W ubiegły piątek w nowotarskim szpitalu zmarła 68-letnia mieszkanka Sieniawy. Rodzina powierzyła sprawy związane z pochówkiem, w tym odbiór ciała ze szpitalnego prosektorium, zakładowi pogrzebowemu „Charon” z Raby Wyżnej. O sprawie napisał jako pierwszy portal Podhale24.pl.
Wszystko przebiegło sprawnie, rodzina i krewni pogrążeni w żałobie modlili się nad zamknięta trumną licząc, że jest w niej ich krewna. Jak opowiadała rodzina dziennikarzowi Podhale24.pl, w niedzielę rodzina podjęła decyzję o otwarciu trumny. Wtedy wszyscy przeżyli szok. Zamiast krewnej, leżał mężczyzna ubrany w jej garderobę.
Krewni zmarłej są rozgoryczeni. Portalowi opowiadali, że przez dwa dni modlili się przy ciele mężczyzny, choć myśleli, że to ich mama. Tymczasem ich krewna cały czas leżała w prosektorium przy szpitalu w Nowym Targu. Okazało się, że w trumnie ich mamy leżał sąsiad, który zmarł w szpitalu w Nowym Targu tego samego dnia, co ich mama.
Żałobnicy są rozgoryczeni jak mogło dojść do takiej pomyłki. Tym bardziej, że pomylono kobietę z mężczyzną, który na dodatek nie miał nogi. Co więcej, zmarły został przebrany w damskie ubranie - w rajstopy, w spódnicę.
O pomyłce został natychmiast powiadomiony właściciel zakładu pogrzebowego, który zabrał ciało z powrotem do prosektorium w Nowym Targu i przywiózł właściwe zwłoki.
Według właściciela zakład pogrzebowy z Raby Wyżnej, pomylił się właściciel prosektorium.
- Widziałem zwłoki jak wkładano je do trumny, były już ubrane w rzeczy, które przywiozłem i nie zauważyłem, że to był mężczyzna. Dopiero rodzina jak otworzyła trumnę mnie poinformowała, że to nie jest ta osoba. Ubieraniem zwłok zajmuje się prosektorium. Wkładają je do trumny - mówi "Gazecie Krakowskiej" Grzegorz Sojka, właściciel „Charona”.
To on jednak podpisał protokół odbioru zwłok, a tym samym potwierdził, że zabiera właściwe.
- Przez 20 lat mojej pracy w tym zawodzie nie było żadnej pomyłki, więc nie miałem powodu, by nie ufać temu co podpisuję. Nikt nie zrobił tego specjalnie, ale to w prosektorium doszło do pomyłki - dodaje.
Zupełnie inaczej przedstawia sprawę Zbigniew Hajnos - odpowiedzialny za nowotarskie prosektorium. W rozmowie z "Gazetą Krakowską" wskazuje, że to nie on ubierał zmarłego.
– Właściciel zakładu pogrzebowego przyjechał w sobotę rano bez wcześniejszego umówienia się. A tego dnia miałem imieniny żony i miałem dużo spraw na głowie. Ogólnie soboty to dzień wewnętrzny. Dlatego on sam musiał zając się przygotowaniem zwłok. Czyli je ubrać. Przyjechał z pomocnikiem i robili to razem. A ja pomogłem im jedynie załadować trumnę do karawanu. Moja wina w tym taka, że zaufałem komuś kogo znam kilkanaście lat. A teraz wychodzi, że trzeba mieć ograniczone zaufanie - mówi Hajnos.
Jego zdaniem teoretycznie nie da się pomylić zwłok, bo osoba zmarła z oddziału szpitalnego przyjeżdża z plastikowa opaską, na której jest jej imię i nazwisko. - Więc trudno o pomyłkę, chyba, że robi się to szybko. Można by się zastanowić do powrotu do identyfikacji zwłok przez rodziny zmarłych. To zapobiegłoby podobnym incydentom - podsumowuje właściciel prosektorium.
Obie rodziny zmarłych są w szoku i zapowiadają, że podejmą dalsze kroki prawne w tej sprawie.
- Na dnie Jeziora Czorsztyńskiego leży zatopiona wieś. Tak kiedyś wyglądało to miejsce
- "Bangladesz" na Siwej Polanie. Buda za budą, pamiątki, kiełbaski i lane piwo
- To był kiedyś legendarny budynek na Krupówkach. Dziś w budynku hula wiatr
- Tatry. Legendarny Mnich - marzenie turystów i taterników [NIESAMOWITE ZDJĘCIA]
- Jak wyglądało Zakopane 30 lat temu i jak wygląda teraz? Miasto bardzo się zmieniło
- Tatry. Remonty szlaków idą pełną parą. To ciężka ręczna robota [ZDJĘCIA]
