https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Od teraz z Serowarni Łemkowskiej nie tylko sery. Gospodarz i właściciel w jednym poszedł na całość. Zaczął przygodę z jogurtami i kefirami

Halina Gajda
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Serowarnia Łemkowska w Gładyszowie nabiera tempa. I rumieńców też, bo temperatura w tym niewielkim zakładzie produkcyjnym, naprawdę może przyprawić o pot na czole. Poza tym Andrzej Pietrusza, rolnik, serowar, a teraz jeszcze spec od jogurtów, maślanek, kefirów i oczywiście masła, dobę ma taką samą, jak wszyscy, ale listę codziennych zadań do wykonania bardzo długą. Teraz poza serami i masłem, zaczyna produkować również nabiał w formie pitnej. A wszystko to z mleka od dobrze znanych, miejscowych krów – tych samych, które dzień po dniu pasą się pod beskidzkim niebem.

Gładyszowianin od pradziadów, co Andrzej Pietrusza podkreśla po wielokroć, nabiera coraz większego wiatru w żagle. Gdy pierwszy raz spotkaliśmy się z nim w grudniu minionego roku, był zdeterminowany, ale dało się wyczuć niepewność co do obranej drogi.

Serowarnia w Gładyszowie prowadzi zapisy

Dzisiaj nie ma już po tym śladu, a on sam jest namacalnym przykładem, że narzekania na ceny skupu mleka, paliwa do ciągnika, wysokie podatki i kiepskie plony, jeszcze nikomu trosk nie ujęły. On bierze, co życie daje. Scenariusz działalności weryfikuje na bieżąco, a czasem z godziny na godzinę. Bo jak mu ser, który właśnie robił, nie posmakuje, albo inaczej, nie spełnia jego smakowych wymagań, to bierze się za eksperyment z nową partią.
- Nie ma być dużo, jak w fabryce. Ma być doskonale – podkreśla kategorycznie.
W tym dążeniu do doskonałości jest trochę męskiej kokieterii, bo tak naprawdę, wszystko, co powstaje w Serowarni, natychmiast ma zbyt. Na fuszerkę pozwolić sobie nie może, bo przecież nie powie sąsiadowi, który zapisał się na masło, że go nie dostanie. Tak, tak! W tej firmie obowiązują zapisy na produkty!

Kilka miesięcy temu ofertę miał niewielką podstawową – twaróg, masło, maślanka, sery podpuszczkowe. Teraz zajął się dodatkowo kefirami i jogurtami. No i ciągle kombinuje, co by udoskonalić. Akurat teraz wziął się za produkcję serowijki.

- Tajemnica tkwi w tym – pokazuje kawał czegoś, co na pierwszy rzut oka przypomina lekko zgliwiały albo podsuszony twaróg.

Gospodarz obrusza się jednak, że to żaden twaróg. Tylko SER. Dociekliwość, jaki to ser: krowi, owczy, a może kozi, wiedzy nie przynosi.
- Coś jak połączenie bundzu z mozzarellą – rzuca ewidentnie na odczepne.
Komunikat, choć nie pada wprost, jest czytelny: nie duś, bo nie wydusisz, a receptura jest tajna. Tak czy siak – kroi ów ser na kawałki i przez kilkanaście sekund parzy we wrzątku. Potem wyciąga, składa w kopertę, jak ciasto francuskie, ugniata, zawija jak roladę i znów wrzuca do gorącej kąpieli. Czynność powtarza kilkukrotnie. Ostatnia ma finał w solance.

- Serowijka odpocznie w niej, nabierze smaków, a potem trafi do wędzarni, gdzie odpowiednim dymkiem zostanie potraktowana dla podbicia smaku – zdradza już spokojnie. - Smakowitość z tego wyjdzie – zapewnia.

Wielki popyt na rzemieślniczy nabiał

Serowarnia przerabia około trzystu litrów mleka tygodniowo. Dużo to i mało. Dużo dla przeciętnego zjadacza chleba, ale nawet dla tak małego zakładu to trochę mało. Bo chętnych na zakupy nie brakuje. W zasadzie wszystko, co gładyszowianin wyprodukuje, schodzi od ręki. I nie ma w tym nic szczególnego, rzemieślniczy nabiał ma wzięcie.
- Chciałoby się produkować więcej, ale do powiększenia stada potrzeba ziemi. Tutaj, w Gładyszowie to towar deficytowy - wylicza.

Nie, nie narzeka. Ma tylko mocne spojrzenie na codzienność: pomstowanie na ceny skupu i ogólnie wysokie koszty prowadzenia rolniczej działalności, niczego nie zmieni, ale biec z motyką na słońce też nie zamierza. Rozwój tak, ale taki mocno stąpający po ziemi.

- Stąd ciągłe poszerzanie działalności, ale w skali i z jakością, którą jestem w stanie kontrolować i utrzymać – zastrzega stanowczo.

Pracuje więc nad tradycyjnymi naturalnymi jogurtami, również owocowymi, a w planach są sery dojrzewające. Zaczął klarować masło, co też było nie lada przygodą. W zasadzie to powinien mieć przydomek Eksperymentator, bo nawet najbardziej sprawdzoną recepturę potrafi wywrócić do góry nogami, by było wedle jego smaku.
- Ma być doskonale – znów podkreśla.
Co do jogurtów, to na razie stanęło na naturalnych, ale owocowe też bierze pod uwagę. Tylko musi znaleźć najlepsze wsady owocowe, bo byle czego opartego jedynie na cukrze, nie zamierza używać.
- Finał już wkrótce – zapowiada.

Wieści z Gorlickiego

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska