursuje na tej trasie - zauważa Królczyk.
To wszystko uzupełniłaby część komercyjna przystani, mieszcząca hotel, restaurację, sklepy marynistyczne, warsztaty i sklepy z częściami do łodzi i innego sprzętu pływającego oraz lądowisko dla śmigłowców.
Marinę planuje się wstępnie w okolicy mostu Kotlarskiego, przy zaniedbanej części bulwarów na Zabłociu. Nie ma tu alejek, a jedynie wydeptane ścieżki wśród krzaków. Plusem jest to, że to teren publiczny, a nie prywatny. Nie trzeba go wykupywać. Stowarzyszenie koszt inwestycji szacuje na 30-50 mln zł. Liczy, że miasto przejmie koncepcje i z nią będzie się ubiegać o dofinansowania unijne w latach 2014-2020.
- Jesteśmy bardzo tym zainteresowani. Czekaliśmy, aż armatorzy, najlepiej znający rzekę, przedstawią swoje wizje - mówi Filip Szatanik, wicedyrektor wydziału informacji krakowskiego magistratu. - Chcemy dalej odwracać miasto w kierunku Wisły.
Armatorzy już odnieśli sukces, bo przekonali urzędników do budowy oświetlenia na bulwarach Wisły. Sami przygotowali jego koncepcje. Chodzi o iluminację alejek, mostów i zabytków, na odcinkach od mostu Grunwaldzkiego do Dębnickiego oraz między mostem Piłsudskiego a Galerią Kazimierz. Ponadto proponują budowę monitoringu, pochylni dla wózków dziecięcych, placów zabaw, instalację toalet, ławek i koszy na śmieci. Teraz Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu za 120 tys. zł ma sporządzić projekt wykonawczy.
Budowa oświetlenia mogłaby ruszyć już w przyszłym roku. ZIKiT zapowiada, że co rok będzie wnioskował do prezydenta i rady miasta o pieniądze na ten cel.
Napisz do autora:
[email protected]
CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!