Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polityczne choroby weneryczne

Przemek Franczak
fot. archiwum Polskapresse
Moja żona, istota bardzo inteligentna (matka zawsze powtarzała mi: "znajdź sobie mądrą dziewczynę", to sobie znalazłem, a potem okazało się, że te mądre, owszem, są fajne, ale lubią dostawać śniadanie do łóżka i zmuszają mężczyzn do ciężkich prac domowych, nawet tych najtrudniejszych, jak sprzątanie), podrzuca mi czasem felietonowe tematy.

Czyni to po trosze z miłości, a po trosze z wyrachowania, dla świętego spokoju, bo nie ma bytu bardziej nieznośnego niż dziennikarz z pustką w głowie na kilka godzin przed deadline'm. Oszczędzę wam szczegółów, ale jest to coś, co przypomina człekokształtnego z ADHD i umiejętnością werbalizacji złości, który na dodatek czuje się jak żywy świąteczny karp wsadzony do plastikowej reklamówki. Żałosny to widok, lepiej więc zawczasu rzucić mu choćby jakiś ochłap, skrawek tematu, nigdy wszak nie wiadomo, kiedy obudzi się w nim jego Hyde (albo Hulk, żeby młodzież też zrozumiała). Profilaktyka jest najważniejsza.

Dwa dni temu dostaję więc maila z informacją - no to masz już o czym napisać. Do tego link. Klikam, z trudem powstrzymując ślinotok i drżenie rąk. Faktycznie - interesujące. W skrócie całość można streścić tak: próba defibrylacji znajdujących się w ciężkiej zapaści sondażowych słupków poprzez forsowanie nowych ustaw dotyczących aborcji i robienie sobie jaj z obywateli. Innymi słowy, towar najgorętszy z możliwych, choć już nie pierwszej świeżości. Po raz który to przerabiamy? Jedenasty? Tak sobie z przerażeniem pomyślałem, że aborcyjna dyskusja będzie mi towarzyszyć do grobowej deski, wracając średnio co dwa lata, wraz z podrygami coraz dziwniejszych politycznych stworów próbujących zbijać kapitał na mających medialne wzięcie tematach. Nie jest to miła sercu perspektywa. Zwłaszcza na schyłek życia, kiedy już będę o wiele bardziej i (na wpół) żywo zainteresowany tematem eutanazji.

Polityczna awantura znów spełniła swój cel. Media rzuciły się na aborcję jak szczerbaty na suchary, publicyści i blogerzy chwycili za ciężką broń maszynową, żarliwie broniąc skrajnych stanowisk i bezpardonowo atakując tych z drugiej strony barykady. Znowu nie mówi się o niczym innym. Zapytam więc nieśmiało: czy wyście wszyscy upadli na głowę? Temat jest przecież dmuchany jak balon helowy tego spadochroniarza, który miał skoczyć z wysokości 36 km.

Projekt ustawy Solidarnej Polski, który nie został odrzucony to - rzecz oczywista - skandal (nazwijcie mnie mordercą nienarodzonych, nie będę się tym frasował), ale - co podkreślam od dawna i przy okazji uważam za urok demokracji - miłośnicy szariatu mieszkają nie tylko na Bliskim Wschodzie. Wbrew pozorom nie jest ich na szczęście wielu i ustawa trafi tam, gdzie jej miejsce - do kosza.

Nikt jakoś bowiem nie zauważył, że puszczenie jej w dalszy obieg dzięki głosom posłów Platformy Obywatelskiej jest bardzo na rękę rządowi. Po pierwsze, histeria wokół tej sprawy dała oddech Donaldowi Tuskowi w wyjątkowo ciężkim dla niego okresie i tuż przed jego sejmowym wystąpieniem, w którym nie będzie miał nic ciekawego do powiedzenia. Po drugie, dalsza praca nad projektem pozwoli zdetonować jeszcze niejedną aborcyjną bombę w stosownym, trudnym dla PO, czasie, a taki ani chybi nadejdzie. I wtedy znów zamiast o szkolnictwie - że tak sięgnę po pierwszą z brzegu rozpaczliwie krzyczącą o zmiany dziedzinę - będziemy rozmawiać o skrobankach. Polityka, moi drodzy, POlityka.

Dlatego patrzę na to wszystko, ten cały nieśmieszny kabarecik, z rosnącym obrzydzeniem. Sytuacja obywatela-wyborcy, niesformatowanego ideologicznie i partyjnie, zdrowo zdystansowanego do świata, przypomina dziś wizytę w domu uciech, w którym klient zamiast uciech do wyboru dostaje: kiłę, rzeżączkę, chlamydiozy, wrzody weneryczne, czerwonkę bakteryjną i ziarniniaki pachwinowe (dziękuje ci, wikipedio, nie o wszystkich wcześniej wiedziałem). Niełatwy wybór. No i szkoda, że na polityczne choroby weneryczne nie wymyślono jeszcze lekarstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska