- Od kiedy uprawia Pan blind football?
- W piłkę gram od 2008 roku, a regularnie od 2015 roku, gdy powstała nasza drużyna. Jestem w niej najdłużej grającym zawodnikiem razem z Marcinem Ryszką oraz Krzysztofem Bednarkiewiczem.
- Ktoś, kto nigdy nie widział niewidomych piłkarzy, pewnie nie może uwierzyć, że mogą oni grać, walczyć, strzelać bramki…
- Potrzeba do tego trochę odwagi i chęci. Każdy niewidomy może spróbować swoich sił. Każdy... widzący też może zagrać w blind football, bo gdy założy opaskę na oczy (taki jest wymóg gry w meczach dla niewidomych - przyp.), szanse się wyrównują.
- Jest Pan najlepszym strzelcem drużyny. Dlaczego właśnie Pan?
- Nie wiem, trudno mi to wyjaśnić. Każdy jednak rodzi się z jakimś zasobem talentu. Ja akurat potrafię sobie ułożyć stopę do strzału i zdobywam gole, dlatego też mam taką a nie inną pozycję w drużynie. Zdarza mi się grać także na obronie.
- Którą nogą Pan trafia do siatki?
- Jestem prawonożny, aczkolwiek lewą nogą również udało mi się strzelić parę bramek.
- A potrafi Pan też główkować?
-W naszej dyscyplinie raczej nie strzela się bramek głową. Zdarza się to bardzo sporadycznie, na zasadzie przypadku, gdy piłka leci górą i trafi kogoś w głowę. Podczas lotu ona nie brzęczy, a to jest podstawą, żeby ją zlokalizować. Trudno byłoby również wyczuć, kiedy do niej wyskoczyć.
- Jak często Pan występuje?
- Bywa z tym różnie, zależy od liczby turniejów w roku. Myślę, że w tym rozegrałem około 30 meczów, licząc też sparingowe.
- W jakim przedziale wiekowym można uprawiać blind football?
- Nie ma bariery wiekowej. Wiadomo jednak, że jest to dyscyplina kontaktowa, więc gdyby jakiś 10-latek grał z osobami dorosłymi, to mógłby zostać znokautowany. Każdy jednak może przyjść na trening. Nawet jeśli ktoś jest już na emeryturze, a ma ochotę pokopać i czuje się w pełni sił, serdecznie zapraszamy.
- Czy blind football jest Pana pierwszą sportową miłością?
- Kiedyś, gdy byłem jeszcze w technikum, biegałem na 200 i 400 metrów, ale traktowałem to hobbystycznie, sporadycznie jeździłem na zawody. Ponieważ udzielałem się też muzycznie, czasami przekładałem koncerty nad bieganie. Próbowałem też uprawiać inne sporty: goalball, czyli piłkę toczoną, i showdown ball, czyli tenis stołowy dla niewidomych. Czasami zdarza mi się wyjść ze znajomymi na łyżwy.
- Czym się Pan zajmuje na co dzień zawodowo?
- Ukończyłem studia informatyczne na Uniwersytecie Ekonomicznym, bo interesowała mnie informatyka w bankowości. Skończyłem też Szkołę Muzyczną pierwszego i drugiego stopnia. Gram na trąbce, pianinie, akordeonie. Moim hobby jest poznawanie różnych instrumentów. Studia informatyczne trwały pięć lat, a muzyczne sześć, dlatego gdy ukończyłem te pierwsze, zacząłem szkołę masażu. Grałem już wtedy w piłkę, więc uznałem, że przyda mi się wiedza o budowie i fizjologii ciała. Ponadto zajmuję się projektami informatycznymi i pomagam kolegom w działalności przy drużynie. Na wesela jako muzyk przestałem już jeździć, bo odbywają się w weekendy, a na to siły i czasu nie mam. Gram na ślubach, a także pogrzebach, bo na tych ostatnich używa się trąbki.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska#TOPSportowy24
- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU