Odwilż odsłoniła potężne wyrwy w asfalcie. W niektórych miejscach kierowcy muszą zwalniać do 20 - 30 km/godz., żeby nie urwać zawieszenia auta. - Codziennie dojeżdżam do pracy ulicą Węgierską w Nowym Sączu. Żeby przez nią przejechać w miarę bezpiecznie, muszę wykonywać prawdziwy slalom. Inni robią podobnie. Też jadą wężykiem - denerwuje się Mirosław Cebula ze Starego Sącza. Na tej jednej z głównych arterii Nowego Sącza dziury, wyboje i koleiny mają w niektórych miejscach monstrualne rozmiary. Średnica największych sięga nawet kilkudziesięciu centymetrów, a głębokość - ponad 20 cm. Wystarczy chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe.
Sądeckie: pomoc dotrze szybciej, bo karetki wyśledzi satelita
- W niedzielę wracałem do domu późnym wieczorem. Na chwilę oślepiły mnie światła samochodów z naprzeciwka, nie zauważyłem dołka i całym impetem wpadłem prawą stroną - opowiada kierowca Krzysztof Dąbrowski. Skończyło się na uszkodzeniu felgi. Mężczyzna nie wyklucza, że wystąpi o odszkodowanie do Miejskiego Zarządu Dróg w Nowym Sączu. Dziurawe sito przypominają aleje Piłsudskiego, czyli południowo-wschodnia obwodnica miasta. Dziury nie są co prawda tak głębokie, jak na ul. Węgierskiej, ale mają za to bardzo dużą szerokość. Rosną po każdym przejeżdżającym tirze. Niektóre zajmują już większą część pasa na jezdni. - Wygląda to tak, jakby odchodziła cała wierzchnia warstwa asfaltu. Nie wiem, jaka firma robiła tę drogę, ale na pierwszy rzut oka widać, że spartaczyli robotę - dodaje Wiesław Pierzchała.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nastolatek oblał się benzyną i podpalił!