Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostateczny krach polskich seriali rodzinnych nadchodzi

Barbara Sobańska
Wiesław Godzic
Wiesław Godzic archiwum
W polskich serialach nie ma problemów, które istnieją w polskim społeczeństwie - gejów, młodocianej prostytucji, odejścia od wiary. Lekko traktuje się w nich poważne sprawy albo mówi się wyłącznie o lekkich, nawet błahych - twierdzi wybitny filmoznawca, medioznawca i socjolog, prof. Wiesław Godzic w rozmowie z Barbarą Sobańską

Dlaczego ludzie oglądają seriale?
Mają głód fabuł. Ludzie zawsze lubili opowieści - wpierw słuchać, potem czytać w książkach, a dziś oglądać. Lubimy, gdy ktoś zajmująco opowiada. W serialach dostrzegamy też wzorce do naśladowania. W tych fabularnych opowieściach są rozważane pewne problemy, odbywa się w nich społeczna dyskusja. Jeśli ktoś nie wie, jak postąpić, znajdzie w nich argumenty za i przeciw, albo nawet gotowe rozstrzygnięcia.

Przenosimy tę dyskusję do naszego świata?
Oczywiście. Seriale są podnietą do rozmowy w domu i w pracy. Dyskutujemy, czy powinna z nim zostać, czy musi uznać dziecko. Nie odbywa się to jednak na poważnym poziomie, jak na przykład w serialach brytyjskich, w których porusza się poważne problemy, w polskich - mówi się tylko o lekkich lub lekko traktuje się poważne sprawy.

Dlaczego?
Ilona Łepkowska, scenarzystka, która zdominowała polskie seriale, chce mieć jak najwięcej odbiorców, więc unika tematów, które mogą widza zrazić. W efekcie, w polskich serialach nie ma problemów, które istnieją w polskim społeczeństwie - gejów, młodocianej prostytucji, odejścia od wiary.

Skąd ta różnica między Polską a Europą?
Polska telewizja boi się. Publiczna jest kontrolowana przez rozmaite siły społeczne, a komercyjne nie chcą same przypiąć sobie łatki, np. progejowskiej, jednak w końcu pokażą, co rzeczywiście dzieje się wśród Polaków. Jesteśmy społeczeństwem, które nie ma odwagi poruszać w telewizji tematów prawdziwych, także kontrowersyjnych.

Tracimy na tym, czy zyskujemy jako widzowie?
Tracimy bardzo wiele. Polskie seriale lubimy za ciepło, za namiastkę atmosfery rodzinnej, którą nam dają. Nic nas w nich nie zaszokuje, nie będzie krwi, ani seksu, wiemy, jak wszystko się potoczy. Są przewidywalne, co też cenimy, ale niezajmujące. Jako że ich tematyka jest przypudrowana, taka dla wszystkich, nasze rozmowy, także o serialach, również są ugłaskane, polukrowane. Tymczasem seriale mogłyby wytrącić argumenty tak chętnie czytanym tabloidom, poruszając te same tematy, lecz nie - jak prasa bulwarowa - jednostronnie, ale oświetlając je z różnych perspektyw, pokazując problem, nie sensację. Telewizja jest bardzo wpływotwórczym medium, ale nasza nie ma odwagi.

I serwuje nam idylliczne obrazy polskiej wsi, kościoła, szczęśliwych singli?
To bojaźń i brak otwarcia oczu na rzeczywistość. "Ojciec Mateusz" i "Plebania" pokazują małe miasta i religię w sposób, który jest i dla miasteczek, i dla religii szkodliwy. Oglądamy idylliczne obrazy, gdy jednocześnie prasa pisze o pedofilii wśród księży. Oczekuję innego potraktowania tego tematu - na przykład serialu o dylematach księdza z celibatem, z seksualnością.

To skąd taki sukces Rancza?
To zwycięstwo mitologii, pożegnanie świata, którego już nie ma. Mickiewicz napisał "Pana Tadeusza", żeby pożegnać się z krajem lat dziecinnych i przybliżyć ten kraj rodakom na emigracji. W tym samym celu powstało "Ranczo" - idea, która niczego nie buduje, nie tworzy, to nostalgiczny zwrot, który fałszuje rzeczywistość. To ostatni sukces takiego świata - lubimy romantyczną tradycję, ale nie chcemy do niej sięgać, nie korzystamy z niej.

Serial musi odpowiadać rzeczywistości?
Właśnie. A ta pokazywana w polskich serialach nie istnieje. W Europie Zachodniej i w USA seriale powstają dla widza stargetowanego. W Polsce nie ma serialu o policji czy lekarzach z ich prawdziwym językiem i prawdziwymi problemami.

"Magda M" była stargetowana...
Owszem, ale jej problemy - choć inne niż bohaterów "Klanu" - zostały pokazane w przyjazny, polukrowany sposób. Nie spotkała na swojej drodze lesbijki, ale tylko geja. Brak nam ostrości, złapania jądra rzeczywistości. Tymczasem wysoka oglądalność "Dr. House'a" czy "Siostry Jackie", powinna dać polskim scenarzystom do myślenia.

Moi znajomi, ja zresztą też, nie mamy telewizorów, ale oglądamy seriale w internecie lub na DVD. Ale nie polskie, tylko angielskie i amerykańskie.
W internecie jest odwaga do poruszania ważnych tematów. W Polsce stworzył się też pozatelewizyjny system oglądania seriali. Ogląda się je inaczej, gromadnie, w sesjach, jak film. Zmuszają one do poważnych rozmów na istotne tematy - o priorytetach w życiu. To upadek wizji starych seriali familijnych i triumf nowego typu widza. Te seriale nie mają go uspokoić, zamulić problemu, ale przeciwnie - wprowadzić w stan braku komfortu, sprowokować do zastanowienia się, do zrobienia czegoś ze swoim życiem. To dobra postawa.

Oglądając "Klan" czy "M jak miłość" można jednocześnie robić kilka innych rzeczy, seriale zachodnioeuropejskie czy amerykańskie trzeba uważnie śledzić.
Telewizję oglądamy nieuważnie, to zupełnie normalne. Odbiór "poważnych" seriali jest kinowy, skupiony, przesunięty w czasie, bo to widz decyduje, kiedy robi przerwę. To rewolucja. A w polskich serialach mieszają się rzeczy banalne z ważniejszymi, często przez większą część odcinka albo nawet przez cały trwają rozmowy o niczym.

A są dobre polskie seriale?
Nie ma. Najlepsze to "W11" czy "Detektywi", których format nawet przez znawców jest uznawany za realistyczny. Choć w całości wymyślone, są jednak bliskie rzeczywistości - z realistycznymi sytuacjami, żywym językiem, w przeciwieństwie do sztucznego, nieistniejącego języka seriali Łepkowskiej.

Kto ogląda polskie seriale?
Statystyczny Polak. Ludzie słabiej wykształceni, z mniejszych miejscowości, czyli gorsza publika dla reklamodawców. Ludzie młodzi nie oglądają seriali w telewizji, lecz wspólnie, w internecie. Dlatego seriale typu "Klan" czy "M jak miłość", jeszcze oglądane, w niedalekiej przyszłości stracą widzów. Nie zainteresują nowej publiczności, która zastąpi dzisiejszych 50-latków.

Czy serialowe życie, jakie ogląda statystyczny Polak, którym każdy z nas trochę jest, pojawia się w tym rzeczywistym polskich rodzin?
Tak, to ważna rola seriali. Pokazują nam, jak statystyczny Polak powinien się zachować, co kupić - uczą świata konsumpcji, czyniąc z nas idealnych konsumentów. To oczywiście nie działa jak bodziec-reakcja: jeśli dziadek w serialu kupił wnuczkowi klocki lego, to i ja kupię, ale na zasadzie zastanowienia się nad takim prezentem. Chodzi o zwrócenie uwagi, że można zachować się w określony sposób, na przykład zamówić taksówkę przez telefon, skorzystać z internetu. I to powinno jednak być ostrzejsze, poruszać trudniejsze sprawy, dotyczące intymności, seksualności - czy używać prezerwatywy, jak odmówić drinka i narkotyku, bo to właśnie są ważne problemy Polaków.

Czy Polacy utożsamiają się z bohaterami seriali?
Ta identyfikacja nie jest totalna. Nie chcemy być dr. House'em albo Dexterem, ale pewne ich cechy nam się podobają i komponujemy z nich nieistniejącą postać. Podstawowym problemem telewidza jest bowiem tożsamość.

To dobrze, że 10-letnie dziecko ogląda "Na dobre i na złe", "M jak miłość" albo "W11"?
Przełamywanie tabu odbywa się dziś wcześniej, więc nie trzymajmy dziecka pod kloszem. Jeśli rodziny oglądają seriale razem nie ma zagrożenia, to początek edukacji rodzinnej. Potem mama czy babcia rozmawiają z dzieckiem o problemach poruszanych w serialach. Gorzej, gdy dziecko ogląda seriale samo, bo wielu spraw nie rozumie i nie znajduje odpowiedzi. A tak niestety jest w 85 proc. polskich rodzin. Dzieciaki oglądają samopas.

Prof. Wiesław Godzic
Związany z Uniwersytetem Śląskim (do 1983 r.) i Uniwersytetem Jagiellońskim (do 2003 r.), obecnie kieruje Instytutem Kultury i Komunikowania i jest prorektorem w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Jest założycielem i redaktorem naczelnym kwartalnika naukowego "Kultura Popularna" oraz redaktorem naukowym książkowej serii Popkultura i media Wydawnictw Akademickich i Profesjonalnych.

Prowadził kursy z historii filmu i teorii mediów na amerykańskich uniwersytetach: University of California, Cleveland State University i Rochester University, wykładał na Middlesex University w Londynie oraz w Bergen i Trondheim w Norwegii. Jest członkiem-założycielem Polskiego Towarzystwa Filmoznawczego oraz wielu zagranicznych instytutów i stowarzyszeń naukowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska