https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie znoszę krzyku

Tadeusz Pieronek
archiwum
Można odnieść wrażenie, że od dłuższego czasu żyjemy w świecie pełnym zgiełku, który zapomniał, że istnieje coś takiego jak cisza, że można rozmawiać z sobą, komunikować się z ludźmi oczekującymi na informację w sposób normalny, czyli bez niepotrzebnego podnoszenia głosu, bez zakłócającego ten głos hałasu, bez posługiwania się instrumentami wzmacniającymi głos, kiedy jest to zupełnie zbędne.

W miastach trudno dziś znaleźć spokój. Wzmożony ruch samochodowy, łomot pędzących po starych torach tramwajów, przeraźliwe sygnały karetek pogotowia, wozów straży pożarnej i policji, częste roboty drogowe, którym towarzyszy silny odgłos młotów pneumatycznych, głośne występy przypadkowych grajków, zwabianie klientów przez właścicieli budek z piwem muzyką wątpliwej jakości, gwar tłumu, krzykliwe rozmowy dzieci i młodzieży, to w mieście, jakim jest Kraków, ale też w innych, rzecz nagminna.

Z miasta można wyjechać i zaszyć się w jakiejś oazie spokoju, ale zanim uda się nam do niej dotrzeć, musimy przejść strefę nieprzyjemnych niespodzianek. Wyjeżdżając samochodem jesteśmy narażeni na wzmożony ruch, objazdy, dziury w jezdni, korki, na nieprzyjazne spojrzenia kierowców, których udało się wyprzedzić, czasem na klaksony i kłótnie. Są kierowcy, którzy nie uznają ciszy i włączają muzykę tak intensywną, że słychać ją z daleka, bo otwarte okna ich samochodu wskazują na to, że chcą się w ten sposób podzielić czymś, na co nie wszystkich stać. Stale towarzyszy nam warkot silników.

Decydując się na pociąg, narażamy się na bełkot, bo inaczej nie można nazwać niezrozumiałych, nastawionych na maksymalną siłę głośników, przez które zapowiadane są na dworcu i na peronach pociągi, ich opóźnienia, odwołania oraz zalety korzystania z usług tej właśnie formy podróży. Dodatkową, wątpliwą przyjemnością podróży pociągiem są nieustanne, czasem prowadzone pełnym głosem rozmowy przez telefony komórkowe, z których dowiadujemy się o rozmaitych sprawach prywatnych, o załatwianych interesach, o towarzyskich sympatiach i antypatiach. Mało kto dba o to, by - skoro już musi rozmawiać w podróży przez telefon - zrobić to dyskretnie, półgłosem, bo taka hałaśliwa giełda cudzych spraw zakłóca spokój towarzyszom podróży.

Podobnej sytuacji nie uniknie amator podróży samolotem. Mało kiedy, także poza granicami kraju, na dworcach lotniczych i wewnątrz samolotu można zrozumieć komunikaty i informacje potrzebne podróżnym, w języku, w którym słowa są wyartykułowane wyraźnie, tymczasem często są zakłócane przez jakieś inne urządzenia, ale najczęściej wypowiadane w sposób podobny do serii z karabinu maszynowego. Nie wydaje się, by były one przeznaczone dla zainteresowanych, a niekiedy mają dla nich duże znaczenie, ale są traktowane raczej jako spełnienie obowiązku, który można zbyć, byle jak.

Szczególną wrzawą nacechowane są wydarzenia polityczne, społeczne protesty, reklama, rozrywka, a nawet poważne imprezy kultury, nie mogące się obejść bez krzyku, narzucania się agresywnym obrazem i dźwiękiem. Cały świat nasycony jest hałasem, który ma przekonać ludzi, że to, co głośne, to słuszne, dobre, przyjemne i godne podziwu. Widać to w ostatnich dniach kampanii wyborczej do samorządów lokalnych, w których kandydaci, często nie mający nic wielkiego do zaoferowania społeczeństwu, usiłują je przekonać do siebie po prostu krzykiem.

Kiedy już dojedziemy do celu i zatrzymamy się u rodziny na wsi, albo wybierzemy zaciszny hotel, na ogół wkrótce przekonamy się, że trafiamy na to, czego chcieliśmy uniknąć. U rodziny czy znajomych telewizor gra na okrągło, w hotelowej restauracji nie obejdzie się bez muzyki, ksiądz w kościele, mając przed sobą grupkę wiernych, wydziera się przez mikrofon, usprawiedliwiając takie zachowanie potrzebą dotarcia do starszych, mających osłabiony słuch, kandydaci na prezydentów, wójtów i radnych obwieszczają swoim wyborcom na cały głos, jakie dobrodziejstwa sprowadzą na nich, kiedy wygrają wybory. Czy jest jeszcze miejsce na ziemi, w którym można by znaleźć spokój? Chyba może nim być tylko nasze serce i sumienie, jeżeli chronimy je wystarczająco przed zgiełkiem świata.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska