Bar dla kierowców
Żurek, grochówka, zupa smoka, kwaśnica - m.in. takie dania serwuje były czołgista, który kilkanaście lat temu otworzył bar dla kierowców tirów. Po przebudowie ul. Igołomskiej bar został całkowicie zasłonięty przez ekrany akustyczne, a tiry i ciężarówki nie mają gdzie parkować. Zatrzymać mogą się tu jedynie auta osobowe.
Ten bar to miejsce jedyne w swoim rodzaju. Właściciel zadbał w najdrobniejszych szczegółach, aby wystrój lokalu przypominał kuchnię i miejsce do jedzenia na terenie wojskowego poligonu. Jest namiot wojskowy, są skrzynie na amunicję, mapy, maska przeciwgazowa, repliki broni, hełmy. Część lokalu przykryta jest siatkami maskującymi.
- Bar powstał z połączenia dwóch moich pasji - wojskowości i gastronomii. To miejsce przetrwało pandemię i kilkuletnią przebudowę ulicy Igołomskiej. Wiele punktów gastronomicznych na tej trasie nie wytrzymało tych utrudnień. Mój bar przetrwał, bo mam stałych, lojalnych klientów i zawsze mogę na nich liczyć - mówi pan Andrzej.
Pobudka o trzeciej nad ranem
Właściciel baru wszystko robi sam.
- Kupuję produkty, gotuję potrawy, sprzedaję je i obsługuję klientów. Budzę się o trzeciej nad ranem, żeby wyrobić się ze wszystkim. Jest ciężko, ale śmiało mogę powiedzieć, że uwielbiam swoją pracę i ludzi, którzy do mnie przychodzą. Tutaj trafiają zawsze ciekawe osobowości - zapewnia przedsiębiorca.
Stali bywalcy i młodzież
Klientami Kantyny są stali bywalcy, ale coraz częściej przyjeżdżają tam młodzi ludzie, którzy lubią poznawać oryginalne punkty gastronomiczne na mapie Polski.
Popisowym daniem gospodarza jest zupa smoka, przypominająca chili con carne. To dla tych, którzy lubią ostre smaki. Jeśli ktoś jest miłośnikiem wojskowych specjałów, to może zamówić grochówkę z ciepłą bułeczką i wkładką w postaci kiełbaski. Również z wkładką można zamówić solidnie przyprawiony żurek.
- Niektórzy klienci pytają, co proponuję na drugie danie, a ja im na to, że moimi zupami można tak solidnie pojeść, że nie potrzeba już drugiego dania - zapewnia pan Andrzej.
Jak na poligonie
Przypomina on, że jego oferta gastronomiczna związana jest z życiem na poligonie, gdzie żołnierz musiał jedzeniem szybko się najeść i zagrzać. Wszystko musiało się zmieścić w jednym daniu.
Jedząc można pooglądać wojskowe pamiątki, wśród których jest zdjęcie właściciela kantyny z lat, kiedy był w wojsku. Z portretu bystrym zerka na jedzących przystojny brunet z czarnym wąsem.
- To z wojskowych czasów, kiedy byłem w załodze czołgu. Do dziś mam czołgistówkę, która jest ze mną w kantynie - dodaje pan Andrzej.
Promienie słoneczne mogą powodować nowotwór skóry. Jak się chronić?
