Na początek Mariusz Jop powiedział: - Zgoła odmienne nastroje, niż po ostatnim spotkaniu ligowym. Myślę, że bardzo dobrze zaczęliśmy to spotkanie i poza krótkim fragmentem w drugiej połowie, gdzie rywal miał kilka sytuacji, cały mecz kontrolowaliśmy. Byliśmy bardzo groźni praktycznie w każdym ataku, więc myślę, że należą się na pewno słowa uznania dla zawodników i dla kibiców, którzy stworzyli tutaj fantastyczny spektakl, jeżeli chodzi o oprawę, o doping. Na pewno jesteśmy bardzo szczęśliwi, zadowoleni z tego meczu, z tego wyniku i z gry. To, co zaprezentowaliśmy - było widać korekty, nad którymi pracowaliśmy. Było widać to, że zdecydowanie szybciej operowaliśmy piłką i to przynosiło efekt.
Po przerwie Ruch przez kilka minut próbował jeszcze coś zrobić. Trener Wisły zapytany czy kluczem do wygranej było przetrzymanie tego okresu odparł: - Nie no myślę, że kluczowe było tak jak rozpoczęliśmy, że zrobiliśmy szybko bramkę i kontynuowaliśmy to. Nie cofnęliśmy się, nie czekaliśmy, byliśmy dalej agresywni. Byliśmy bardzo groźni w fazie przejściowej, czyli to co było trochę problemem w ostatnim meczu. Dzisiaj wyglądało bardzo dobrze. Oczywiście, szybko zdobyta bramka w drugiej połowie trochę ostudziła gospodarzy, którzy oczywiście próbowali i starali się zmienić losy spotkania. Natomiast my można powiedzieć, że byliśmy konsekwentni w tym co robiliśmy i ten mecz zakończył się wysoko dla nas.
Czy Mariusz Kutwa dał do myślenia?
W Chorzowie pauzującego za kartki Alana Urygę zastąpił Mariusz Kutwa. Zagrał bardzo dobrze, strzelił też gola. Czy to oznacza, że dał do myślenia trenerowi w kontekście kolejnego meczu z Arką Gdynia. Jop mówi: - Myślę, że wszyscy dzisiaj, którzy zaczęli od początku, zagrali bardzo dobre spotkanie. Ci, co weszli, też dali dobry impuls i oczywiście będziemy się nad tym zastanawiać. Jest jeszcze tydzień do następnego spotkania, więc mamy czas na to, żeby to przemyśleć i optymalnie ustawić zespół.
Czy to najważniejsza wygrana Mariusza Jopa jako trenera?
Trener Wisły został też zapytany czy było to najcenniejsze zwycięstwo w jego dotychczasowej karierze szkoleniowej? Odparł: - Wygraliśmy też z Odrą 5:0, więc były wysokie wyniki. Oczywiście, ta oprawa była wyjątkowa w tym XXI wieku, więc tak stary nie jestem, żebym miał jakieś doświadczenia jeszcze z poprzedniego wieku i brał udział w takim meczu. Ta oprawa bardziej przypominała mi mecze reprezentacji, niż mecze ligowe, bo to jest rzadkość, żeby w takiej atmosferze móc rozgrywać spotkanie i cieszę się, że daliśmy dobro widowisko. Myślę, że było dużo emocji. Cieszę się, że też te emocje pozytywne były po stronie naszych kibiców.
Marko Poletanović odmienił grę Wisły
Bardzo dużo dobrego do gry Wisły wniósł Marko Poletanović. Świetnie wykonywał stałe fragmenty gry, dobrze regulował tempo gry. O swoim podopiecznym Jop mówi: - No tak, Marko jakby potwierdził to, że to jest jego mocna strona, jeżeli chodzi o wykonywanie stałych fragmentów gry. Ma świetnie ułożoną nogę. Ta piłka zmierza tam gdzie on chce. Nie ma tu przypadku, to jest powtarzalne. Natomiast dzisiaj jakby środkowi pomocnicy mieli trochę ułatwione zadanie, bo w inny sposób broniliśmy, więc mieli trochę bliżej do rywala. Wiedzieliśmy, czego Ruch będzie szukał, bo szeroko ustawionych „ósemek” i my też pod to trochę zmieniliśmy nasze ustawienie. I myślę, że to też było pewne zaskoczenie dla trenera gospodarzy. No Marko jest zawodnikiem doświadczonym, zawodnikiem który gra szybko przede wszystkim, bo na jeden, dwa kontakty. To jest coś czego nam brakowało ostatnio spotkaniu.
Angel Rodado znów na swoim poziomie
Świetnie wypadł też najlepszy na boisku Angel Rodado. Krytykowany po pierwszym meczu ze Zniczem, odpowiedział w najlepszy dla piłkarza sposób, trzema bramkami i asystą. Trener Wisły mówi na temat Hiszpana: - To prawda. Cieszę się, że Angel wrócił z bramkami i z bardzo dobrą grą. Wiemy jak ważnym jest dla nas piłkarzem, ale to co powiedziałem też na konferencji przedmeczowej, jak zespół będzie grał dobrze to Angelowi będzie też łatwiej o te bramki i asysty. I zespół dzisiaj też grał na bardzo wysokim poziomie. Angel mógł pokazać się z dobrej strony, więc cieszę się bardzo, że zdobył bramki i zagrał świetne spotkanie.
Dobrze wypadł też Frederico Duarte, z czym zgadza się Mariusz Jop: - Tak... „Due” już w okresie przygotowawczym wyglądał bardzo solidnie i w treningach to potwierdzał też w tym tygodniu. Dostał swoją szansę. Myślę, że ten występ może zaliczyć do bardzo udanych, więc tak... mocno powalczył o to, żeby następnym meczu grać od początku.
Czy skuteczność była najważniejsza?
Trener Wisły został też zapytany czy wszystko w tym meczu sprowadzało się tak naprawdę do skuteczności? Odparł: - Na pewno jest to element, który ułatwia później. Jeżeli zdobędziemy pierwsi bramkę, to rywal musi zmienić sposób bronienia. Natomiast też trzeba powiedzieć, że Ruch to nie był zespół, który chciał się bronić nisko i czekać na nas, tylko próbowali wychodzić do nas wysokim pressingiem, przez co my mieliśmy mniej więcej przestrzeni, do wykorzystania i jak dołożyliśmy do tego jeszcze szybkie operowanie piłką, to byliśmy bardzo, bardzo groźni. Każde spotkanie jest inne i myślę, że przy niskiej obronie ważny jest taki impuls postaci albo ze skutecznego stałego fragmentu, albo dobrego strzału z dystansu. Albo po prostu akcja, która się powiedzie i wtedy o te kolejne bramki jest dużo łatwiej, bo jakbyśmy spojrzeli na takie suche statystyki, to dzisiejszy mecz i ostatni ze Zniczem są bardzo podobne. Oczywiście dzisiaj było więcej strzałów w światło bramki. Natomiast jeżeli chodzi o sytuacje bramkowe, to były na podobnym poziomie i rzutów różnych na podobnym poziomie. Czasami jedna sytuacja decyduje później o tym jakie otwierają się możliwości.
Czy po takim zwycięstwie trzeba będzie schładzać głowy piłkarzy przed kolejnym starciem z Arką Gdynia? Jop zaprzecza: - Myślę, że to nie jest potrzebne. Jesteśmy świadomi w jakim miejscu jesteśmy, ile punktów mamy, co jest przed nami, więc myślę, że lód się przyda, ale po to, żeby szybsza była regeneracja, żeby weszli zawodnicy do tego lodu. Natomiast na głowę absolutnie nie widzę takiej potrzeby.
Na koniec padło pytanie czy ten wynik świadczy o tym, że to Wisła była taka dobra, czy Ruch słaby? Jop odpowiedział krótko: - No ja to widzę w ten sposób, że Wisła była taka dobra!
Dawid Szulczek: Mecz ułożył się fantastycznie dla Wisły, wychodziło im wszystko
Trener Ruchu Dariusz Szulczek na początek powiedział: - Wszyscy stanęli na wysokości zadania... Organizatorzy meczu, szczególnie kibice, za co im dziękujemy. Natomiast my niestety tego nie zrobiliśmy. Mecz ułożył się fantastycznie dla Wisły, wychodziło im wszystko, a my się do tego poziomu nie dostosowaliśmy. Mam świadomość jak ten wynik wygląda, no ale taka jest piłka. Dzisiaj niestety przeżyliśmy koszmar. Są to pierwsze punkty, które straciliśmy na Stadionie Śląskim za mojej kadencji i pierwsza porażka w tym sezonie i od razu jest to takie bolesne. No i ciężko mi cokolwiek więcej powiedzieć. Po prostu dzisiaj nic nam nie wychodziło. Widzimy wszyscy, jakie mam nastroje. Musimy się zrehabilitować. Już we wtorek jest najbliższa okazja. Na pewno jak mam szukać wniosków i to, czego ta sytuacja może nas nauczyć, co może nam dać, no to na pewno jest to szansa dla zawodników, którzy w tych dwóch pierwszych meczach tych minut dostali mało. No bo siłą rzeczy po takim spotkaniu drobne zmiany, a nawet chyba większe niż drobne w składzie muszą być, żeby też szansę pokazania się dostali piłkarze, na których nie zdecydowałem się w tych pierwszych dwóch spotkaniach. Zobaczymy, jak to się ułoży. Na pewno jest też grupa piłkarzy, która zasługuje na to, żeby wyjść i się zrehabilitować za to dzisiejsze starcie. No i nie ma co ukrywać, że musimy po prostu przeprosić wszystkich ludzi, którzy liczyli dzisiaj na to, że ten mecz ułoży się inaczej.
Padło pytanie o to czy Wisła zaskoczyła taktycznie Ruch. Szkoleniowiec „Niebieskich” w jakimś stopniu przyznał, że tak było: - Byliśmy przygotowani na dwa sposoby, jeśli chodzi o ustawienie rywala. Wisła zmieniła delikatnie sposób gry w porównaniu do tego, co pokazała ze Zniczem. Na początku meczu niestety, pierwsze akcje… Nie do końca udało nam się zrealizować to, co chcieliśmy zrobić. Wisła już po pierwszym rzucie rożnym strzeliła gola. Wydaje mi się, że nie udźwignęliśmy ciężaru tego meczu. Szczególnie już po drugiej bramce uszło z nas powietrze. Widać to było w dalszej części pierwszej połowy. Staraliśmy się zmobilizować w przerwie. Rzeczywiście, na początku drugiej połowy mieliśmy kilka szans, żeby cokolwiek zrobić, ale jak Wisła zdobyła czwartą bramkę, to już było bardzo ciężko.
To nie jest najbardziej bolesna porażka Dawida Szulczka
Przegrać w takim meczu aż 0:5, to nie było nic przyjemnego, ale trener Ruchu stwierdził, że bywało gorzej, jeśli chodzi o jego porażki na trenerskiej ławce: - Nie, nie jest to najbardziej bolesna porażka. Najbardziej bolesna była w Białymstoku, gdy przegraliśmy z Jagiellonią i spadliśmy z Wartą z ekstraklasy. To jest porażka, która dała trzy punkty Wiśle, a zabrała je Ruchowi. Natomiast jest to porażka, która może się okazać, że na koniec sezonu nie będzie miała większego znaczenia, jeśli staniemy na wysokości zadania w kolejnych trzynastu meczach. Jeśli będziemy punktować i ostatecznie zrealizujemy nasz cel na ten sezon.
Jeszcze bez większych powodów do niepokoju dla kibiców Ruchu
Ruch słabo wszedł w ligową wiosnę, czy kibice mają zatem większe problemy do niepokoju? Szulczek odpowiada: - Nie. Myślę, że oba te mecze miały swoją specyfikę. Każdy mecz jest inny, dlatego liczę na to, że za chwilę zarówno z Koroną, jak i z Termalicą będziemy w lepszej dyspozycji. Wydaje mi się, że przede wszystkim mentalnej, bo chyba to jest główny powód, z którym Ruch miał w tym sezonie problemy. Wiem, jak to wyglądało przed moim przyjściem. Często podkreślałem fakt, że trudno było się pozbierać po spadku mentalnie, a teraz po prostu te bramki, które straciliśmy na 1:0, 2:0 miały duży wpływ na to, jak prezentowaliśmy w dalszej części tego meczu. A to, że te bramki padły na samym początku, to obraz był taki, że przez cały mecz wyglądało to słabo, ale też jak spojrzymy na to szerzej, to chyba mamy Wisłę, Polonię Warszawa i mamy kilkanaście spotkań, a ze sparingami to nawet więcej, gdy prezentowaliśmy się naprawdę nieźle i wynikowo też się zgadzało. Trudno, dzisiaj nic nam nie wyszło, ale myślę, że przyjdą takie mecze, gdy do nas się szczęście bardziej uśmiechnie. Mieliśmy już taki mecz, gdy wszystko nam się na Stadionie Śląskim poukładało od pierwszej minuty i siedział tutaj trener Skrobacz i musiał powiedzieć parę zdań po takim wydarzeniu i pewnie też nie było łatwo. Dzisiaj ja przeżywam to jako trener Ruchu i proszę mi wierzyć, dla mnie też jest trudna sytuacja. Tym bardziej, że od dziecka Ruchowi kibicuję i nie jest łatwo przyjmować 5:0 i tutaj siedzieć.
Słabe początki „Niebieskich” i środek pola
Dwa kolejne pytanie dotyczyły dwóch słabych początków meczów w pierwszych wiosennych meczach oraz tego czy kluczem do wygranej Wisły było opanowanie środka pola. Dawid Szulczek odpowiedział: - Odpowiadając na pierwsze pytanie - wydaje mi się, że rzeczywiście i Siedlcach i tutaj, po prostu pierwsze wejście w nasze pole karne i jest naprawdę groźnie. Za chwilę jest stały fragment i Siedlce, i Wisła strzelają z tego gole. Mamy taki start, że jak piłka wpada w pole karne w pobliżu naszego bramkarza i obrońców, to jest dosyć nerwowo. Ma to wpływ, jak nakręcamy się na dalszą część spotkania. Myślę, że przyjdą za moment mecze, gdy będziemy kontrolować ten początek zdecydowanie. I że to my przejmiemy inicjatywę. Tak, jak to miało miejsce jesienią. A co do środka pola, to my ten mecz przegraliśmy wszyscy razem. Ode mnie jako trenera, przez sztab szkoleniowy, piłkarzy i nie ma co przy 5:0 mówić, która pozycja albo który zawodnik zawalił. Gdyby był taki jeden zawodnik czy dwóch, to jako trener mógłbym zrobić szybciej zmianę, zareagować. Myślę, że jako całość nie daliśmy rady. Myślę, że jako zespół przy porażkach powinniśmy być razem. Tym bardziej, że za trzy dni gramy ważny mecz i mamy też swoje cele w Pucharze Polski.
