Chłopczyk od środy nadal przebywa na oddziale zakaźnym w jednym z krakowskich szpitali specjalistycznych. Niecodziennym porodem na wniosek policji zajmie się prokuratura i sąd. Ojciec dziecka zaprzecza, twierdzi, że to informacje wyssane z palca.
Szpital Powiatowy w Oświęcimiu nie udziela żadnych informacji na temat wtorkowego porodu, zasłaniając się tajemnicą lekarską. Informację o pijanej kobiecie i nowo narodzonym dziecku potwierdzają w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej, który to świadczył pomoc 32-letniej oświęcimiance do koń-ca 2010 roku.
- Nie wiem, dlaczego szpital zwlekał aż do czwartku z powiadomieniem o całej sytuacji - mówi Halina Waligóra, dyrektor MOPS w Oświęcimiu. - Natychmiast sprawdziliśmy sygnał i już w piątek poszedł wniosek do sądu o pilny wgląd i podjęcie natychmiastowych działań - dodaje.
Jak przekonują pracownicy socjalni oświęcimskiego MOPS, nie mieli niepokojących sygnałów ani od sąsiadów, ani tym bardziej ze szkół, do których uczęszcza czworo dzieci kobiety.
- Zawsze badamy każdy, nawet anonimowy sygnał, a w tym przypadku takiego nie mieliśmy - mówi Marzena Nawracaj, specjalista do spraw wspierania rodzin w MOPS. - Bez zgody rodziny tylko sąd może podjąć decyzję o interwencji - dodaje. I na taką decyzję pracownicy socjalni bardzo liczą, podobnie jak policja na pozytywną decyzję prokuratury.
- Sprawa nabrała biegu, dziś złożymy wniosek do prokuratury o zwolnienie lekarzy z tajemnicy lekarskiej - mówi Paweł Kufel, zastępca naczelnika wydziału kryminalnego Komendy Powiatowej Policji w Oświęcimiu.
Prokuratura podejmie decyzję natychmiast po zapoznaniu się z wnioskiem.
- To pierwszy taki przypadek od kilku lat - mówi Mariusz Słomka, rzecznik Prokuratury Rejonowej w Oświęcimiu. - Sporo mamy spraw związanych z opieką nad dzieckiem pijanych rodziców, ale pijany noworodek i upojona alkoholem ciężarna to ewenement - dodaje.
Ojciec dziecka twierdzi, że to nieporozumienie albo lekarska pomyłka.
- Żona nie pije alkoholu i do porodu zawiozłem ją trzeźwą - przekonuje młody mężczyzna. - Policja powinna wziąć się za lekarzy, którzy dzień wcześniej nie przyjęli żony na oddział, a w dniu porodu kazali jej godzinę czekać na Izbie Przyjęć - dodaje.
Jak przekonuje, jeszcze dzień przed porodem żona była u swojego ginekologa i nie było żadnych podejrzeń. Rozgłos medialny nie jest im potrzebny, a wręcz szkodzi wizerunkowi porządnej rodziny. Jednak nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego dziecko nadal znajduje się na oddziale zakaźnym krakowskiego szpitala.
- Jesteśmy z żoną w szpitalu, to zapytamy lekarzy co się dzieje z naszym dzieckiem i kiedy opuści szpital - mówi ojciec.