W starciu z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza debiuty przed własną publicznością zaliczyło trzech nowych hiszpańskich graczy Wisły. Jednym z nich był Francisco Velez, który za swój występ przeciwko „Słonikom” zebrał pozytywne recenzje. Katalończyk wskoczył do składu „Białej Gwiazdy” pod nieobecność kontuzjowanego rodaka Pola Lloncha, ale wygląda na to, że łatwo miejsca w pierwszej jedenastce w przyszłości nie odda.
- Zacząć sezon od dwóch wygranych to świetna sprawa - cieszy się Hiszpan. Velez często wygrywał siłowe pojedynki z rywalami w środku pola, choć przyznał, że nie spodziewał się takiej presji ze strony przeciwnika. - Miałem świadomość, że polska ekstraklasa jest bardzo fizyczna, siłowa, ale i tak mnie zaskoczyło, że gra jest tu tak bardzo kontaktowa - mówi.
Nie ukrywał też, że nastawiał się na bardziej toporną grę w wykonaniu rywali. Taką w stylu „kopnij i biegnij”. - W pewnym stopniu zaskoczyło mnie też to, że nasi dotychczasowi przeciwnicy starali się grać piłką, kombinacyjnie. W Hiszpanii panuje pogląd, że w Polsce gra się długą piłką, prostymi środkami - przyznał Velez.
Niespodzianką była też atmosfera na trybunach. - Moja żona i koledzy przyznawali, że to robi niewiarygodne wrażenie, jak cały stadion śpiewa. Byłem też pod wrażeniem tego, jak kibice dziękowali nam po meczu, nie jestem przyzwyczajony do takich obrazków - tłumaczy Hiszpan.
Velez, choć krótko jest w zespole, na boisku demonstrował sporą pewność siebie. Starał się doradzać kolegom dużo przy tym gestykulując. - Od małego miałem taki nawyk - uśmiecha się Hiszpan. - Staram się pokazywać kolegom pewne rzeczy na boisku, oni jak najbardziej zwracają na to uwagę i wszystko gra. Na razie staramy się pracować przede wszystkim nad naszą grą w defensywie. Najważniejsze, to nie tracić bramek. W ofensywie w tych dwóch pierwszych meczach brakowało nam może trochę „iskry”. Skoro jednak byliśmy w stanie wygrać te mecze i bez tego, to kiedy w końcu ta „iskra” się pojawi, wyniki będą jeszcze lepsze.
Na razie Velez nie musi się przesadnie martwić o miejsce w pierwszej jedenastce, bo jego główny konkurent do składu - Pol Lloch - wciąż leczy uraz. - Im więcej zawodników, którzy mogą rywalizować o miejsce w składzie, tym lepiej dla drużyny - kwituje Hiszpan.
Ostatnio liczba kandydatów do gry w środku pola zmniejszyła się po nagłym odejściu z klubu Semira Stilicia. Bośniak rozwiązał umowę z klubem. Velez przyznaje, że nie spodziewał się, że zespół straci tak doświadczonego zawodnika. - Rozmawiałem o Semirze z kolegami. Wspominali, że miał w Wiśle świetną rundę w przeszłości, kiedy to strzelał dużo goli. To normalne, że jest nam przykro, gdy kolega odchodzi. Ostatecznie jednak decyzje podejmuje klub. Miałem świetne relacje z Semirem, żartowaliśmy, on nawet próbował zagadywać do mnie po hiszpańsku. Podczas treningów zaskakiwał mnie jakością swojej gry i poziomem umiejętności technicznych. Takie decyzje nie zależą jednak od nas - kwituje.
Hiszpan trafił do Krakowa tuż po tym, jak umowę z „Białą Gwiazdą” podpisał jego przyjaciel Julian Cuesta. Pomocnik i bramkarz niemal równocześnie zamienili Almerię na Wisłę.
- Znamy się z Julianem już od trzech lat, nasze żony też się przyjaźnią. Dzięki temu, obu nam tutaj jest łatwiej. Ale teraz nawet między sobą staramy się czasem rozmawiać po angielsku, by ćwiczyć język - zaznacza Velez. - Szukamy nauczyciela, który znałby i angielski, i hiszpański, by nas poduczyć - mnie i żonę. Zaskoczyło mnie, że w Polsce tak wielu ludzi dobrze zna angielski. Polskiego też chciałbym się nauczyć. Trzeba szanować kulturę kraju, w której się znalazłem - kończy.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska