https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pani Maria skończyła 107 lat. Uwielbia swoją pracę, górskie wycieczki i książki. Ma też jedną zasadę - nigdy nie najadać się do syta

Marcin Banasik
Zawsze solidna, pracowita, całkowicie oddana pracy. W zespole koleżanek bardzo ceniona za profesjonalność i obowiązkowość, imponowała młodszym, ale jednocześnie nie stwarzała dystansu
Zawsze solidna, pracowita, całkowicie oddana pracy. W zespole koleżanek bardzo ceniona za profesjonalność i obowiązkowość, imponowała młodszym, ale jednocześnie nie stwarzała dystansu Archiwum prywatne
107-letnia Maria Kurdziel, która mieszka w Domu Seniora w Głogoczowie pod Krakowem wciąż zachwyca swoją kondycją i radością życia. Jej przepisem na długie życie jest praca, górskie wycieczki, podróżowanie, czytanie książek, codzienna gimnastyka i zasada aby nigdy nie najadać się do syta. Po 1945 r. była jednym z pierwszych psychologów tworzących podwaliny powojennych poradni psychologicznych w Krakowie. Pod domem jubilatki przy ul. Daszyńskiego w Krakowie stał kiosk z prasą. Każdego ranka pani Maria kupowała Dziennik Polski i czytała od przysłowiowej deski do deski.

Trzydniowe urodziny

Uroczystości urodzinowe trwały aż trzy dni – zakończyły je gratulacje, kwiaty i życzenia od dzieci i pracowników szkoły, w której Pani Maria kończyła swoją karierę zawodową. W biuletynie informacji o najstarszych osobach żyjących w Polsce jest aktualnie na 19 miejscu. Ale Pani Maria jest Osobą wyjątkową nie tylko z racji wieku.

Chrześnica Pani Marii, Pani Anita Duszyńska, z niezwykłą miłością opowiada o sytuacji rodzinnej i życiu swojej Cioci:

„Maria Kurdziel urodziła się w dniu 20.10.1917 r. w Mystkowie, a wychowała w Kamionce Wielkiej nieopodal Nowego Sącza (był to wówczas zabór austriacki). Wychowywała się w rodzinie wielodzietnej (miała sześcioro rodzeństwa), ojciec Piotr był właścicielem kamieniołomu, z którego pozyskiwany kamień wykorzystywany był potem przy budowie Gdyni. Młoda Marysia była tak ambitną i sumienną dziewczyną, że ojciec wszystkie oszczędności zainwestował w 1938 roku w opłacenie jej studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. W chwili wybuchu II Wojny Światowej Maria miała zaliczony pierwszy rok studiów na wydziale humanistycznym UJ na kierunku Pedagogika. Wśród rodzeństwa Marii zdarzyły się również talenty. Jeden z braci - Władysław był utalentowanym malarzem i rysownikiem (z powodów finansowych nie udało mu się ukończyć ASP), został nauczycielem, działaczem kultury, prowadził chór i orkiestrę. Jedna z sióstr - Stanisława była nauczycielką w szkole rzemiosła i jest autorką poradnika "Hafciarstwo" (do tej pory można go kupić na różnych aukcjach internetowych).”

Ambitna i skrupulatna studentka

Barbara Chrabota, koleżanka 107-latki wspomina, że po wojnie wróciła na Uniwersytet. Znakomicie ukończyła studia pisząc pracę magisterską pod kierunkiem profesora Stefana Szumana. Stefan Szuman (1889–1972) był pedagogiem, psychologiem i lekarzem. Jego prace wyznaczyły początki psychologii rozwojowej na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Pani Anita tak wspomina dalsze losy Cioci:

„Zaraz po wojnie, chyba już od 1945 r. Ciocia kontynuowała studia i pisząc ostatecznie pracę magisterską pod kierunkiem prof. Stefana Szumana. Ciocia mi kiedyś opowiadała, że gdy tworzono poradnię pedagogiczną, to zwrócono się do profesora o polecenie kogoś z byłych studentów, a on sobie wówczas przypomniał ambitną i skrupulatną studentkę Marię Kurdziel, którą jakimiś kanałami odnaleziono w administracji Kolei Państwowych i zwerbowano na psychologa.”

Jedną z pierwszych psychologów poradni

Wprawdzie po ukończeniu studiów rozpoczęła swoje zawodowe życie pracując w administracji kolei, jednak, kiedy w Krakowie zaczęto tworzyć krakowskie poradnictwo psychologiczno-pedagogiczne (1 marca 1957 r. otworzono pod kierunkiem p. Rynducha pierwszą Poradnię Zawodową) – była jedną z pierwszych psychologów Poradni. Z pasją zajęła się diagnostyką psychologiczną i organizowaniem nowych poradni psychologicznych w całym ówczesnym województwie krakowskim i okolicy. W czterech dzielnicach Krakowa powstały wówczas cztery nowe poradnie. Jak wspomina Koleżanka Pani Marii (mgr Maria Płaszczewska) Pani Kurdziel pracowała na półtora, czasem dwa etaty, aby pomóc. Zawodowo była bardzo aktywna. Jeździła do małych miast (Sucha, Miechów i inne) i tam współorganizowała placówki opieki psychologicznej dzieci i młodzieży, które nie tylko diagnozowały rozwój psychologiczny dziecka, ale także zajmowały się poradnictwem zawodowym. Był to czas, gdy opieką psychologiczną dzieci i młodzieży zajmowali się profesjonalni, znakomicie przygotowani do zawodu, ale pasjonaci, bo psychologów było niewielu. Trzeba było więc pracy poświęcać się bez reszty. Taka była Pani Maria.

W latach 60 dwudziestego wieku w Polsce wzrosło zainteresowanie problemami dysleksji i dysgrafii u dzieci. Poradnia psychologiczna, w której pracowała pani Maria, stale rozbudowywana i poszerzająca swoją działalność, długo funkcjonująca pod nazwą: Wojewódzka Poradnia Psychologiczno–Pedagogiczna, zaczęła specjalizować się w pomaganiu dzieciom ze specyficznymi zaburzeniami edukacyjnymi.

Chodzenie po górach i zwiedzanie świata

- Pani Maria zajmowała się głównie diagnozą i poradnictwem zawodowym. Tak było do emerytury. Zawsze solidna, pracowita, całkowicie oddana pracy. W zespole koleżanek bardzo ceniona za profesjonalność i obowiązkowość, imponowała młodszym, ale jednocześnie nie stwarzała dystansu. Wręcz przeciwnie. Organizowała życie towarzyskie, zachęcała do współpracy, przynosiła pieczone przez siebie ciasta i ciasteczka, i na spotkaniach opowiadała o tym, co było od młodości jej pasją. Bo Pani Maria uwielbiała chodzenie po górach i zwiedzanie świata. W tak zwanych czasach PRL-u nie było otwartych granic ani możliwości podróżowania po świecie. Istniały wprawdzie Biura Podróży „Gromada” i „Orbis”, ale mało było ludzi, którzy mogli pozwolić sobie na wyjazdy do Afryki czy zwiedzanie zakątków Europy. Pani Marii jakoś to się udawało. Każdą wolną chwilę poświęcała na rozwijanie swoich zainteresowań, wyjazd zagraniczny lub krajowy - turystyczny, z którego przywoziła niesamowite ilości przeźroczy, slajdów, precyzyjnych opisów i notatek, aby potem dzielić się wrażeniami z tymi, którzy wyjechać nie mogli - mówi Barbara Chrabota.

Z kolei pani Anity wspomina o tym, że „ciocia była pasjonatką podróży najpierw po Polsce, a później zagranicznych. Zawsze robiła staranne notatki i mnóstwo zdjęć, którymi dzieliła się na pokazach przeźroczy, bardzo zainteresowana historią i kulturą miejsc, które odwiedzała. Zwiedziła całą Europę, północną Afrykę i część Azji, co nie było łatwe przed 1989 rokiem, aczkolwiek wiele krajów odwiedziła już w latach 90-tych. Była niebywałą pasjonatką turystyki pieszej, zwłaszcza górskiej. Uwielbiała wielogodzinne marsze, przeszła przez wiele najwyższych szczytów Tatr i Beskidów. Preferowała zdrowy styl życia: zaczynała każdy dzień od gimnastyki i miała zasadę nigdy nie najadać się do syta. Bardzo utalentowana manualnie. Wiele ubrań od młodych lat do starości szyła sobie sama (od spódnic po ocieplane kurtki), znała się na kroju i świetnie operowała maszyną do szycia.”

Perfekcyjna, pedantyczna, pracowitaa, głodna wiedzy

Barbara Chrabota podkreśla, że współpracownicy i znajomi widzieli w Marii Kurdziel perfekcyjną, pedantyczna, pracowitą, głodną wiedzy Koleżankę. Prowadziła własny dom, jak znakomita gospodyni. Gotowała, piekła wspaniałe ciasta, zapraszała koleżanki częstując własnymi wypiekami i potrawami, a w wolnych chwilach, których pewnie było niewiele, czytała, czytała, czytała. Naprzeciw domu, w którym mieszkała, była księgarnia.

- Każda nowa książka, która ukazała się na jej półkach, była kupiona przez Panią Marię i natychmiast przeczytana. Do dzisiaj doskonale pamięta fragmenty dzieł literackich, co zademonstrowała w ubiegłym roku, mówiąc z pamięci. Nazwała ową recytację „bigos literacki”. Pod domem Jubilatki stał kiosk z prasą. Każdego ranka p. Maria kupowała Dziennik Polski i czytała od przysłowiowej deski do deski. Nazywała go Dzienniczkiem. Kiedy przybywało Jubilatce lat, miała już ich ponad 100, podstawowym Jej zmartwieniem było to, że oczy odmawiają posłuszeństwa. I nie ma z kim grać w brydża, bo wszyscy z czwórki brydżowej poumierali - mówi Barbara Chrabota.

O Pani Marii w szkole pamięta się do dzisiaj

Maria Kurdziel po zakończeniu pracy zawodowej w poradni, rozpoczęła swoją działalność edukacyjną w Zespole Szkół Specjalnych w Krakowie Nowej Hucie. Tam zajęła się zajęciami reedukacyjnymi wśród dzieci niepełnosprawnych intelektualnie. To była trudna praca, ale podjęła się jej znowu z wielką pasją. Każdego dnia przygotowywała zestawy ćwiczeń dla poszczególnych dzieci, a o efektach pracy co kilka dni dokładnie informowała panią dyrektor. Jak wspomina ówczesna dyrektor szkoły podstawowej, mgr Zakrocka, nie widziała nigdy tak oddanej i zaangażowanej w pracę z niepełnosprawnymi dziećmi, osoby. Pewnie Pani Marii przydały się wówczas pierwsze, tworzone z mgr Smoleńską, zestawy ćwiczeń, ale układała je także na bieżąco dostosowując do możliwości dzieci upośledzonych umysłowo. I znowu była wzorem dla młodszych koleżanek i kolegów, zatrudnionych tam psychologów i nauczycieli. O Pani Marii w szkole pamięta się do dzisiaj. Każdego roku na urodziny Pani Marii dzieci przygotowują laurki, układają piosenki z życzeniami i przynoszą kwiaty.

Promienie słoneczne mogą powodować nowotwór skóry. Jak się chronić?

od 7 lat
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska