https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Okiem Jerzego Stuhra: Kochać swoje miasto

Jerzy Stuhr
Jerzy Stuhr Marcin Makówka
Podobno najtrudniejszą miłością jest miłość do swojego miasta. Bo jest się za blisko, bo widać mankamenty, bo można krytykować itd. Pomyślałam o tym niedawno, gdy okazało się, że wszystkie miasta obcięły fundusze na kulturę, nasze również, i tylko jeden Wrocław tego nie zrobił...

Czytaj także: Jerzy Stuhr o polskim filmie. Kordiany czy chamy?

To zaskakująca sprawa, że taka sytuacja może wpłynąć na "miłość". Rzeczywiście, z kimkolwiek się rozmawia, to każdy chwali Wrocław. Nawet ci, którzy nie mają z nim wiele wspólnego, albo nawet w ogóle go nie znają. Czyli jest to jakiś paradoks, podyktowany być może własnym marzeniem o mieście idealnym? Gdy patrzy się od strony mieszkańców Wrocławia, to brak krytycznych głosów musi zastanawiać. Bo ta idealizacja miasta jest jeszcze bardziej wyrazista. A według nich jest to miejsce wszelkich możliwości i wszystkich udogodnień. Jest to miasto dla człowieka aktywnego, z pomysłami, z inicjatywą…

Byłem ostatnio we Wrocławiu na urodzinach mojej córki, bo moja córka przeprowadziła się tam z mężem z Warszawy i wszystko na to wskazuje, że wyrastają mi "pod bokiem" prawdziwi lokalni patrioci. A więc magia działa i w mojej rodzinie również. Byłem tam i poznałem jej znajomych, przyjaciół. Oni są dumni z tego, ze są wrocławianami. Mówili mi np., jaka piękna jest ulica Norwida, przy której mieszkają. Opowiadali, jak się do tego piękna przyczynili, jak tworzyli wspólnotę, co zrobili. I tak sobie pomyślałem, że oni rzeczywiście chcą coś zrobić dla siebie razem.

W Warszawie każdy stoi z osobna i jeśli coś robi, to tylko sam dla siebie. Ale ten przykład wspólnoty idzie pewnie z góry. Te obcięte fundusze na kulturę we wszystkich miastach z wyjątkiem Wrocławia są tu bardzo dobrym przykładem, bo na ogół wszędzie ofiarą cięć i oszczędności pada kultura. A Wrocław potrafił powiedzieć: nie. Bo oni "stoją kulturą", a poza tym do faktu bycia stolicą kulturalną Europy w 2016 roku muszą się przygotować.

A w Krakowie właśnie kultura najbardziej ucierpi na oszczędnościach. Dlaczego tak się dzieje? Czy wszystko rzeczywiście zależy od rządzących? I czy to znaczy, że w Krakowie rządzą ludzie, którym kultura nie jest potrzebna? Nie nawykliśmy tak sądzić, a jednak… Prezydent Majchrowski, jak mu radni obcięli finanse na światło miejskie i na czyszczenie miasta, to nawet powiedział im, że oni nie muszą się myć co chwilę. Zakpił z nich. Ale gdyby to miało być na poważnie, to powiedziałby w ten sposób, że, jak ktoś się nie musi myć, to nie ma w sobie zakodowanego tego wszystkiego, czego wymaga od niego kultura. Nie ma tego w mentalności. Bo niby dlaczego trzeba się prysznicować codziennie? Może wystarczy się kąpać raz na tydzień? Jak nie masz tego w mentalności, to może i nie chodzisz do teatru, nie chodzisz do kina, nie chodzisz do biblioteki, nie czytasz książki, a jesteś radnym, to przecież znakomicie wiesz, że kultura nie jest potrzebna.

"Sam wiem po sobie" - powie jeden z drugim… Ja nie znam może mechanizmów socjologicznych, ale trochę znam psychologiczne. I wiem, że jeśli dzięki obcięciu kultury będę dysponował jakimiś funduszami, to powinienem wiedzieć, na co mam je przeznaczyć. A tu, jak się wydaje, jest taka atmosfera, że jak jest budżet obcięty, to potem i tak nie wiadomo, na co go spożytkować. Odpowiednie służby, które zarządzają budżetem, nie wiedzą, na co mają te obcięte fundusze iść. Czyli to nie jest tak, że masz zaplanowane. Tak jak mówił dyrektor w filmie "Amator": nie daliśmy na te fasady budynków, które pan w filmie pokazał, że są brzydkie, ale za to daliśmy na żłobek. A pan, panie Mosz, o tym nie wie, że żłobek ważniejszy był dla nas w tej chwili.

A więc ten "komuch", ten dyrektor z filmu Kieślowskiego przynajmniej miał konkretny cel, wiedział, na co trzeba istniejące fundusze przeznaczyć. A u nas jest takie myślenie, że wprawdzie nie wiadomo, na co, ale na wszelki wypadek lepiej mieć, niż nie mieć. Kraków - powoli staje się polskim pyszałkiem.

Wie, że i tak do nas wszyscy przyjadą, piłkarze już się garną, już chcą tu mieszkać… Więc po co się o cokolwiek starać? Ciekawy jestem, ilu jest w naszym mieście takich mieszkańców, którzy są bezwzględnie dumni ze swojego miasta?

Notowała: Maria Malatyńska

Wybierz Wpływową Kobietę Małopolski 2012 Zobacz listę kandydatek i oddaj głos!

Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i weź udział w plebiscycie

Ferie zimowe 2012. Zobacz, jak możesz je spędzić w Krakowie!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 14

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

w
wrocławianka
Hm. . . jakieś niedowartościowanie, zakompleksienie? Wrocław, Gdańsk i Poznań to najpiękniejsze miasta Polski, a Kraków. . . ważna historia, piękne zabytki i. . . zaniedbanie, zapuszczenie, zaściankowość. . .
w
wrocławianka
Kobieto, a Ty widziałaś remonty w Śródmieściu Wrocławia, w Lesnicy, na Karłowicach, na Psim Polu i rewitalizację Nadodrza, czy jesteś tak zaściankowa, że spacerujesz tylko po Twojej dzielnicy?
w
wrocławianka
O, błagam... Chwalić jedną małą, maluteńką uliczkę, kiedy 95% ulic Wrocławia i tyle samo jest zaniedbanych niemieckich kamienic nadających się do remontu...
Ale rynek mamy ładny ;)
k
kot
Ale ty oczytany i mądry nieuku -wyjedz do Nikiszowca
j
jot
oceniamy Wrocław takim jaki jest - nieistotne kto co w nim zrobił
k
koko
z calym szacunkiem ale biskupin to byla dzielnica robotnicza za niemcow. chatki po 50 m2. tylko krzyki i potezne wille na kasprowicza
a
a
bajkę o brzydkim kaczątku zna każdy... Wrocław to po prostu brzydkie kaczątko PRL'u - inne niż wszystkie inne miejsca w Polsce - ale jakoś się przyplątało i tak zostało. Teraz pokazuje... ale jedynie ułamek swojej świetności sprzed II WW. Trzeba sobie powiedzieć jasno, że ładne we Wrocławiu to są miejsca urbanistycznie zaplanowane przez Niemców. Biskupin, Sępolno, Krzyki - ceny tam położonych nieruchomości to kosmos w porównaniu do okolic ul Legnickiej. Ktoś może powiedzieć, że na Biskupinie mieszkała elita i przed II WW i po. Podam więc inny przykład: okolice górki Skarbowców - Stolarska itp. Domki przed wojną budowane dla niższej klasy średniej, do dziś są w cenie o wiele wyższej, niż mieszkania po wojnie budowane dla tej samej klasy ludzi...

Czy np. nowe osiedla budowane na Ołtaszynie będą miałt taki klimat jak ul. Norwida? To zasadnicze pytanie na które muszą sobie niezłocznie odpowiedzieć sami wrocławianie, zanim Wrocław stanie się marną karykaturą tego co było najlepsze w Breslau.
T
Tylkobeznazwisk
Wydatków na kulturę nie tylko nie obcięły, ale jeszcze zwiększyły Katowice, które w przeciwieństwie do Wrocławia i Krakowa są przy tym mało zadłużone i mają bardzo dobrą kondycję finansową. Ale też bardzo słabą promocję.
M
Magdalena
Co prawda nie mieszkam na Norwida, ale muszę powiedzieć, że faktycznie jest to piękna ulica w centrum miasta taka zapowiedź innego klimatu pomiędzy centrum (Grunwald), a Biskupinem. Pomimo wyparcia we mnie patriotyzmu do kraju jako całości, to mogę potwierdzić, że, gdyby nie problemy całości docierające, z każdej strony, żyłabym we własnym pięknym świecie, z wysoko rozwiniętą kulturą, pięknymi parkami, wspaniałą architekturą. Wady Wrocławia? coż mam pisać o wadach, jeśli są to tylko kosmetyczne, ale przy tak wielkiej liczbie zalet, nie szuka się na siłę wad. 25 lat wybiło odkąd przyszłam na świat w pięknym mieście i nie zamieniłabym się nawet za Paryż, Wiedeń czy Rzym...
g
gość z wro
To sobie popatrz na ten link, to zobaczysz. Tak wyglądają ulice na zachodzie europy.
g
gira2000
Sto procent racji . Zadufana banda matolow
c
cleo
to miasto da się kochać... mimo swoich wad!
A
Anka z Wro
My naprawdę kochamy swoje miasto. Ja miłością bezgraniczną.
w
w
ciekawe, Norwida piękna? a co oni zrobili?
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska