Dominik Jaśkowiec, szef krakowskiej PO, jest pracownikiem Urzędu Marszałkowskiego. Został tam zatrudniony, gdy regionem rządziła koalicja PO-PSL. Od pół roku władzę w Małopolsce sprawuje PiS, ale nie może zwolnić Jaśkowca, bo ten jest radnym miasta - zgodę na rozwiązanie z nim umowy musiałaby wyrazić Rada Miasta Krakowa, w której PiS jest w opozycji i której przewodzi szef Platformy. Nie ma żadnych szans na to, by prośba marszałka z PiS zyskała akceptację.
„Właśnie wręczono mi decyzję Marszałka Województwa Małopolskiego o czasowym przeniesieniu mnie w pracy do agendy zamiejscowej Urzędu Marszałkowskiego w Nowym Sączu. Mam tam podjąć pracę od dnia 6 maja. Ocenę tej decyzji pozostawiam Państwu” - napisał na swoim facebookowym profilu radny Jaśkowiec.
Oficjalnie powodem delegowania do Nowego Sącza jest zamiar wzmocnienia agendy zamiejscowej Urzędu Marszałkowskiego. Jak tłumaczy Filip Szatanik z biura prasowego marszałka, nowosądecka agenda wymaga wzmocnienia kadrowego, bo Zarząd Województwa chce bardziej zaangażować się w działania w Nowym Sączu. Szatanik przekonuje też, że praca 100 kilometrów od Krakowa nie będzie żadna przeszkodą w sprawowaniu mandatu radnego, bo na czas pełnienia funkcji publicznej Dominik Jaśkowiec będzie miał wolne.
Przeniesienie do Nowego Sącza może mieć na celu wymuszenie na radnym, by sam się zwolnił z pracy. Po trzech miesiącach marszałek może przenieść go znowu w inne miejsce - agendy Urzędu Marszałkowskiego są jeszcze w Tarnowie i Oświęcimiu. Dojazd z Krakowa do Nowego Sącza jest jednak najgorszy.
WIDEO: Trzy Szybkie. Kryzys Kościoła katolickiego w Polsce
