Od pogody można dostać kręćka. Jak jednym radość, to innym trwoga

Jedna grupa zawodowa ma szczególne powody do zadowolenia z racji przechodzenia typowej zimy do lamusa. Drogowcy!

Dawno, dawno temu o tej porze roku to przysypać potrafiło porządnie, śnieg zalegał tygodniami, przymrozki tasowały się z odwilżami. A jak to wpływało na kondycję dróg? Na wiosnę, niejedna przypominała kartoflisko. I wtedy do boju wyruszały spec-brygady od łatania wyrw.

A teraz? Czytam, że żadnej specjalnej akcji tego typu tej wiosny przynajmniej w Tarnowie nie będzie. Bo najzimniejsza pora roku dróg prawie wcale nie poniszczyła. A na dokładkę, przy odśnieżaniu czy posypywaniu jezdni też w ostatnich miesiącach nie trzeba się było specjalnie przepracowywać.

Skarbnik w mieście musi zacierać ręce od tych wszystkich zbiegów okoliczności.

Ale to, co jednym sprawia frajdę, innym nie daje zasnąć. Taka zima jak ta finiszująca to dopust Boży dla tych, którzy żyją ze sportów zimowych, na przykład prowadząc stacje narciarskie.

Przestaje dziwić, że pod Tarnowem ostała się już tylko jedna. I nie tylko amatorzy białego szaleństwa ronią łzy. Bezśnieżna zima zapowiada kłopoty rolnikom. Już wyjechali w pola i przekonali się, że wilgoć jest co prawda w górnych warstwach gleby, ale im głębiej, tym gorzej. Czyli susza, której dwa-trzy dni, ani nawet tydzień deszczu nie zastopują.

A jak susza się utrzyma lub pogłębi, to plony będą słabe. Wtedy efekty nieurodzaju zobaczymy w cennikach na sklepowych półkach. Ech, gdzie te czasy, kiedy pory roku były takie, jak w książkach piszą.

Ci, co już zdążyli przywyknąć do krótkiego rękawka, w weekend musieli głębiej sięgnąć do szafy po odzienie i w poniedziałkowy poranek zmiatać śnieg z samochodu. Byle do wiosny, czyli do piątku!