Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pytanie, kto był lepszy jest fałszywe

Jerzy Surdykowski
Jak zawsze wszystko stoi u nas na głowie. Zaczął Lech Wałęsa, który w 1990 roku uwierzył w wiejską bajkę o dobrym królu, który co postanowi, to się ziści, a jeśli obieca że "pogoni aferzystów w skarpetkach", to ci ze strachu pogubią obuwie, a potem zgłoszą się skruszeni na komisariat. Nawet ze wzmacniającymi prezydenckie możliwości poprawkami do ówczesnej konstytucji daleko było Wałęsie do potęgi władcy, o czym wkrótce przekonał się boleśnie tak on, jak i wyborcy.

Zawsze jednak idziemy do wyborów prezydenckich, jakby chodziło o prezydenta USA, który stoi na czele rządu. Naszego prezydenta łączy z amerykańskim (ostatecznie z francuskim, który też ma spore możliwości) jedynie nazwa i bezpośrednie wybory, w których jest powoływany. Być może stąd nadmierne emocje, nadzieje bez pokrycia i zwodnicze obiecanki.

Prezydentowi naszego kraju wolno niewiele więcej niż "pierwszemu obywatelowi" jakiejkolwiek innej europejskiej demokracji, w której jest zwykle powoływany przez parlament bez tej politycznej gorączki, jaką dziś przeżywamy. Tak u nas jak i u nich ma być "ojcem narodu" godnie reprezentującym państwo, wspólnie z premierem ustalającym obsadę kilku ważnych stanowisk. Dobrze, jeśli w sytuacjach konfliktowych potrafi swoim autorytetem łagodzić spór, albo i po ojcowsku przywołać do porządku. Wszystko inne należy do rządu i prezydentowi nie przystoi wtrącać się w jego kompetencje.

Naszego prezydenta różnią od tamtych większe możliwości wetowania ustaw i niejasno określone (a więc konfliktowe) kompetencje w dziedzinie polityki zagranicznej i zwierzchnictwa sił zbrojnych. Nie może więc nasz "pierwszy obywatel" wiele stanowić, ale może zajść za skórę rządowi i parlamentarnej większości, czego byliśmy świadkami w tragicznie przerwanej kadencji śp. Lecha Kaczyńskiego.

Tymczasem wciąż wierzymy, że wybieramy króla albo i czarnoksiężnika, stąd nadmierna waga, jaką do tego wyboru przykładamy, fałszywe kryteria jakimi się kierujemy i przyzwolenie na zbędne igrzyska. Areną współzawodnictwa partii i ich przywódców są wybory parlamentarne i po trosze samorządowe; wtedy powinni rozegrać swój mecz. Teraz wybieramy osobę która ma cieszyć się autorytetem i szacunkiem, a przede wszystkim nie powinna być powiązana z jakąkolwiek wielką partią.

Już za parę dni jeśli wygra Kaczyński, żałoba zapanuje na platformie; jeśli Komorowski, płakać będą PiS-ory. Wybrany w ten sposób przywódca zawsze będzie prezydentem jednej partii, nigdy wszystkich Polaków.

Jeśli w trakcie kadencji zmieni się sejmowa większość, to Komorowski będzie psuć i blokować nie gorzej niż śp. Lech Kaczyński i na pewno jakiś PiS-owski Palikot zacznie rozważać pozbawienie go urzędu.

Jeśli trafi to na Jarosława, porzuci dzisiejsze zastrzeżenia do "monopolizacji władzy", bo nareszcie w obu pałacach zasiądą jedynie słuszni ludzie i będzie można - jak kiedyś - "odzyskiwać" kolejne przyczółki z telewizją i CBA na czele.

Ddobry prezydent powinien być zdolny do współpracy z każdą partią rządzącą i przez każdą szanowany.

Dlatego pytanie, kto okazał się lepszy w telewizyjnej debacie jest fałszywe. Sama idea takiej debaty też jest fałszywa, bo skoro prezydent ma tak mało władzy, to jego poglądy na kwestie, którymi i tak zajmie się rząd są bez znaczenia. Znaczenie ma osobowość, autorytet, obycie w świecie i zdolności mediacyjne; tego debata nie sprawdzi. Każdy partyjny polityk będzie w naszych warunkach złym prezydentem. Tym gorszym im bardziej jest wyrazisty.

Dlatego w pierwszej turze głosowałem na Olechowskiego, bo jest centrowy i popierała go partyjka bez znaczenia. W drugiej zatnę zęby i oddam głos na Komorowskiego, bo jako "ciamciaramcia" ma szansę ułożenia współpracy z rządem innej partii. W trochę żywszej niż poprzednio, lecz wciąż drętwo pomyślanej debacie pociesznie starał się przeskoczyć wyrazistość konkurenta, co może mu się udało, ale mnie zasmuciło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska