- Myślę, że oświęcimscy kibice żyją w głębokiej nieświadomości, ale sytuacja organizacyjno-finansowa Unii jest mocno zachwiana – wyjawia Filip Komorski. - Pewnie dlatego po zakończeniu rozgrywek nikt z klubu nie złożył mi konkretnej oferty przedłużenia współpracy, ani nie powiedział o co w przyszłym sezonie oświęcimianie chcieliby grać. Czekanie w niepewności na rozwój wypadków nie bardzo mnie interesowało. Podobny scenariusz przerobiłem w poprzednim sezonie.
Zawodnik rodem z Warszawy nie musiał czekać na ruch ze strony Unii, bo miał bardzo udany sezon. - _Po jego zakończeniu dostałem propozycję przejścia do GKS Tychy, z którym związałem się trzyletnim kontraktem _– zdradza Filip Komorski, ciesząc się jednocześnie, że po ubiegłorocznym straconym sezonie przez liczne kontuzje szybko stanął na nogi.
Ma świadomość tego, ze czeka go trudna walka o miejsce w podstawowym składzie. - Nie boję się nowych wyzwań, bo jestem ambitnym człowiekiem, więc postawiłem sobie wysoko poprzeczkę _– podkreśla popularny „Komora”. - Gra w silnej drużynie, walczącej o najwyższe cele, tylko zmobilizuje mnie do jeszcze cięższej pracy. Wiadomo, że tyszanie, w nowym sezonie, jako mistrzowie Polski, będą walczyć w europejskich pucharach, do tego dojdzie rywalizacja o Puchar Polski i obrona mistrzowskiej korony, więc kadra musi być liczna. Trzeba do siebie przekonać trenera. Przychodząc do Oświęcimia miałem nadzieję, że klub powoli będzie starał się odbudować swoją potęgę na krajowym podwórku, ale poszło jakoś w inną stronę. Chcę się rozwijać, więc postawiłem na Tychy._