Tylko w samym Tarnowie zimowe utrzymanie dróg pochłonęło ponad 2 mln zł, czyli dwa razy więcej niż przed rokiem.
- To ogromne pieniądze, zwłaszcza, że mówimy tak naprawdę jedynie o trzech miesiącach: grudniu, styczniu i lutym - mówi Grażyna Wójcik, zastępca dyrektora Tarnowskiego Zarządu Dróg Miejskich. Zauważa, że w kość miejskim finansom dały zwłaszcza trzydniowe, obfite opady w połowie lutego.
- By uprzątnąć miasto ze zwałów śniegu, musieliśmy skorzystać z pomocy prywatnych firm. Nie było to tanie. Ponieważ w powiecie tarnowskim zarezerwowane na ten rok pieniądze - w sumie 2,1 mln złotych - już się skończyły, niezbędne okazało się przesunięcie z budżetu kolejnych 300 tys. złotych.
- Co roku, po zimie, pieniędzy nam jeszcze zostawało i przeznaczaliśmy je najczęściej na budowę chodników. Teraz nie ma na to co liczyć - przyznaje starosta Mieczysław Kras. Na dodatek długa i mroźna zima odbiła się na stanie wielu dróg.
- Największe dziury staramy się jakoś doraźnie, własnymi siłami, łatać masą na zimno. Gorzej jest z niebezpiecznymi zapadliskami, które wymagają zdecydowanie większych nakładów sił i pieniędzy - mówi starosta. Wiceburmistrz Żabna Zbigniew Lustofin nie ma wątpliwości, że gmina zrezygnuje z niektórych zaplanowanych remontów.
- Mieliśmy zapisane 180 tysięcy złotych, które już wydaliśmy, a tymczasem straszą nas powrotem zimy - zauważa. Decyzja o tym, które drogi nie będą w tym roku w gminie naprawiane, jeszcze nie zapadła.
- Nie mamy budżetów z gumy. Wyższe wydatki na odśnieżanie to mniej przyczep żwiru i asfaltu - dodaje Bernard Karasiewicz, burmistrz Ryglic.