Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nawrócona. Wyszłam z próżnego świata

Maria Mazurek
Maria Mazurek
Agnieszka Cudak: 18 lat nie chodziłam do kościoła. To mnie nudziło. Dziś każdy dzień zaczynam od mszy.
Agnieszka Cudak: 18 lat nie chodziłam do kościoła. To mnie nudziło. Dziś każdy dzień zaczynam od mszy. fot. Piotr Cudak
Spotkałam Jezusa. Wiem jak to brzmi. Sama jeszcze dwa lata temu bym się z tego śmiała - Agnieszka Cudak z Chrzanowa opowiada o swoim nawróceniu i o tym, jak fajnie jej z Chrystusem. Rozmawia z nią Maria Mazurek.

Byłaś częścią próżnego krakowskiego światka mody: robiłaś dziewczynom zdjęcia do portfolio, biegałaś po pokazach...
Robiłam zdjęcia dla agencji modelek, potem zajęłam się fotografią ślubną. Ale wiele się zmieniło. Na lepsze.

Co się wydarzyło?
Spotkałam Jezusa. Wiem jak to brzmi. Sama jeszcze dwa lata temu bym się z tego śmiała. Dziwiłam się ludziom, którzy mówili, że Jezus ich uratował. Nie rozumiałam tego. Zawsze Boga miałam w sercu, tylko uważałam, że nie jest mi potrzebny Kościół i jakieś nakazy i zakazy, że wystarczy żyć uczciwie, być dobrym człowiekiem, pomagać innym. 18 lat nie chodziłam do kościoła - nie licząc sobotnich ślubów, na których robiłam zdjęcia, bo to praca. Uważałam, że szkoda mi niedzieli na kościół. Msza święta mnie nudziła, nie rozumiałam jej. A teraz codziennie jestem na mszy, tak rozpoczynam swój dzień.

Jak to się stało, że się nawróciłaś?
Dwa lata temu jechałam samochodem i zastanawiałam się nad sensem swojego życia. Niby wszystko grało - wyjazdy na zdjęcia do Indii, na Dominikanę. Dwoje nastoletnich dzieci, mąż. Nie brakowało satysfakcji, pieniędzy, zawodowych wyzwań. Za to brakowało czegoś, czego nie potrafiłam do końca nazwać. Jakiegoś sensu, spójności. Byłam zmęczona tym ciągłym bieganiem za szczęściem, spełnianiem kolejnych marzeń. Pamiętam, jak wtedy wszystko Bogu powiedziałam: co mnie boli, z czym nie daję sobie rady. Zapytałam: Boże, co ja powinnam robić? Dalej zajmować się fotografią, a jeśli tak, to jaką? Co robić, aby bardziej zbliżyć się do Ciebie, do męża, dzieci? Czego ja tak naprawdę chcę? I powiedziałam, żeby była Jego wola, a nie moja.

I uważasz, że Bóg Ci wtedy odpowiedział?
Wtedy jeszcze nie. Ale to był dopiero początek mojej drogi do Niego. Trudnej, bo wiodącej przez New Age, bioenergoterapeutów, szarlatanów, wróżki. Dla mnie Jezus wcześniej nie był realny, żywy. Czytałam dzieciom "Biblię dla dzieci" pomiędzy bajkami braci Grimm i mitologią. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że Chrystus jest postacią historyczną, że naprawdę żył, cierpiał, naprawdę został ukrzyżowany, że są na to dowody. Trafiłam jakiś czas później na obrazek "Jezu, ufam Tobie". Przyglądałam się obrazkowi, czytałam i pomyślałam: No, może coś w tym zaufaniu jest, może warto spróbować? Trzy dni później jechałam autem - auto jest miejscem wielu moich przemyśleń i modlitw - i powiedziałam: Dobrze, Jezu, Ufam Ci, ale co mam robić? Daj jakiś znak. Włączyłam radio, a tam "Kołysanka dla nieznajomej" Perfectu. "Gdy nie bawi cię już świat zabawek mechanicznych, kiedy dręczy cię ból niefizyczny, zamiast słuchać bzdur, głupich telefonicznych wróżek zza siedmiu, spytaj siebie czego pragniesz, (…) kochaj mnie!" I tak, gdy słuchałam słów tej piosenki, płakałam, bo słowa idealnie pasowały. Wtedy zrozumiałam, że chcę oczyścić się z całego życia, pójść do spowiedzi świętej. Tylko nie wiedziałam, jak i gdzie.

Poszłaś?
Poszłam. Przyniosłam plik kartek, żeby niczego nie zapomnieć. Po każdym grzechu, który wypowiadałam - a przez całe życie trochę ich się nagromadziło, wierz mi - czułam wielką ulgę. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że podczas spowiedzi spotykamy się z samym Jezusem, ale już naprawdę to czułam. Jakby nie istniał ani ten konfesjonał, ani ksiądz. Tylko ja i Jezus. I jakby ciężar tych grzechów powoli schodził z moich pleców. W przenośni i dosłownie, bo bóle kręgosłupa, z którymi zmagałam się całe życie, szukając ratunku u bioenergoterapeutów i na zajęciach jogi, zniknęły po tej spowiedzi. Bo wiesz, z duszą jest trochę jak ze skarpetkami. Można zapytać: po co je prać, skoro i tak się zabrudzą? Ale jeśli nie będziesz ich prać, w końcu staną się bardzo brudne i śmierdzące. Moja dusza była jak takie zabrudzone przez lata skarpetki.

Jak zareagował mąż na to nawrócenie?
Mąż, inżynier, często wyjeżdża za granicę. Teraz jest w Chinach. Kiedy to się działo, nie było go przez aż 11 miesięcy. Dziś widzę, po co - potrzebowałam tego czasu, by zająć się sobą i dziećmi. Jak powiedział ks. Jan Twardowski: "Czasem Bóg daje człowiekowi samotność po to, żeby przemyślał swoje życie, by zbliżył się do Niego." I tak się stało. Wtedy się nawróciłam. Kiedy mąż wrócił, ja byłam już innym człowiekiem. Zdziwił się. Nie było początkowo łatwo, musiał się oswoić z tą sytuacją. Ale ostatnio zapytałam go: Czy jest coś, co cię we mnie denerwuje od lat i co chcesz, abym zmieniła dla ciebie? Odpowiedział, że było dużo takich rzeczy, ale po moim nawróceniu one zniknęły.

A dzieci?
Dzieci kiedyś bardziej niż ja wierzyły w Boga. Pamiętam jak córka ciągnęła mnie do kościoła, ale ja wtedy nie czułam takiej potrzeby. Potem też zbuntowały się przeciw wierze. Ale kiedy ja zaczęłam się nawracać, one powoli do mnie dołączały. Mamy teraz świetny kontakt; tak dobry, jak nigdy. Powoli zaczęli odkrywać moc modlitwy - bo to naprawdę jest tak, że wiele intencji można wymodlić. Znam pary - przez lata starały się o dziecko - udało się, kiedy zaczęły odmawiać nowennę pompejańską. Albo takie małżeństwa, które prawie się rozstawały, ale wymodliły w końcu swoje szczęście. Moje dzieci modlą się o szkołę, syn nawet o ojczyznę. Modlitwa ma moc, naprawdę. Dopiero kiedy zaczęłam wierzyć, wszystko powoli mi się układało. Odkryłam, czego w życiu mi brakowało. Ale też z początku nie było prosto. Nie wiedziałam, co z tym swoim nawróceniem zrobić? Do kogo się zwrócić, z kim pogadać? Nie znałam żadnego księdza, nie miałam znajomych gorliwych katolików, nie znałam podstaw Ewangelii, katechizmu. Zaczęłam więc oglądać filmy o świętych, czytać książki o tematyce katolickiej i zakochiwać się w tradycji Kościoła.

Niektórzy znajomi się odsunęli?
Jasne, że tak. To jest normalne. Ale Bóg dał mi na ich miejsce innych, ciągle poznaję wielu wspaniałych ludzi. O znajomych z przeszłości, nawet jeśli ode mnie się odsunęli, pamiętam w moich modlitwach.

Odsunęli się, bo pomyśleli, że zwariowałaś?
Tak. Szczególnie nie spodobała im się moja działalność facebookowa - zamieszczam tam wiele linków do świadectw innych nawróconych, modlitw. Czasem niektórzy głupio to komentowali, usuwali mnie ze znajomych, sugerowali, że zwariowałam. I bywało, że ja też myślałam: może faktycznie przesadzam? Ale za każdym razem, gdy ogarniały mnie takie wątpliwości, pytałam Boga: Dobra, Panie Boże, to mam usunąć to konto facebookowe czy nie? I wtedy następnego dnia dostawałam dwa, trzy różne e-maile z podziękowaniami. Że komuś coś uświadomiłam, że ktoś zaczął się dzięki temu modlić. Mówiłam więc do Boga: Okej, czyli jednak chcesz, żebym o swoim nawróceniu pisała, bym się nim dzieliła.

Dużo znajomych tak nawróciłaś?
To nie ja nawracam, mogę być jedynie narzędziem w rękach Boga. Mam koleżankę, która miała wahania, szukała prawdy, zastanawiała się nad powrotem do Kościoła katolickiego, ale i eksperymentowała - jak niegdyś ja - z ruchami typu New Age. Stwierdziłam, że może już "ją sobie odpuszczę", miałam tego trochę dość, tego przekonywania jej, że prawda jest w Kościele katolickim. Zapytałam ją w końcu, czy ma jakiś autorytet związany z Kościołem katolickim, jakiegoś świętego, jakiegoś kapłana. Odpowiedziała, że ma tylko mnie. Zrozumiałam więc, że muszę zrobić wszystko, by jej pomóc w nawróceniu, że jestem za nią odpowiedzialna. Kilka razy mówiłam do swoich dzieci: "Moja koleżanka potrzebuje modlitwy, musimy się za nią modlić." I udało się, choć Zły robił wszystko, żeby nas powstrzymać.

Zły?
Tak nazywam Szatana. Z tego można się śmiać, ale jego największym sukcesem jest to, że ludzie przestali w niego wierzyć.

Ale nie chcesz chyba teraz "nawracać" wszystkich?
Nikogo nie można zmusić. Bóg po to dał nam wolną wolę, żebyśmy sami zdecydowali. Jeśli ktoś chce taplać się w bagnie i cierpieć, bo tak się przyzwyczaił, to siłą nikt nie będzie próbował go przekonywać. Decyzja zawsze należy do nas samych. Wiara jest łaską, więc żeby uwierzyć, o tę łaskę trzeba poprosić. Staram się ostrzegać innych przed zagrożeniami duchowymi, które mnie oddaliły od Jezusa, dawać swoje świadectwo, rozdawać ludziom kartki z instrukcją, jak odmawiać nowennę pompejańską. Ale wychodzę z założenia, że dam taką kartkę i naciskać dalej nie będę. Ktoś będzie chciał, to skorzysta, a jeśli nie - to może w innym czasie się przekona.

Skąd masz tę pewność, że Bóg naprawdę istnieje? Może to nawrócenie to tylko kolejny etap Twojego poszukiwania sensu życia?
Zbyt wiele cudów zdarzyło się w moim życiu. Zresztą - spójrz naokoło. Naprawdę wydaje ci się, że ten świat, ta piękna przyroda i my sami moglibyśmy być dziełem przypadku? Dla mnie to dzieło to najlepszy dowód na istnienie Wszechpotężnego Boga.

Istnieje też prawdopodobieństwo, że to dzieło Boga, ale nie tego chrześcijańskiego...
Moje doświadczenie spowiedzi z całego życia upewniło mnie, że to właśnie Kościół katolicki niesie dla mnie prawdę. Że naprawdę żyjąc tak, jak mówi katolicki Kościół, jesteśmy zdrowsi, szczęśliwsi, bardziej spełnieni. Że to układa się w logiczną całość. Że w tym chrześcijańskim życiu nie ma miejsca na przypadki, na niepokoje serca. Święty Augustyn powiedział przed wiekami, że niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu. Zgadzam się z tymi słowami w 100 procentach.

Te dni mogą być jeszcze lepsze?
Wierzę, że tak. Staramy się z mężem o kolejne dziecko.

Twój syn ma czternaście lat, córka siedemnaście . Będzie między nimi spora różnica wieku.
I to będzie najwspanialsze. Jakby nasze starania się przedłużały, to mamy przecież nowennę pompejańską.

***

Nowenna pompejańska (zwana niekiedy nowenną nie do odparcia) - to forma modlitwy różańcowej do Maryi Panny Różańcowej z Pompejów, która powstała w 1884 roku. Jej celem jest wyproszenie różnego rodzaju łask. W przeciwieństwie do tradycyjnej nowenny, która trwa 9 dni z rzędu, nowenna pompejańska składa się z cyklu 6 nowenn po 9 dni, co daje w sumie 54 dni.

Nowenna pompejańska została rozpropagowana przez Włocha Bartola Longo w oparciu o relację Fortunatiny Agrelli z Neapolu, która ogłosiła, że sposób odmawiania nowenny został jej objawiony przez Matkę Bożą

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska