Do nieszczęśliwego wypadku doszło w zeszłym roku w lecie podczas sianokosów w Suchem. Sweter Agnieszki dostał się między ostrza kosiarki i dziewczynka straciła łokieć. - Uraz był tak poważny, że nie dało się uratować rączki. Konieczna była amputacja - wspomina Renata Słodyczka, mama Agnieszki. By dziewczynka miała szansę na normalne życie po wypadku, potrzebny jest zakup protezy.
- Wypadek miał miejsce na terenie naszej gminy - mówi wójt Bronisław Stoch. - Czujemy się w obowiązku pomóc. Nieraz pomagaliśmy osobom, które uległy wypadkom na terenie naszej gminy, więc tym razem zadziałaliśmy podobnie. Samorządowcy z budżetu gminnego wyasygnowali 7 tysięcy złotych i przekazali je do Ośrodka Pomocy Społecznej w Białym Dunajcu. Miały trafić do Renaty Słodyczki. Jednak od prawie roku pracownicy tego ośrodka mnożyli niezrozumiałe - ani dla matki dziewczynki, ani tym bardziej dla darczyńców - problemy z przekazaniem pieniędzy.
- Kazali nam ciągle wypełniać kolejne wnioski i pisać kolejne pisma - mówi Stoch. - A wszystko było przecież proste i zgodne z prawem, bo podpisaliśmy porozumienie między obiema gminami.
Ostatecznie już mocno oburzeni radni wysłali do Urzędu Gminy w Białym Dunajcu pismo z prośbą o przyjrzenie się pracy urzędników w OPS.To ostatnie pismo spowodowało, że wreszcie pomoc trafi do trzyletniej Agnieszki.
- Wyjaśnimy sprawę do końca i pieniądze jeszcze w tym miesiącu przekażemy pieniądze mamie Agnieszki - zapewnił nas wójt Białego Dunajca Andrzej Nowak. - Sprawdzimy też, dlaczego nastąpiło tak poważne opóźnienie w wypłacie przekazanej przez Poronin kwoty. Wójt Białego Dunajca zadeklarował, że wraz z radnymi zastanowi się nad gminną pomocą dla dziewczynki. Przez opieszałość urzędników Agnieszka niemal rok czeka na pomoc. Dziewczynka jest uśmiechniętym, bardzo rezolutnym dzieckiem. Zakup protezy da jej szansę na zachowanie sprawności.
Jednak 7 tysięcy przekazane przez samorządowców z Poronina, mimo że to bardzo dużo pieniędzy, to nadal za mało. Na protezę ręki potrzeba o wiele więcej. - Kosztuje 67 tysięcy złotych - mówi mama Agnieszki Renata Słodyczka. - Jesteśmy w kontakcie z różnymi fundacjami, które zadeklarowały pomoc, jednak nie wiadomo, czy uda nam się aż tyle uzbierać. Rodzice dziewczynki nie są w stanie sami pokryć tak drogiego zakupu. - Opiekuję się trójką dzieci- mówi pani Renata. - Mąż pracuje w firmie przewozowej. 67 tysięcy to dla nas bardzo dużo. Ale będziemy robić wszystko, aby je zdobyć, by Agnieszka miała szanse na normalne życie. Bronisław Stoch ma nadzieję, że gest radnych z Poronina przyczyni się do pomyślnego finału. - Chcielibyśmy, żeby inni też pomogli - mówi.- Mamy nadzieję, że utworzy się mały łańcuszek ludzi dobrej woli i pieniądze się znajdą.