Żbik, który kilkanaście dni temu trafił pod opiekę weterynarzy z Dzikiego Projektu, nabiera coraz więcej sił. Leki działają, systematyczne karmienie też ma dobry wpływ. Widać to nie tylko w medycznych parametrach, ale w… zachowaniu. Po prostu coraz mocniej i dosadniej pokazuje swoją dziką naturę i niechęć do swoich przymusowych opiekunów.
- Już nie można mu podać zastrzyku bez zabezpieczenia się – mówi lek. wet. Wojciech Wójcik. - To nas cieszy, bo oznacza, że zdrowieje – dodaje z uśmiechem.
Dziki gość ma do dyspozycji oddzielną wolierę, w diecie dominują myszy i przepiórki, a codzienny kontakt z nim jest ograniczony do dosłownie dwóch-trzech minut. Przypomnijmy, to dzikie zwierzę, które nigdy nie będzie przymilnym domowym mruczusiem.
Magurski kot ma swoje prawa
Gdy żbik trafił do fundacji, okazało się, że ma zaawansowaną anemię. W pierwszej kolejności wyszło jednak na jaw to, że brakuje mu jednej łapy. Weterynarze domniemają, że musiał ją stracić już dosyć dawno temu, bo rana była całkowicie wygojona. Uraz mógł się jednak przełożyć na niższą odporność i rozwój chorób pasożytniczych.
- Rehabilitacja potrwa jeszcze kilka tygodni – zapowiada Wojciech Wójcik. - Później nasz pacjent dostanie obrożę telemetryczną i zostanie wypuszczony na wolność w pobliżu miejsca, gdzie został znaleziony – dodaje.
Naukowcy z UJ o żbiku
Obroża pozwoli na monitorowanie, jak sobie radzi w naturalnym środowisku. Żbik to jeden z dwóch przedstawicieli dziko żyjących kotowatych, które występują w polskiej faunie. Ma bardzo skrytą naturę, doskonale kamufluje się w otoczeniu.
- W Beskidach żbiki często wykorzystują fragmenty lasów o bogatym podszycie, młodniki, leśne polany, wszelkiego rodzaju zarośla, a wśród nich bardzo pospolite w Beskidzie Niskim zarośla z dominacją śliwy tarniny – opisuje Wojciech Tokarz z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Instytutu Nauk o Środowisku w Biuletynie Magurskiego Parku Narodowego „Magura”. - Preferują również porośnięte różnorodną roślinnością doliny rzek i potoków, a wzdłuż samych cieków wodnych łatwo się przemieszczają. Brzegi górskich potoków i wysięków pełnią tu ważną funkcję szczególnie zimą, kiedy to gruba pokrywa śnieżna, w znacznym stopniu utrudnia tym, jednak niewielkim, kotom swobodne poruszanie się po ich siedliskach – wyjaśnia dalej.
Lekarze z Dzikiego Projektu nie narzekają na nudę. Tylko w ostatnich dniach trafiła do nich sowa uszatka, puszczyki zwyczajne, oseski jeży, bocian, gromadka podlotów. Nie wszystkie udało się niestety uratować.
