Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Olszanka: zamordował ojca, ale w samoobronie

Artur Drożdżak
Paweł M. nie przyznawał się do winy  na sali rozpraw sądeckiego sądu
Paweł M. nie przyznawał się do winy na sali rozpraw sądeckiego sądu Artur Drożdżak
- To były sekundy, nie miałem czasu na zastanowienie, gdy ojciec zaatakował mnie siekierą. Ja w samoobronie ją złapałem i odrzuciłem w jego stronę. Niestety, śmiertelnie trafiła go w głowę - tak 31-letni Paweł M. na sali rozpraw opowiadał szczegóły rodzinnego dramatu.

Sąd Okręgowy w Nowym Sączu uznał, że mężczyzna przekroczył granice dopuszczalnej obrony koniecznej. I skazał go na 4 lata więzienia. Paweł M., dobrze zbudowany, krótko ostrzyżony brunet, z wykształcenia elektromechanik, ostatnio zatrudniony jako kierowca w betoniarni, 12 marca 2009 r. pił z ojcem alkohol w rodzinnym domu w Olszance koło Nowego Sącza, w pewnej chwili doszło do sprzeczki między mężczyznami.

- Nietrzeźwy ojciec miał do mnie pretensje, że nie umiem dobrze składać drewna na wozie, że nie robię rzeczy w domu tak, jak on by chciał. Mówił, że nie jestem jego synem, a miejscowego listonosza - 31-latek powie później na przesłuchaniu. Gdy został zaatakowany siekierą przez ojca, zareagował błyskawicznie i przyjął cios na rękę. Potem wytrącił ojcu siekierę z rąk i w tej samej chwili odrzucił ją w kierunku 56-letniego Wojciecha M.

- Czemu pan nie odbił siekiery w bok ? - dopytywał się sędzia Bogusław Bajan. - Tak właśnie chciałem zrobić, ale ojciec się potknął, zachwiał i siekiera wtedy go trafiła - objaśniał. Już w śledztwie Paweł M. przyznał, że od dzieciństwa interesował się wschodnimi sztukami walki, od 16 lat je trenował, najpierw w klubach, potem sam w domu, wiedzę na ten temat miał też z filmów i książek. Na procesie fachowo pokazywał, jak w pozycji obronnej przyjął na rękę cios siekierą, wykonywał charakterystyczne, wyuczone ruchy osób znających sztuki walki.

- Gdy ojciec mnie zaatakował, wykorzystałem umiejętności, które nabyłem przez lata treningów, czyli blok i obronę przed uderzeniem - opowiadał. Kilka razy powtarzał, że w tamtej chwili działał instynktownie, w pełnej samoobronie, musiał się bronić.

- Tym bardziej że już raz się kiedyś zdarzyło, że ojciec zaatakował i uderzył mnie młotkiem - nie krył. Nie przyznawał się do winy, ale mówił, że jest mu przykro, że tak tragicznie skończyło się to zajście. Po zdarzeniu Paweł M. uciekł z domu i ukrywał się najpierw w lesie, a potem po cichu wrócił na posesję i schował się w stodole. Zatrzymano go po kilku dniach.

W śledztwie jako świadków przesłuchano jego żonę i matkę, które znalazły rannego Wojciecha M. w kałuży krwi. Początkowo myślały, że miał atak choroby i przypadkowo poranił sobie głowę. Wezwały pogotowie, a szpital zawiadomił policję.

Dopiero przybyli na miejsce funkcjonariusze zorientowali się, że rany mężczyzny nie były przypadkowe i doszło do przestępstwa. Wojciech M. przeszedł skomplikowaną operację, ale zmarł po kilku tygodniach w szpitalu. Wyrok w sprawie Pawła M. nie jest prawomocny, mężczyzna cały czas przebywa w areszcie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska