https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Porażająca indolencja strzelecka Wisły Kraków. Ponad pół setki strzałów w dwóch ostatnich meczach i tylko jeden gol

Bartosz Karcz
Andrzej Banaś
Piątek nie był szczęśliwym dniem dla Wisły Kraków. Mimo ogromnej momentami przewagi, przegrała z Wartą Poznań 0:1, a po końcowym gwizdku emocje były już tylko negatywne.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Sytuacjami, jakie stworzyła Wisła w meczu z Wartą pewnie można by obdzielić kilka spotkań. Problem w tym, że krakowianie znów grali bardzo nieskutecznie. To zresztą jest gigantyczny problem tej drużyny, bo sytuacja się powtarza. Przecież dokładnie tak samo było kolejkę wcześniej w Kołobrzegu, gdzie też wiślacy mieli mnóstwo okazji, ale do siatki trafili tylko raz. W piątek ta sztuka się nie udała już wcale, bo na przeszkodzie stawały słupki, poprzeczka, ale przede wszystkim indolencja strzelecka piłkarzy z ul. Reymonta. Podsumowując dwa ostatnie mecze, wystarczy podać jedną statystykę. Wisła w sumie oddała w nich 56 strzałów – 24 w Kołobrzegu, 32 w meczu z Wartą. Urodził z się z tego zaledwie jeden gol. To mówi wszystko.

Trener Kazimierz Moskal winę za porażkę z Wartą wziął na siebie, ale podopiecznych też nie oszczędził mówiąc: - Cóż można powiedzieć po takim meczu? Jeśli zespół nie gra na miarę oczekiwań, no to cała odpowiedzialność spada na mnie i ja tę odpowiedzialność absolutnie biorę na siebie. Jeśli chodzi o mecz... mam pretensje do zawodników, jeśli chodzi o pierwszą połowę, o te niewykorzystane sytuacje, bo mecz przebiegał zdecydowanie pod nasze dyktando. Natomiast większe pretensje mam o drugą połowę, gdzie graliśmy moim zdaniem nerwowo. Szukaliśmy dziwnych rozwiązań, ale tak jak powiedziałem, jeżeli zespół nie gra tak, jak się tego oczekuje, to wina jest po mojej stronie i mam tego pełną świadomość.

Moskal wiernie oddał obraz tego meczu. Bo Wisła grała w pierwszej połowie dobrze, ale nieskutecznie. W drugiej już po prostu źle, nerwowo, momentami fatalnie kończyła swoje akcje, a z każdą minutą rosła też irytacja trybun. Już pod koniec spotkania prócz gwizdów, pojawiły się niewybredne okrzyki. Po końcowym gwizdku złość eksplodowała. Najpierw w kierunku piłkarzy, którzy musieli się nasłuchać, co kibice sądzą o ich postawie. Tej irytacji fanów, nawet jeśli czasami wyrażanej w naprawdę mocnych słowach, trudno w sumie się dziwić, jeśli weźmiemy pod uwagę jeden fakt, Wisła wygrała na dziesięć ostatnich meczów ligowych zaledwie jeden raz! To bilans katastrofalny.

Dostało się jednak nie tylko piłkarzom, bo kibice zaczęli w piątek wywoływać prezesa Jarosława Królewskiego, a ten pewnie w jakimś stopniu ku zaskoczeniu fanów, rękawicę podjął i ruszył w kierunku sektora C. Najpierw wysłuchał, co kibice mają do powiedzenia, a później sam wszedł na trybunę i na fanów... nakrzyczał. A może inaczej, nie tyle nakrzyczał, co głośno domagał się od nich przede wszystkim wsparcia dla zawodników. Dania im czasu i zaufania. Paradoksalnie ta akcja prezesa Wisły nieco uspokoiła atmosferę. Na jak długo? To już będzie zależało w znacznym stopniu od zawodników Wisły. Przed nimi dwa wyjazdowe mecze - najpierw we wtorek w Łodzi z ŁKS-em, a następnie w niedzielę z Chrobrym w Głogowie. Pozostaje pytanie czy wiślacy wreszcie nauczą się wykorzystywać hurtowo stwarzane sytuacje okazje na gole…

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 - podsumowanie kolejki Ekstraklasy

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska