Na parkiecie spotkały się ekipy, które w pierwszym dniu wygrały swoje mecze. Drugie zwycięstwo gwarantowało wyjście z grupy. Wprawdzie radomianie byli wymieniani w gronie głównych faworytów odo wygrania chrzanowskiego turnieju, ale na początku to gospodarze prowadzili grę. Przy stanie 5:3 trener gości wziął czas, a – kiedy chwilę później – po kontrze Jakuba Bogacza było 6:3 (11 min), wydawało się, że miejscowi są na dobrej drodze do opanowania sytuacji na parkiecie.
Jednak trzy minuty później był już remis 6:6 i tym razem trener miejscowych Grzegorz Solarski wziął czas, widząc jak jego podopieczni zaczynają popełniać proste błędy. Jednak po wznowieniu gry akcji rzutem nie skończył Krystian Bloch, a golem odpowiedział Bartłomiej Nisalski i goście po raz pierwszy objęli prowadzenie. Potem było 6:8, ale miejscowi jeszcze doprowadzili do remisu 8:8 (Krasucki, 20 min). Jednak dwie minuty później było 8:10 i końcówka należała do radomian. Ich przewaga rosła, bo chrzanowianie oddawali nie do końca przygotowane rzuty. Trafiali w słupki czy poprzeczki. - Skuteczność nie była naszą mocną stroną – tłumaczy Grzegorz Solarski. - Mieliśmy grać do skrzydeł, tymczasem chłopcy grali „samowolkę”. Pchali się środkiem, a tamtędy nie mogli się przebić przed solidnie zbudowanych fizycznie przeciwników.
Pod koniec do bramki wszedł Małodobry. Gdyby nie kilka jego wybornych interwencji, już przed przerwą byłoby „pozamiatane”.
Po zmianie stron jednak bramkarz nie wspomógł kolegów. Inna sprawa, że chrzanowianie w pierwszych dziesięciu minutach drugiej odsłony sprawiali wrażenie, jakby po raz pierwszy spotkali się na parkiecie. Mnożyły się proste błędy w ataku, a goście skutecznie kontrowali.
Najlepszym przykładem bezradności chrzanowian była sytuacja z 41 minuty, kiedy jeden z liderów zespołu, Kacper Sokołowski, mając szansę na kontrę, stanął w miejscu, by podać do...tyłu. Goście spokojnie wrócili do własnej strefy i ustawili szyki obronne. Nic dziwnego, że było już 14:20.
Potem jednak chrzanowianie raz jeszcze poderwali się do walki. Kilka razy zniwelowali stratę do dwóch goli, ale nie potrafili złapać kontaktu i rywale odskakiwali na trzy gole. Taki obraz gry był 58 min, kiedy Sokołowski po karny zniżył na 27:29. Jednak chwilę później Patryk Gruszczyński i Kacper Kiraga rzucili dwa gole (27:31) i mecz się w zasadzie skończył.
- Szkoda, że chłopcy w końcówce odpuścili, bo w końcowym rozrachunku będzie się liczyć każda bramka – tłumaczył trener Solarski. - Nasza sytuacja do tego stopnia stała się trudna, że jak w pierwszym meczu ostatniego dnia Anilana Łódź wygra jedną bramką z Uniwersytetem Radom, to znajdziemy się za burtą i ostatni mecz nie będzie miał dla nas znaczenia. Jeśli radomianie pokonają Anilanę, to wszystko znowu będzie w naszych rękach i głowach. Wtedy na zakończenie turnieju musimy pokonać Stal Mielec – chrzanowski szkoleniowiec rozważa różne warianty zdarzeń.
PMOS Chrzanów – Uniwersytet Radom 28:33 (10:14)
Bramki: Sokołowski 9, Krasucki 7, Bogacz 6, Węgrzyn 4, Kapcia 1, Bloch 1 – Nisalski 10, P. Gruszczyński 7, Kiraga 6, A. Gruszczyński 4, Wąsik 2, Sikora 2, Stachowicz 2.
W drugim meczu:
**
Anilana Łódź – Stal Mielec 25:15 (11:8)
Bramki**: Czech 5, Stolarski 4, M. Matyjasik 4, J. Matyjasik 4, Krajelowski 2, Jędrszczyk 1, Bara 1, Traczyk 1, Świderek 1, Kazimierski 1 – P. Rusin 6, Gawrzoł 4, Kilinan 2, D. Rusin 1, Styczeń 1, Krupa 1.
**********Wyniki I dnia turnieju:**************
PMOS Chrzanów – Anilana Łódź 38:36
Uniwersytet Radom – Stal Mielec 26:21.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska