Tom ma charakter fascynującego reportażu. Autorce udało się zebrać najciekawsze, często zabawne, ale i niezwykle poruszające wspomnienia o bohaterze "Rejsu", który był nie tylko świetnym aktorem, ale i pisarzem - autorem wielu opowiadań. W książce znalazły się także unikalne zdjęcia Himilsbacha w towarzystwie m.in. ukochanej żony.
Barbara, w przeciwieństwie do swojego męża, opowiadała o Himilsbachu całą prawdę. To dzięki niej dowiedzieliśmy się, że urodziny aktora świętowali zawsze 1 maja. Himilsbach opowiadał jednak dziennikarzom tyle wersji swojego życiorysu, że nawet Barbara nie do końca była pewna wielu szczegółów. "Dlaczego to robisz?" - pytała go wielokrotnie. "A co, będę stale pieprzył to samo" - odpowiadał. "To byłoby nieciekawe".
Żył, jak chciał i pił, ile chciał. Nigdy tego nie ukrywał, a jego najbliżsi i znajomi musieli zaakceptować ten fakt, jeśli chcieli być z Himilsbachem na dobrej stopie. Przekonał się o tym m.in. Stanisław Głogowski, który poznał aktora w latach sześćdziesiątych. Tak opisuje pierwsze spotkanie: "Himilsbach zapytał wprost:. Głogowski odmówił" - pisze w książce Anna Poppek. Himilsbach jednak nie odpuścił i dopiął swego. Weszli do pobliskiego sklepu i nabyli po prostu tanie wino. "Nie mieli korkociągu, więc Himilsbach utrącił kamieniem szyjkę. Ale jak tu pić, można się pokaleczyć. A skąd wziąć szklanki na wygwizdowie, przed sklepem w Hrubieszowie? Himilsbach jednak nie poddał się tak łatwo. Wrócił do sklepu, kupił trzy najtańsze musztardy, sprzedawane w charakterystycznych szklanych słoikach przypominających szklanki. Wyrzucił zawartość na trawnik, poprosił, żeby sprzedawczyni opłukała naczynia i wypili winko elegancko, jak paniska" - czytamy w książce "Rejs na krzywy ryj..." Anny Poppek.
Himilsbach potrafił się odnaleźć w prawie w każdej sytuacji. Mimo to wstydził się sam zaczepić swoją przyszłą żonę. Na pierwsze spotkanie z nią przyszedł więc... w towarzystwie koleżanki, która dodawała mu odwagi.
Barbara nie była jednak zachwycona Janem Himilsbachem. Odrzucał ją wygląd chłopaka z nizin - niezbyt wysokiego, ubranego w niedopasowany płaszcz, ze złamanym nosem. Nie dbał o swój wygląd, ale dowiódł, że ma fantazję. Zakochany w Basi po uszy, przychodził pod GUS, gdzie pracowała z... cygańską orkiestrą. " Koledzy wyglądali z okien, a tu takie przywitanie. I Jaś. To było urocze, kolorowe, niespotykane w tamtych czasach" - wspomina żona Himilsbacha. Miłość swego życia żegnała z wielkim bólem.
W książce Anny Poppek zdementowała, że odszedł podczas jednej z hucznych libacji.
Lubisz stare, dobre, polskie filmy? Nie wiesz, kiedy można je obejrzeć w telewizji? Sprawdź program tv!
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Barbara, w przeciwieństwie do swojego męża, opowiadała o Himilsbachu całą prawdę. To dzięki niej dowiedzieliśmy się, że urodziny aktora świętowali zawsze 1 maja. Himilsbach opowiadał jednak dziennikarzom tyle wersji swojego życiorysu, że nawet Barbara nie do końca była pewna wielu szczegółów. "Dlaczego to robisz?" - pytała go wielokrotnie. "A co, będę stale pieprzył to samo" - odpowiadał. "To byłoby nieciekawe".
Żył, jak chciał i pił, ile chciał. Nigdy tego nie ukrywał, a jego najbliżsi i znajomi musieli zaakceptować ten fakt, jeśli chcieli być z Himilsbachem na dobrej stopie. Przekonał się o tym m.in. Stanisław Głogowski, który poznał aktora w latach sześćdziesiątych. Tak opisuje pierwsze spotkanie: "Himilsbach zapytał wprost:
Himilsbach potrafił się odnaleźć w prawie w każdej sytuacji. Mimo to wstydził się sam zaczepić swoją przyszłą żonę. Na pierwsze spotkanie z nią przyszedł więc... w towarzystwie koleżanki, która dodawała mu odwagi.
Barbara nie była jednak zachwycona Janem Himilsbachem. Odrzucał ją wygląd chłopaka z nizin - niezbyt wysokiego, ubranego w niedopasowany płaszcz, ze złamanym nosem. Nie dbał o swój wygląd, ale dowiódł, że ma fantazję. Zakochany w Basi po uszy, przychodził pod GUS, gdzie pracowała z... cygańską orkiestrą. " Koledzy wyglądali z okien, a tu takie przywitanie. I Jaś. To było urocze, kolorowe, niespotykane w tamtych czasach" - wspomina żona Himilsbacha. Miłość swego życia żegnała z wielkim bólem.
W książce Anny Poppek zdementowała, że odszedł podczas jednej z hucznych libacji.
Lubisz stare, dobre, polskie filmy? Nie wiesz, kiedy można je obejrzeć w telewizji? Sprawdź program tv!
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+