https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Nie biegam jak Mick Jagger" - Krzysztof "Grabaż" Grabowski o Pidżamie, Strachach i sile muzyki, która trwa mimo upływu lat

Paweł Podoluk
Maciej Gillert
Grabaż, lider Pidżamy Porno oraz Strachów na Lachy, to postać, która przez lata kształtowała polską scenę alternatywną. Jego zespoły, zarówno w latach 90. XX wieku, jak i współcześnie, stanowią ważny element muzycznego pejzażu, łącząc punk rockową energię z refleksjami na temat społecznych niepokojów i buntu. W wywiadzie, dzieli się swoimi przemyśleniami na temat ewolucji muzyki, roli buntu w dzisiejszym świecie oraz tego, jak różne pokolenia znajdują w jego twórczości coś dla siebie.

Pidżama Porno była symbolem buntu dla młodzieży w latach 90. i 00. Czy dzisiejsze pokolenie ma podobne powody do buntu?
Wydaje mi się, że ma większe powody do buntu niż wtedy. W latach 90. nie było takich problemów jak teraz. Młodzież wchodząca w dorosłość wtedy to były najlepsze roczniki. Praca była praktycznie na wyciągnięcie ręki, ścieżki kariery były otwarte, a studiowanie miało sens. Z perspektywy czasu widzę, że wtedy powodów do buntowania się było mniej niż teraz.

Czy bunt w muzyce punk rockowej ma jeszcze siłę przebicia w świecie zdominowanym przez media społecznościowe?
Bunt dla 20- czy 30-latka wygląda inaczej niż dla 60-latka. Ja buntowałem się przeciwko temu, co działo się w kraju – to wywoływało we mnie ogromne niezadowolenie. Ostatnie osiem lat to był dla mnie koszmar jako obywatela. Nawet w tym wieku nie miałem innego wyjścia, jak się buntować  i to robiłem.

Czy granie tej samej muzyki, co w młodości, sprawia, że czujesz się młodszy?
I tak i nie. Granie punk rocka w wieku 20 lat było naturalne, przynajmniej wtedy. Teraz to już trochę podejrzane. Młodzież ma dziś inne formy artystycznego wyrazu – głównie hip-hop, który stał się dominującym gatunkiem na świecie. Mimo to reakcja młodych na naszą ostatnią płytę mnie zaskoczyła. Na koncertach pojawia się młodzież,  której nie było jeszcze na świecie kiedy wydawaliśmy „Marchef w butonierce”, a teraz w pierwszych rzędach pod sceną widzę te osoby jak rozkręcają dzikie pogo i znają wszystkie teksty na pamięć. Byłem już pogodzony z tym, że gramy dla „swojej” publiczności, ale ta płyta zmieniła wiele.

Cieszy Cię, że Pidżama trafiła do nowego pokolenia?
Oczywiście! Kiedyś mieliśmy problem z łatką „kinder-punków”, bo w pierwszych rzędach stały nastolatki. Ale te „dzieci” dorosły i są z nami do dziś. Teraz widzę osoby urodzone po 2000 roku, które wiodą prym pod sceną. To jest bardzo fajne.

Pidżama na kilka lat zniknęła ze sceny. Co sprawiło, że wróciliście?
Miałem ponad 100 piosenek „zahibernowanych”. Po pewnym czasie poczułem, że muszę je znowu śpiewać.

Pidżama Porno i Strachy na Lachy różnią się brzmieniem. Jak się uzupełniają?
Pidżama to zespół typowo rock’n’rollowy, przyspawany do stylu plus-minus punk rock. Strachy są bardziej elastyczne – mogą zagrać wszystko. Każda płyta Strachów jest z innej bajki muzycznej. Pidżama to zespół gitarowy, Strachy pozwalają na więcej eksperymentów.

Jak się odnajdujesz, przechodząc między graniem w Pidżamie Porno a Strachach na Lachy?
Dla mnie nie jest wielka różnica jaki zespól gra. Za każdym razem jestem ja [śmiech]. Kiedy np. Strachy skończyły granie trzy tygodnie temu, to jakoś smutno mi się zrobiło, ale przychodzi Pidżama i gram dalej. Nie sprawia mi różnicy, który zespół jest na scenie i akurat gra. Bardzo często jest tak, że jednego dnia grają Strachy, a drugiego Pidżama. Nie mam problemów z przejściem.

Masz końskie zdrowie do tylu koncertów
Nie biegam jak Mick Jagger. Wystarczy, że wydeptam 1,5 km na scenie. Gramy na mniejszych scenach, więc nie muszę daleko biegać. [śmiech]

Skąd czerpiesz inspiracje do tekstów?
Zewsząd. Najłatwiej pisać o swoich przeżyciach, ale czasem życie nie wystarcza, więc sięgam po wszystko, co mnie otacza – także sytuacje społeczno-polityczne.

Który tekst jest dla Ciebie najważniejszy?
„Chory na wszystko” – to tekst, w którym obnażam siebie. Literacko jest dla mnie najważniejszy. Jestem też dumny z takich utworów jak „Pogrzeb króla”, „Zimne dziady listopady” czy „Moralne salto”. „Ale mi wyszło! Tak mogę powiedzieć w przypadku tych utworów.

Nie bądź taki skromny. Jesteś przecież jedną z ikon polskiej sceny alternatywnej, która na marginesie ma się cały czas bardzo dobrze.
Alternatywa teraz rządzi jeśli chodzi o polski show business. Muzycy tacy jak Dawid Podsiadło zapełniają teraz Stadion Narodowy kilka razy pod rząd. To są fakty i historie, z którymi ciężko dyskutować, o których jeszcze kilka lat temu polski show business mógł pomarzyć.

Chciałbyś zagrać taki koncert na Stadionie Narodowym?
Nie. Zjadłby mnie strach. Mi wystarczy kontakt z olbrzymią publiczności na imprezach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - na woodstockach, czyli obecnie Pol'and'Rock. To ma dla mnie większą siłę rażenia niż granie na stadionie. Grałem dla 300 tysięcy osób, więc wiem co to jest.

Masz tremę przez takimi występami?
Tak, w przypadku koncertów na tak ogromną skalę jak Pol'and'Rock, to są naprawdę wielkie emocje. Kiedy wychodzisz na scenę, widzisz przed sobą setki tysięcy ludzi i czujesz niepewność – nie wiesz, co się wydarzy. Ale gdy publiczność zaczyna śpiewać z tobą, to uczucie jest niesamowite. Porównałbym to do jazdy windą z najwyższego piętra wieżowca – wszystko, co masz w środku, podchodzi ci do gardła, a ta adrenalina jest naprawdę nieziemska. Jednak samo oczekiwanie na ten moment jest straszne, bo wiesz, że to wszystko zależy od tego, jak ludzie na ciebie zareagują.

Czujesz, że muzyka może realnie wpływać na zmiany społeczne, czy raczej jest lustrem rzeczywistości?
Dawno temu odpuściłem marzenie, że muzyka może coś zmienić. Jako muzycy piszemy o zmianach, ale nie stoimy za nimi, jesteśmy raczej lustrem, w którym odbijają się społeczne problemy. Dla ludzi muzyka to coś towarzyszącego, ale dla mnie ma ogromną moc. Zmieniła mój świat, zwłaszcza po wyjeździe do Jarocina w 1982 roku. Wróciłem stamtąd jako punkrockowiec i to doświadczenie prowadzi mnie do dziś. Muzyka zmieniła moje życie, a przez swoje piosenki staram się zmieniać myślenie innych. Często podchodzą do mnie ludzie, mówiąc, że moje utwory uratowały im życie, co jest dla mnie ogromnym kopniakiem. Wiem, że mogę zmieniać jednostkowo, ale zrozumiałem, że nie pociągnę za sobą masy.

Którzy artyści mieli największy wpływ na Twoją twórczość?
Beatlesi – za melodie i teksty. Z Beatlesami byłem za pan brat zanim stałem punkiem. Poza tym The Clash, których podejście do grania bardzo mi imponowało i w jakiś sposób ich muzyka mnie ukształtowała. Podobała mi się ich filozofia podejścia do grania – trochę śmieszna, patrząc na zaangażowanie lewicowe muzyków, którzy wychowywali się na Zachodzie, nie wiedząc czym jest realny socjalizm i komunizm.

Gdybyś nie został muzykiem, kim byś był?
Szalenie sfrustrowanym i nieszczęśliwym człowiekiem, któremu nie wyszło w życiu. Kiedyś na wyjeździe pracowniczym w Niemczech, pieląc koński szczaw obiecałem sobie, że w życiu nie będę pracował fizycznie i zarabiał w ten sposób na życie. Zdecydowałem że będę zarabiał przy użyciu własnej głowy i jestem wierny temu scenariuszowi do dziś.

Dobrze, że udało się to zrealizować  te plany
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że ostatnią rzeczą jaką powinienem robić w życiu jest kariera muzyka. Jestem kiepskim muzykiem, ale ratowało mnie to, że pisałem dobre teksty. Na początku nie miałem nawet swojej płyty. Pierwsza stanęła na mojej półce 13 lat po tym jak zacząłem grać. Teraz mam ich prawie 20.

Czego chciałbyś, żeby fani za 50 lat pamiętali o Tobie i Twojej twórczości?
Chciałbym, żeby pamiętali i uznawali to za ważne – tak jak my pamiętamy piosenki lat 60. Chciałbym być jednym z takich punktów pamięci, które przywołują emocje

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska