FLESZ - Czym jest długi COVID-19?
Sprawa fiakrów Wojciecha Ch. i Jana W. trafiła na wokandę Sądu Rejonowego w Zakopanem niejako przez przypadek. Postawione mężczyznom zarzuty dotyczyły wykorzystywania do pracy chorego konia z pękniętym kopytem oraz trzykrotnego pokonania trasy przez tę samą parę koni, bez zapewnienia im odpoczynku. Ponadto konie jechały kłusem na odcinku objętym zakazem kłusowania. W wyniku tego jeden z koni przewrócił się na trasie i nie mógł wstać i samodzielnie wrócić na dolny parking na Palenicy Białczańskiej.
Sąd Rejonowy w Zakopanem uznał obu mężczyzn za winnych znęcania się nad końmi, a w wyniku apelacji sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Nowym Sączu. – Sąd w Nowym Sączy utrzymał wyrok w mocy w całości – mówi Anna Plaszczyk z Fundacji Viva!, która zajmuje się obroną praw zwierząt. – W uzasadnieniu ustnym Sąd przyznał rację oskarżycielowi posiłkowemu, którym była Fundacja Viva! i argumentował, że wiodącym zamiarem skazanych mężczyzn był zarobek, a wynikające z tego zachowania były bezsprzecznie związane z bólem i cierpieniem u wykorzystywanych do pracy koni – tłumaczy.
– Mieliśmy tu do czynienia z ewidentnym złamaniem przepisów ustawy, a wszystkie dowody zgromadzone w aktach postępowania, w tym zeznania pracowników Tatrzańskiego Parku Narodowego, to potwierdzały – mówi mecenas Katarzyna Topczewska, reprezentująca Vivę! w tej sprawie.
Sąd Okręgowy w Nowym Sączu nie dał wiary argumentacji obrońcy Jana W., że ten nie wiedział o pękniętym kopycie i o bólu, jakie to pęknięcie może powodować. W tym zakresie również przyznał rację oskarżycielom posiłkowym, że osoby wykonujące transport konny do Morskiego Oka od lat kreują się na znawców koni, ich hodowli i pracy z nimi, a więc powinni posiadać podstawową wiedzę o ich chorobach i użytkowaniu.
– W toku postępowania Wojciech Ch. twierdził, że konie samodzielnie zmieniły tempo pracy ze stępa na kłus na stromym odcinku trasy, i że nie było w tym jego winy – mówi Beata Czerska, prezeska Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami – Tymczasem to powożący powinien zareagować i uspokoić tempo jazdy. W wyniku takiej zmiany tempa ze stępa do kłusa przeciążenia, jakim poddawane są konie, wzrastają wielokrotnie.
Sąd Okręgowy w Nowym Sączu utrzymał w mocy również wymiar kary, zasądzony w pierwszej instancji. Każdy ze skazanych musi zapłacić 1600 zł grzywny oraz 1500 zł nawiązki. Wcześniej w wyniku działań Tatrzańskiego Parku Narodowego fiakrzy utracili też możliwość zarabiania na tym transporcie, a dziś żaden z nich nie świadczy już tych usług.
– Choć domagaliśmy się wyższej kary i tak jesteśmy zadowoleni, że do skazania doszło – mówi Anna Plaszczyk. – To pierwszy w historii prawomocny wyrok skazujący za znęcanie się nad końmi z Morskiego Oka. Mam nadzieję, że nie ostatni, bo w toku jest śledztwo Prokuratury Okręgowej w Kielcach w sprawie systemowego znęcania się nad końmi na trasie. I to właśnie ta sprawa może doprowadzić do ostatecznej likwidacji tej anachronicznej „rozrywki” dla turystów – dodaje.
Tatry. Górskie schroniska w zimowej scenerii. Nie przypomina...
- 10 najpiękniejszych tatrzańskich szlaków jesienią. Tutaj warto iść
- Turyści oszaleli na punkcie tego miejsca w Tatrach. Instagram pełen zdjęć!
- Które tatrzańskie schroniska karmią najlepiej? Oceny wg Tripadvisor
- W Tatrach już czuć jesień. Zobacz pierwsze oznaki tej pory roku w górach
- Tak ćwiczą się kandydaci na ratowników TOPR. Jest ciężko!
- Tatry. Remonty szlaków idą pełną parą. To ciężka ręczna robota [ZDJĘCIA]
