Faworytem drugiego półfinału są oświęcimianie, którzy w lidze mały kryzys mają już za sobą. Najpierw, w zaległym meczu, wygrali w Proszowicach (5:1), a ostatnio u siebie z Michałowianką (4:0). Widać, że napastnicy odzyskali formę. - To może być ważne, bo mamy świadomość, że rywale będą defensywnie nastawieni – uważa Jacek Dobrowolski, trener oświęcimian. - To z pewnością będzie takie małe deja vu z finału zachodniej Małopolski w Żarkach. Wzorem tamtego meczu, trzeba będzie postarać się szybko skruszyć mur zbudowany przez rywali.
Właśnie w ostatnim meczu przeciwko Michałowiance oświęcimski szkoleniowiec wysłał wyraźny sygnał, że już myśli opucharowej potyczce. W drugiej połowie zdjął wszystkich swoich ofensywnych zawodników, czyli Przemysława Dudzica, Bogdana Swarzyńskiego, czy Bartosza Praciaka. - Nie tylko nie chciałem ryzykować niepotrzebnych kontuzji, ale trzeba pamiętać, że od kilku tygodni gramy po trzy mecze w tygodniu, łącząc mecze ligowe z pucharowymi. Kadry nie mamy szerokiej, więc trzeba umiejętnie gospodarować siłami zawodników – Jacek Dobrowolski tłumaczy swoją strategię. - Wiem, że w lidze, w końcówce meczu z Michałowianką nasi liderzy chcieliby trochę postrzelać goli widząc słabnącego rywala, ale nie można żyć tylko teraźniejszością. Musimy myśleć o przyszłości.
W Unii mają świadomość, że ewentualna wygrana nad Rabą zagwarantuje im 8 tys. zł, bo tyle otrzyma uczestnik meczu finałowego, czyli pokonany, a zwycięzca 40 tys. zł. - Na razie nie skupiamy się na finale i możliwości rozbicia jednego z sejfów, z większą lub mniejszą kasą, żeby ona nie zaślepiła zawodników. Na razie skupiamy się na Rabie, wiedząc, że dobrze potrafią grać z kontry – zwraca uwagę oświęcimski szkoleniowiec, ciesząc się, że na finiszu sezonu Unia zagra mecze z dobrymi zespołami nie tylko w na ligowym podwórku, ale także w Pucharze Polski.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska